środa, 24 lutego 2016

Cud w Betanii

W środę, na dziesięć dni przed świętem Paschy, Jezus z całym swym ponad stu osobowym oddziałem obozował w odległości kilku godzin drogi od Betanii i czekał na ważną informację. Wkrótce pojawił się wysłany tam poprzedniego dnia Judasz i przekazał wiadomość od córek Szymona Trędowatego, Marty i Marii, że ich brat Łazarz nie żyje, i że one proszą, aby Mesjasz pomógł im w tym nieszczęściu. Jezus bardzo się ucieszył, gdyż właśnie na takie słowa czekał – wszystko przebiegało zgodnie z planem. Jednak nie ruszył jeszcze do Betanii, bowiem każde działanie musiało mieć swoją porę.

Rankiem tego dnia Marta i Maria ukryły częściowo owiniętego całunem i bandażami Łazarza w pieczarze grobowej, przygotowanej w pobliżu domu, a następnie rozesłały wiadomość o śmierci brata możliwie jak największej liczbie przyjaciół, znajomych i innych osób. Ich ojciec, Szymon Faryzeusz, nie brał bezpośredniego udziału na tym etapie inscenizacji – powinien byłby demonstrować publicznie wielką rozpacz po śmierci syna, a był zbyt poważnym człowiekiem, aby odgrywać jakieś dramatyczne sceny aktorskie i na razie wolał się nie pokazywać.

Wiadomość o śmierci młodego i bardzo bogatego Łazarza, syna dobrze znanego w stolicy Szymona Faryzeusza, rozeszła się w szerokich kręgach. Wywołała duże zainteresowanie dodatkowo z tego powodu, że równocześnie Marta i Maria informowały wszystkich zainteresowanych, iż oczekują przyjścia cudotwórcy z Galilei, Jezusa Mesjasza, który postara się wskrzesić zmarłego brata. W tym samym czasie podobne wieści rozpowszechniali w samej Jerozolimie Józef z Arymatei i Nikodem. Wobec zapowiedzi takich sensacji w ciągu dwu następnych dni do Betanii, do domu Szymona i córek i znajdującego się w pobliżu grobowca Łazarza, schodziło się coraz więcej ludzi ze stolicy. Nikt przy tym się nie dziwił, że Łazarz jest już złożony w grobie, i że tylko jego siostry były obecne przy śmierci i pochówku brata, bowiem reguły judaizmu wymagają, aby zwłoki były pochowane możliwie jak najszybciej. Oficjalnie wszyscy przychodzili, aby złożyć kondolencje siostrom i ojcu, ale w rzeczywistości większość chciała na własne oczy zobaczyć cud.

W piątkowe popołudnie, gdy wokół grobowca  tłoczyło się dużo osób z Jerozolimy i okolic, dotarł tutaj niecierpliwie oczekiwany przez wszystkich Jezus Mesjasz i jego uczniowie. Następnie, bez zbędnej zwłoki, na oczach zebranych rozegrała się dosyć prosta scena. Jezus pomodlił się, kazał swym uczniom odwalić wielki kamień zasłaniający wejście do grobu i głośno zawołał, aby Łazarz zmartwychwstał. Zaraz też wyszedł na zewnątrz owinięty całunem i bandażami rzekomo zmarły, wywołując wielką radość swych sióstr i podziw części zebranych. Dalece nie wszystkich, bowiem sprawa dla każdego mniej naiwnego widza była dosyć łatwa do odgadnięcia i niektórych nawet rozczarowała.

Wybiegając trochę w przód trzeba powiedzieć, że gdy już niedługo Jezus uda się do stolicy, to przekona się, że wskrzeszenie Łazarza nie zrobiło na Jerozolimczykach oczekiwanego wrażenia, nikt go nie komentował z podziwem czy zachwytem, ani nie mówiono o nim jako o sensacji, a już absolutnie nie zaspokoiło ono oczekiwań ujrzenia prawdziwego cudu, znaku Mesjasza.

Należy tu dodać, że wiadomość o śmierci syna Szymona Faryzeusza, politycznego przeciwnika arcykapłanów, oraz o zapowiedzianym cudzie, dotarła też do Kajfasza i Annasza  i wzbudziła ich duże zainteresowanie. Z tego powodu wysłali oni do Betanii swoich zaufanych ludzie, którzy stali w tłumie widzów i zdali im później szczegółową relację z przebiegu zmartwychwstania. Arcykapłani byli bardzo zaniepokojeni tym dziwnym wydarzeniem, ale w tym momencie jeszcze nie mieli pewności jaki jest sens i cel tego rzekomego cudu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz