poniedziałek, 2 maja 2016

Sąd Piłata


Jezus szedł do twierdzy Antonia z przekonaniem, że jest to już przedostatni z przewidzianych przez niego etapów na drodze do ułaskawienia, a przez to ocalenia życia, odzyskania wolności i jeszcze potwierdzenia swej nadzwyczajnej roli Mesjasza. Wszystko jest ustalone, więc Piłat za chwilę stwierdzi, że władze rzymskie nie widzą w nim żadnego zbrodniarza i zwróci go arcykapłanom. Oni zaś znajdą się w sytuacji bez wyjścia; z okazji święta Paschy muszą darować życie skazańcowi, a że on jest jedynym ich więźniem, to właśnie jemu.

W czasie gdy Kajfasz przekazywał Piłatowi informacje o procesie i wyroku sanhedrynu, prefekt z zainteresowaniem przyglądał się Jezusowi, o którym wiele już słyszał, ale którego widział pierwszy raz. Następnie zadał pozornie proste pytanie: Czy Ty jesteś Królem Żydowskim?, które jednak spowodowało pewne charakterystyczne nieporozumienie.

Piłat sprawował obecnie sąd, a zgodnie z prawem uzurpacja władzy królewskiej była jednym z najpoważniejszych przestępstw politycznych. Jako sędzia spytał więc o podstawowe ze swego punktu widzenia zagadnienie, czy oskarżony przyznaje się do tej zbrodni. Jezus zaś zrozumiał, że prefekt nie ma pewności, czy to on jest tym człowiekiem, którego wysłanników zapewnił o swej pomocy i ochronie. Postanowił go w tym upewnić i jednocześnie przypomnieć o udzielonej mu gwarancji bezpieczeństwa, więc odpowiedział  dosyć dziwnie: Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?

Piłatowi wcale nie trzeba było przypominać, co on tym innym obiecał i mimo, że zgodnie z regułami procesu Jezus właśnie przyznał się do stawianych mu zarzutów, postanowił dotrzymać słowa. Nie chodziło przy tym tylko o daną obietnicę pomocy, ale przede wszystkim o zasadę divide et impera - w interesie Rzymu walka między arcykapłanami, a próbującymi ich obalić Mesjaszem z Galilei, powinna trwać jak najdłużej i stale osłabiać obie strony konfliktu. Bez większego namysłu ogłosił więc swą decyzję: Ja nie widzę w nim winy. Zapomniał, że reprezentuje przy tym Imperium, które było niezwykle dumne ze swych zasad prawnych, a podstawowa z nich brzmiała: dura lex, sed lex. Arcykapłani natomiast doskonale ją pamiętali i po wysłuchaniu wyroku prefekta zdecydowanie zaprotestowali – jakże to, przecież przed chwilą sami słyszeli, że Jezus się do wszystkiego przyznał.

Piłat był samowładny w Judei, ale w dalekim Rzymie był nad nim jeszcze cesarz Tyberiusz, który mógłby opacznie zrozumieć bezkarność oczywistego przestępcy politycznego. Prefekt uświadomił sobie, że zbyt łatwo chce uniewinnić człowieka, który faktycznie sam potwierdził swą winę, więc zaproponował, że wymierzy Jezusowi karę chłosty i to wystarczy. Żydzi znów zaprotestowali – to jest ich więzień i oni już wydali na niego wyrok i to wcale nie jest chłosta, tylko kara śmierci, którą zgodnie z własnymi regułami powinni wykonać Rzymianie.

Przebiegli arcykapłani mieli formalnie rację - wykorzystując prawo rzymskie postawili prefekta w bardzo trudnej sytuacji. Teraz więc Piłat postanowił wykorzystać przeciwko nim ich własne zwyczaje. Przyznał, że rzeczywiście Jezus powinien zostać ukarany zgodnie z wydanym wyrokiem, ale wie, że dzisiaj Żydzi mają prawo, a nawet obowiązek ułaskawić jednego skazańca, więc on się zgadza: niech ułaskawią Jezusa z Nazaretu i będzie po sprawie.

To co teraz nastąpiło było ogromnym zaskoczeniem dla Piłata i jeszcze większym, przerażającym ciosem dla Jezusa. Arcykapłani oświadczyli, że bardzo się cieszą, iż prefekt tak bardzo szanuje żydowskie zwyczaje i sam chce ich przestrzegać, ale w takim razie jest kolejny problem. W rękach arcykapłanów znajduje się jeszcze jeden więzień, zbrodniarz o imieniu Barabasz, którego również mają tu ze sobą i dopiero trzeba będzie wybrać, któremu z nich, Jezusowi z Nazaretu czy Barabaszowi, należy się łaska

Barabasz (Bar rabbi – syn rabbiego) był straszliwą niespodzianką, z całym wyrachowaniem ukartowaną przez arcykapłanów i bardzo dobrze dotychczas przez nich ukrytą. Na ich polecenie ten młody człowiek, syn jednego z ludzi bliskich arcykapłanom i ich stronnictwu saduceuszy, sam zgłosił się dzisiaj z rana do strażników świątynnych i przyznał przed nimi, że jest wspólnikiem jakichś złoczyńców i pomagał im w zbrodniach. Winy te były bardzo niejasne i oparte tylko na słowach samego Barabasza, który zawsze mógłby się z nich wycofać. W tej sytuacji straż, na rozkaz arcykapłanów, uwięziła go i stał się on formalnie więźniem.

Teraz więc, zgodnie z regułami, które przed chwilą prefekt sam potwierdził, trzeba zastosować zwyczaj paschalnego ułaskawienia jednego więźnia. Oczywiście arcykapłani niczego nie sugerują ani nikogo nie polecają. O tym który z tych dwóch, Jezus z Nazaretu czy Barabasz, będzie żył, niech zgodnie z tradycją zdecydują wszyscy Żydzi, zebrani dzisiaj na świątynnym dziedzińcu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz