Jezus umarł na krzyżu,
ale zabiła go trucizna, co w gruncie rzeczy było dla niego
wybawieniem od dalszych, potwornych cierpień. Tłum i arcykapłani
jeszcze przez długą chwilę przyglądali się zwisającym zwłokom,
ale nie otrzymali satysfakcji. Zarówno męka Mesjasza z Galilei, jak i jego
śmierć, nie wywołały żadnych cudownych czy chociażby
niezwykłych wydarzeń. Zawiedzeni ludzie zaczęli się rozchodzić,
a Golgotę wkrótce opuścili też arcykapłani. Pozostali tam nadal konający w mękach dwaj ukrzyżowani złoczyńcy oraz strzegący ich oprawcy i kordon
legionistów. Straż pilnowała także, aby nikt nie zdjął ciała
Jezusa – ukrzyżowanie było karą pokazową i zazwyczaj zwłoki
musiały pozostawać na krzyżu przez wiele dni, jako groźna przestroga dla
wszystkich wrogów imperium.
Obecnie wokół stało
już niewiele osób. Wcześniej w tłumie znajdowali się także
uczniowie Jezusa, równie jak inni z wielką ciekawością i nadzieją oczekujący na cud. Jego śmierć
wprawiła ich w konsternację, a później w przerażenie. Podziwiany i wielbiony przez nich Mistrz
nie dokonał cudu, który w tej sytuacji wydawał się konieczny i skonał w męczarniach. Ich wiara w niego mocno zachwiała się i uświadomili sobie nagle, że oni byli przecież jego
wspólnikami i pomagali mu we wszystkich przedsięwzięciach; czy więc teraz jakieś
straszne kary nie spadną także na nich? Wystraszeni
uciekli z kamieniołomu i ukryli się w jedynym znanym im w Jerozolimie miejscu, w domu zwanym Wieczernikiem.
Bardziej odważne okazały
się kobiety, zawsze towarzyszące Jezusowi, które i teraz go nie opuściły; wciąż trwały na
Golgocie i przeżywały jego śmierć. Kręciło się w pobliżu też kilku ludzi ze służby
świątynnej, pozostawionych tu przez arcykapłanów, aby na wszelki
wypadek nadal kontrolować zachowanie zwolenników tego Galilejczyka. Dostali to zadanie nie ze względu na kobiety, ale dlatego, że przy krzyżu pozostali jeszcze Józef z Arymatei, Nikodem, a
także Łazarz. Ci spiskowcy już nie musieli się specjalnie kryć, że
byli z Jezusem związani - jego śmierć w tragiczny
sposób ostatecznie kończyła ich wielki plan. Arcykapłani i tak doskonale wiedzieli o całej konspiracji i zdawali sobie sprawę, że jedyne
niebezpieczeństwo groziło im ze strony Mesjasza z Galilei – bez
niego spiskowcy są już bezsilni. Mimo to śledzenie swych przeciwników w każdej sytuacji jest warunkiem przetrwania władzy, więc ci faryzeusze byli nadal inwigilowani.
Józef i Nikodem odczuwali wyrzuty sumienia. Wiedzieli, że w realizacji wielkiego plany ostateczne decyzje podejmował zawsze sam Jezus, i on też osobiście zdecydował się na kroki, które doprowadziły do tak tragicznego finału, ale to oni byli inspiratorami i cichymi pomocnikami we wszystkich jego działaniach. Teraz on poniósł okropną karę i w jakiejś mierze umarł też za nich - źle się z tym czuli. Naradzili się i postanowili cokolwiek jeszcze uczynić dla Jezusa.
Udali się do Piłata i poprosili, aby wydał im jego ciało, ponieważ chcieliby je godnie pochować jeszcze przed Paschą. Piłat bardzo się zdziwił, że Jezus już nie żyje. Tak karani ludzie potrafili konać nawet przez trzy dni; zgon po kilku godzinach był dziwny, nienaturalny. Prefekt spytał centuriona, czy to prawda, ale gdy oficer potwierdził śmierć skazańca, bez oporów zgodził się, by wydać zwłoki proszącym - on też czuł pewne wyrzuty sumienia wobec Jezusa. Przy okazji rozkazał zakończyć kaźń dwóch ukrzyżowanych złoczyńców. Teraz, po śmierci Galilejczyka, przedłużanie egzekucji nie miało sensu.
Józef i Nikodem odczuwali wyrzuty sumienia. Wiedzieli, że w realizacji wielkiego plany ostateczne decyzje podejmował zawsze sam Jezus, i on też osobiście zdecydował się na kroki, które doprowadziły do tak tragicznego finału, ale to oni byli inspiratorami i cichymi pomocnikami we wszystkich jego działaniach. Teraz on poniósł okropną karę i w jakiejś mierze umarł też za nich - źle się z tym czuli. Naradzili się i postanowili cokolwiek jeszcze uczynić dla Jezusa.
Udali się do Piłata i poprosili, aby wydał im jego ciało, ponieważ chcieliby je godnie pochować jeszcze przed Paschą. Piłat bardzo się zdziwił, że Jezus już nie żyje. Tak karani ludzie potrafili konać nawet przez trzy dni; zgon po kilku godzinach był dziwny, nienaturalny. Prefekt spytał centuriona, czy to prawda, ale gdy oficer potwierdził śmierć skazańca, bez oporów zgodził się, by wydać zwłoki proszącym - on też czuł pewne wyrzuty sumienia wobec Jezusa. Przy okazji rozkazał zakończyć kaźń dwóch ukrzyżowanych złoczyńców. Teraz, po śmierci Galilejczyka, przedłużanie egzekucji nie miało sensu.
Przekazano odpowiednie polecenia na Golgotę. Centurion i oprawcy podeszli do krzyża Jezusa, dźgnęli
włócznią jego zwłoki i upewniwszy się w ten sposób, że nie
żyje, przekazali je do dyspozycji Józefa i Nikodema. Następnie połamali
golenie dwóm ukrzyżowanym złoczyńcom, co radykalnie przyspieszyło
ich zgon. Kaźń była zakończona, oficerowie, trzymający straż legioniści i oprawcy odeszli.
Józef z Arymatei polecił
swym sługom zdjąć zwłoki Jezusa z krzyża, owinąć płótnem i
przenieść na teren swojej posesji. Miał w Jerozolimie willę z wielkim ogrodem, w którym,
zwyczajem wszystkich stołecznych bogaczy, przygotował już dla
siebie i swych bliskich wykutą w skale kryptę grobową. W tym
czasie Nikodem przyniósł do ogrodu Józefa dużo mirry i aloesu.
Wszyscy wspólnie namaścili ciało Jezusa, zawinęli je
w całun razem z gwoździami, którymi był przybity do krzyża i wnieśli do groty. Wejście do niej zasunęli dużym głazem.
Wcześniej, w Golgocie, kobiety wierne swemu Jezusowi bardzo się zdziwiły, gdy jacyś ludzie zdjęli z krzyża jego ciało i je gdzieś ponieśli. Były tym wszystkim zaskoczone, bowiem nic wcześniej nie wiedziały o Józefie z Arymatei czy Nikodemie. Ruszyły za nimi i idąc śladem konduktu dotarły aż do ogrodu Józefa i widziały z daleka
cały ceremoniał namaszczenia wonnościami zwłok i złożenia do
grobu. To wywołało ich wielkie
niezadowolenie – przecież one były zawsze z Jezusem, służyły mu,
kochały go i uważały, że do nich, a nie do jakichś obcych,
należy obowiązek oddania mu ostatniej posługi. Było
już późno, następnego dnia był szabas, w którym wszelka praca była zakazana, więc postanowiły
wrócić tu w niedzielę z rana i po swojemu namaścić swego
Mistrza.
Jednak za zwłokami
Jezusa z Golgoty wyruszyły nie tylko kobiety, ale także zostawieniu
tu słudzy arcykapłanów. Mieli swe zadanie i wypełniali je, więc również wiedzieli gdzie i jak został
pochowany ten Galilejczyk. Jeszcze tego wieczoru dokładną relację o
pogrzebie otrzymali arcykapłani i ta informacja znów ich
zaniepokoiła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz