piątek, 5 lutego 2016

Gdy mnie wywyższycie

W trakcie całego okresu mesjańskich wędrówek i zdobywania jak najliczniejszych zwolenników wierzących w jego boskie posłannictwo, Jezus utrzymywał regularne kontakty z współspiskowcami z Jerozolimy. Odbywały się one głównie za pośrednictwem Judasza, ale od czasu do czasy potrzebne były też spotkania osobiste. Na tym etapie Syn Boży – Jezus coraz bardziej wyraźnie dawał tłumom do zrozumienia, że należy mu się panowanie nad wszystkimi wyznawcami Jahwe, więc było bardzo prawdopodobne, że arcykapłani też już dostrzegli konkurenta do ich władzy i podjęli jakieś przeciwdziałania. Wobec tego Jezus na razie nie powinien pokazywać się oficjalnie w Betanii ani w Jerozolimie, aby nie ujawnić udziału w całym przedsięwzięciu Szymona Faryzeusza Trędowatego, Józefa z Arymatei i Nikodema. Dlatego też obecnie tajne spotkania całej tej grupy odbywały się z daleka od stolicy, a na ich miejsce wyznaczano wierzchołki różnych gór, jako że w owych czasach szczyty górskie były traktowane jako najlepiej zabezpieczające przed podsłuchem i dekonspiracją. O takich naradach nie powinni jeszcze wiedzieć nawet uczniowie Jezusa (oprócz Judasza), gdyż są zbyt prości, naiwni, i mogliby coś wygadać niepowołanym osobom.

Jedno z tych spotkań przyniosło Jezusowi nieoczekiwanie korzystny efekt. Nie mógł zabrać uczniów na tajną naradę i musiał się ich jakoś pozbyć. Nim więc wyruszył na górę, wysłał ich wszystkich w łodzi na jezioro i ustalił, by wrócili na brzeg dopiero gdy ich zawoła. Posłuszni uczniowie wiosłowali ponad pół nocy po zburzonej wiatrem wodzie i gdy wreszcie niektórzy z nich śpiący i bardzo zmęczeni dostrzegli w ciemności wsiadającego do łodzi Jezusa, któremu Szymon Rybak w tym pomagał, zaczęli mówić, że ich Mistrz chyba przyszedł do nich stąpając po wodzie. Legenda o tym zdarzeniu zaczęła wkrótce krążyć wśród ludu, jako o kolejnym cudzie dokonanym przez Jezusa. Było to zgodne z jego potrzebami, więc wcale nie zaprzeczał.

W miarę postępów w zdobywaniu nowych wierzących w Mesjasza, Jezus coraz częściej zaczął wprost mówić, że takiej wspaniałej osobie, zesłanej przez Boga na ziemię Izraela, należy się od jej mieszkańców coś więcej niż tylko piesze przemierzanie ubogich krain na podobieństwo zwykłego kaznodziei. Do tego służyły zarówno słowa, że nie po to wnosi się lampę, by ją ukryć – (kilkakrotnie już przywoływane przeze mnie, ale bardzo ważne, bowiem najbardziej lapidarnie i jednoznacznie wskazują na cel całej  działalności mesjańskiej), lecz to samo można też dostrzec w zdaniu: każdy ptak ma gniazdo, każdy lis ma norę, a gdzie ma spać Mesjasz – tu również oczywista jest sugestia, że takiej osobie należy się przecież zamieszkanie w najwspanialszym pałacu w stolicy.


Oprócz powyższych, jednoznacznych haseł, w naukach i przypowieściach Jezusa zaczynają pojawiać się też inne, podobne treści, teraz już niezbyt kamuflowane:
- gdy mnie wywyższycie, to jakież cudowne i szczęśliwe królestwo nastanie,
- każdy, kto mi pomoże w zdobyciu tronu, zostanie wspaniale nagrodzony,
- każdy kto będzie mi przeszkadzał w przejęciu władzy, zostanie później strasznie ukarany,
- nie ociągajcie się z poparciem mnie, bowiem już niedługo umrę jako biedny prorok, a odrodzę się królem,

Tak formułowany program zaczął stawać się zrozumiały nawet dla większości jego niezbyt bystrych uczniów. Zwłaszcza, że Jezus przed nimi mógł mówić o celu wszystkich swych dosyć dziwnych zabiegów trochę bardziej otwarcie niż wobec tłumów. To im obiecywał udział w rządach i sądzeniu dwunastu plemion Izraela, to ich zapewniał, że dostaną nagrody stokroć większe niż to co poświęcają mu służąc, to im gwarantował, że o nic nie muszą się martwic, bo Pan dobrze wie o ich potrzebach i wszystkie je zapewni.


Gdy wreszcie uczniowie zdali sobie sprawę, że gra toczy się o bardzo dużą stawkę, ich podziw dla Jezusa jeszcze wzrósł. Przecież oni nic nie wiedzieli o udziale w przedsięwzięciu jerozolimskich bogaczy i polityków i w niektórych sytuacjach wydawało im się, że Jezus rzeczywiście dysponuje nieziemskimi mocami – uzdrowienia, tłumy wiernych podziwiających ich Mistrza, jego władcze słowa, przyjęcia i szacunek jakim otaczano go w Betanii, pieniądze dostarczane nie wiadomo skąd, wspaniały płaszcz, który nie wiadomo jak się pojawił – dla prostych galilejskich rybaków były to dowody na nadzwyczajne, nadludzkie możliwości Jezusa i jego boskie pochodzenie. Dzięki takim okolicznościom bali się go, byli mu nadzwyczaj posłuszni i gotowi wykonać każde polecenie, ale żadnej własnej inicjatywy nigdy nie wykazali.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz