poniedziałek, 23 maja 2016

Pogrzeb Jezusa

Jezus umarł na krzyżu, ale zabiła go trucizna, co w gruncie rzeczy było dla niego wybawieniem od dalszych, potwornych cierpień. Tłum i arcykapłani jeszcze przez długą chwilę przyglądali się zwisającym zwłokom, ale nie otrzymali satysfakcji. Zarówno męka Mesjasza z Galilei, jak i jego śmierć, nie wywołały żadnych cudownych czy chociażby niezwykłych wydarzeń. Zawiedzeni ludzie zaczęli się rozchodzić, a Golgotę  wkrótce opuścili też arcykapłani. Pozostali tam nadal konający w mękach dwaj ukrzyżowani złoczyńcy oraz strzegący ich oprawcy i kordon legionistów. Straż pilnowała także, aby nikt nie zdjął ciała Jezusa – ukrzyżowanie było karą pokazową i zazwyczaj zwłoki musiały pozostawać na krzyżu przez wiele dni, jako groźna przestroga dla wszystkich wrogów imperium.

Obecnie wokół stało już niewiele osób. Wcześniej w tłumie znajdowali się także uczniowie Jezusa, równie jak inni z wielką ciekawością i nadzieją oczekujący na cud. Jego śmierć wprawiła ich w konsternację, a później w przerażenie. Podziwiany i wielbiony przez nich  Mistrz nie dokonał cudu, który w tej sytuacji wydawał się konieczny i skonał w męczarniach. Ich wiara w niego mocno zachwiała się i uświadomili sobie nagle, że oni byli przecież jego wspólnikami i pomagali mu we wszystkich przedsięwzięciach; czy więc teraz jakieś straszne kary nie spadną także na nich? Wystraszeni uciekli z kamieniołomu i ukryli się w jedynym znanym im w Jerozolimie miejscu, w domu zwanym Wieczernikiem.

Bardziej odważne okazały się kobiety, zawsze towarzyszące Jezusowi, które i teraz go nie opuściły; wciąż trwały na Golgocie i przeżywały jego śmierć. Kręciło się w pobliżu też kilku ludzi ze służby świątynnej, pozostawionych tu przez arcykapłanów, aby na wszelki wypadek nadal kontrolować zachowanie zwolenników tego Galilejczyka. Dostali to zadanie nie ze względu na kobiety, ale dlatego, że przy krzyżu pozostali jeszcze Józef z Arymatei, Nikodem, a także Łazarz. Ci spiskowcy już nie musieli się specjalnie kryć, że byli z Jezusem związani - jego śmierć w tragiczny sposób ostatecznie kończyła ich wielki plan. Arcykapłani i tak doskonale wiedzieli o całej konspiracji i zdawali sobie sprawę, że jedyne niebezpieczeństwo groziło im ze strony Mesjasza z Galilei – bez niego spiskowcy są już bezsilni. Mimo to śledzenie swych przeciwników w każdej sytuacji jest warunkiem przetrwania władzy, więc ci faryzeusze byli nadal inwigilowani.

Józef i Nikodem odczuwali wyrzuty sumienia. Wiedzieli, że  w realizacji wielkiego plany ostateczne decyzje podejmował zawsze sam Jezus, i on też osobiście zdecydował się na kroki, które doprowadziły do tak tragicznego finału, ale to oni byli inspiratorami i cichymi pomocnikami we wszystkich jego działaniach. Teraz on poniósł okropną karę i w jakiejś mierze umarł też za nich - źle się z tym czuli. Naradzili się i postanowili cokolwiek jeszcze uczynić dla Jezusa.

Udali się do Piłata i poprosili, aby wydał im jego ciało, ponieważ chcieliby je godnie pochować jeszcze przed Paschą. Piłat bardzo się zdziwił, że Jezus już nie żyje. Tak karani ludzie potrafili konać nawet przez trzy dni; zgon po kilku godzinach był dziwny, nienaturalny. Prefekt spytał centuriona, czy to prawda, ale gdy oficer potwierdził śmierć skazańca, bez oporów zgodził się, by wydać zwłoki  proszącym - on też czuł pewne wyrzuty sumienia wobec Jezusa. Przy okazji rozkazał zakończyć kaźń dwóch ukrzyżowanych złoczyńców. Teraz, po śmierci Galilejczyka, przedłużanie egzekucji nie miało sensu.

Przekazano odpowiednie polecenia na Golgotę. Centurion i oprawcy podeszli do krzyża Jezusa, dźgnęli włócznią jego zwłoki i upewniwszy się w ten sposób, że nie żyje, przekazali je do dyspozycji Józefa i Nikodema. Następnie połamali golenie dwóm ukrzyżowanym złoczyńcom, co radykalnie przyspieszyło ich zgon. Kaźń była zakończona, oficerowie, trzymający straż legioniści i oprawcy odeszli.

Józef z Arymatei polecił swym sługom zdjąć zwłoki Jezusa z krzyża, owinąć płótnem i przenieść na teren swojej posesji. Miał w Jerozolimie willę z wielkim ogrodem, w którym, zwyczajem wszystkich stołecznych bogaczy, przygotował już dla siebie i swych bliskich wykutą w skale kryptę grobową. W tym czasie Nikodem przyniósł do ogrodu Józefa dużo mirry i aloesu. Wszyscy wspólnie namaścili ciało Jezusa, zawinęli je w całun razem z gwoździami, którymi był przybity do krzyża i wnieśli do groty. Wejście do niej zasunęli dużym głazem.

Wcześniej, w Golgocie, kobiety wierne swemu Jezusowi  bardzo się zdziwiły, gdy jacyś ludzie zdjęli z krzyża jego ciało i je gdzieś ponieśli. Były tym wszystkim zaskoczone, bowiem nic wcześniej nie wiedziały o Józefie z Arymatei czy Nikodemie. Ruszyły za nimi i idąc śladem konduktu dotarły aż do ogrodu Józefa i widziały z daleka cały ceremoniał namaszczenia wonnościami zwłok i złożenia do grobu. To wywołało ich wielkie niezadowolenie – przecież one były zawsze z Jezusem, służyły mu, kochały go i uważały, że do nich, a nie do jakichś obcych, należy obowiązek oddania mu ostatniej posługi. Było już późno, następnego dnia był szabas, w którym wszelka praca była zakazana, więc postanowiły wrócić tu w niedzielę z rana i po swojemu namaścić swego Mistrza.

Jednak za zwłokami Jezusa z Golgoty wyruszyły nie tylko kobiety, ale także zostawieniu tu słudzy arcykapłanów. Mieli swe zadanie i wypełniali je, więc również wiedzieli gdzie i jak został pochowany ten Galilejczyk. Jeszcze tego wieczoru dokładną relację o  pogrzebie otrzymali arcykapłani i ta informacja znów ich zaniepokoiła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz