środa, 7 października 2015

Judeochrześcijanie kontra Świątynia


Wielka aktywność religijna całego ówczesnego społeczeństwa Palestyny powodowała, że każdy  nowy odłam judaizmu mógł liczyć na znalezienie mniej lub bardziej licznych gorliwych zwolenników; ludzi szukających własnej, lepszej i pewniejszej drogi do Boga. To dlatego bardzo wielu z pojawiających się w tym świecie proroków potrafiło gromadzić wokół siebie tysiące fanatyków, gotowych poświęcić dla nich nawet życie (polecam przypomnienie wpisu Jezus i historia). W tym też czasie działała w Qumran nad Morzem Martwym wielotysięczna sekta ascetycznych esseńczyków, a w miastach dawali o sobie znać liczni fanatyczni kannaini - zeloci. Wszystkie te ruchy nie były jednak istotnym zagrożeniem ani konkurencją dla głównego nurtu judaizmu, który reprezentowała Świątynia, i arcykapłani nie podejmowali zbyt aktywnych prób ich zwalczania. To już raczej Rzymian niepokoili tacy nawiedzeni, bowiem jednym z częstych ich haseł (w przypadku zelotów jedynym) było uwolnienie ziemi Izraela od dominacji Cesarstwa. 

Także przez kilka pierwszych lat organizowania się i stopniowego powiększania zgromadzenia pod przywództwem Szymona Piotra, arcykapłani wcale mu w tym nie przeszkadzali. Kilkusetosobowa, a nawet kilkutysięczna sekta judeochrześcijan nie była warta poświęcenia jej większej uwagi, zwłaszcza, że jej członkowie absolutnie nie zaprzeczali swemu judaizmowi i stanowczo przestrzegali wszystkich jego reguł, a jedynie dodawali do tego swą wiarę w Jezusa jako Mesjasza.

Problemy pojawiły się wówczas, gdy do sekty napłynęło wielu nowych członków, nie znających osobiście ani Jezusa, ani bliższych okoliczności jego działalności i śmierci. Jak z reguły w takich przypadkach nowych członków często charakteryzował fanatyzm i nuworyszowska chęć wykazania się przed apostołami swym zaangażowaniem i przestrzeganiem obowiązujących reguł. Jednocześnie ich wiedza o głównej osnowie sekty, czyli przekonaniu że Jezus był Mesjaszem, opierała się wyłącznie na przekazach Szymona Piotra i pozostałych apostołów, które jak wiemy były bardzo zafałszowane. W ten sposób rodziła się wypaczona i jednocześnie bardzo wyidealizowana legenda o niezwykłej postaci Jezusa z Nazaretu i dziwnych okolicznościach jego śmierci. Trzeba tu jednak wyraźnie zaznaczyć, że takie powstawanie legendy nie miało jeszcze praktycznie nic wspólnego z późniejszą religia chrześcijańską i nadal była to tylko żydowska sekta, a jej członkom nawet nie przychodziło do głowy, że nie należą do świata judaizmu.

Jednym z ważnych i logicznych w takiej sytuacji poglądów, jaki nabierał znaczenia dla tożsamości sekty, stawało się przekonanie, że
do okrutnego zgładzenia Mesjasza, Syna Bożego, który miał być Zbawicielem narodu żydowskiego, doprowadzili podstępem przewrotni arcykapłani Świątyni Jerozolimskiej. I to właśnie przekonanie zaczęło być coraz częściej eksponowane w wystąpieniach członków zgromadzenia. To zmieniło znacząco całość sytuacji, gdyż mimo, że samo istnienie sekty specjalnie arcykapłanom nie przeszkadzało, to jednak w żadnym wypadku nie mogli lekceważyć publicznego oskarżania ich o zamordowanie wysłannika Jahwe na ziemię i musieli zareagować. Wytypowali kilku swych zaufanych zwolenników, wykształconych znawców Pisma, do podjęcia przeciwdziałania. Rozpoczęły się więc dyskusje, przekonywania, a później też kłótnie i awantury. Jedną z osób skierowanych przez arcykapłanów do walki z dokuczliwą sektą wyznawców Jezusa Mesjasza został młody i bardzo gorliwy, wręcz fanatyczny judaista, Szaweł z Tarsu.

W tym czasie jednym z najaktywniejszych
propagatorów i członków sekty Szymona Piotra okazał się Szczepan, prawdopodobnie Grek nawrócony na judaizm, prozelita. Jego żarliwość w głoszeniu, że Jezus był Mesjaszem, sprawiła, że został wybrany przez zgromadzenie jednym z siedmiu diakonów, czyli pomocników apostołów. Fakt, że Szczepan nie był Żydem z urodzenia mógł mieć znaczenie dla dalszego biegu wypadków, gdyż wygląda na to, że mimo przejścia na judaizm, nie traktował on terenu Świątyni aż z takim pietyzmem, jak rodowici Jerozolimczycy. W każdym razie on był pierwszym, który swe gwałtowne mowy, w których oskarżał arcykapłanów i starszyznę żydowską o zabicie Zbawiciela, zaczął wygłaszać właśnie na dziedzińcu Świątyni Jerozolimskiej, w sercu judaizmu. Czegoś takiego już arcykapłani nie znieśli. Szymon został oskarżony przed Sanhedrynem o bluźnierstwo i skazany na śmierć przez ukamienowanie, tradycyjny żydowski sposób egzekucji. Wydarzyło to się w 36 r. n. e., po trzech latach działania sekty judeochrześcijan. 

Prawdopodobnie głównym oskarżycielem i organizatorem wykonania wyroku na Szymonie, pierwszym z chrześcijańskich męczenników, był wspomniany wyżej Szaweł z Tarsu, człowiek, który stał się wkrótce prawdziwym twórcą religii chrześcijańskiej. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz