Jezus
szedł do twierdzy Antonia z przekonaniem, że jest to już
przedostatni z przewidzianych przez niego etapów na drodze do
ułaskawienia, a przez to ocalenia życia, odzyskania wolności i
jeszcze potwierdzenia swej nadzwyczajnej roli Mesjasza. Wszystko jest
ustalone, więc Piłat za chwilę stwierdzi, że władze rzymskie nie
widzą w nim żadnego zbrodniarza i zwróci go arcykapłanom. Oni zaś
znajdą się w sytuacji bez wyjścia; z okazji święta Paschy muszą
darować życie skazańcowi, a że on jest jedynym ich więźniem, to
właśnie jemu.
W czasie gdy Kajfasz przekazywał Piłatowi informacje o procesie i wyroku sanhedrynu, prefekt
z zainteresowaniem przyglądał się Jezusowi, o którym wiele już
słyszał, ale którego widział pierwszy raz. Następnie zadał pozornie proste pytanie:
Czy Ty jesteś Królem Żydowskim?, które jednak spowodowało pewne charakterystyczne nieporozumienie.
Piłat
sprawował obecnie sąd, a zgodnie z prawem uzurpacja władzy
królewskiej była jednym z najpoważniejszych przestępstw
politycznych. Jako sędzia spytał więc o podstawowe ze swego punktu
widzenia zagadnienie, czy oskarżony przyznaje się do tej zbrodni. Jezus zaś
zrozumiał, że prefekt nie ma pewności, czy to on jest tym
człowiekiem, którego wysłanników zapewnił o swej pomocy i
ochronie. Postanowił go w tym upewnić i jednocześnie
przypomnieć o udzielonej mu gwarancji bezpieczeństwa, więc odpowiedział dosyć dziwnie: Czy to mówisz od
siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?
Piłatowi
wcale nie trzeba było przypominać, co on tym innym
obiecał i mimo, że zgodnie z regułami procesu Jezus właśnie
przyznał się do stawianych mu zarzutów, postanowił dotrzymać
słowa. Nie chodziło przy tym tylko o daną obietnicę pomocy, ale
przede wszystkim o zasadę divide
et impera -
w interesie Rzymu walka między arcykapłanami, a próbującymi ich
obalić Mesjaszem z Galilei, powinna trwać jak najdłużej i stale
osłabiać obie strony konfliktu. Bez większego namysłu ogłosił
więc swą decyzję: Ja nie widzę
w nim winy. Zapomniał,
że reprezentuje przy tym Imperium, które było niezwykle dumne ze
swych zasad prawnych, a podstawowa z nich brzmiała: dura
lex, sed lex. Arcykapłani
natomiast doskonale ją pamiętali i po wysłuchaniu wyroku prefekta
zdecydowanie zaprotestowali
–
jakże to, przecież przed chwilą sami słyszeli, że Jezus się do
wszystkiego przyznał.
Piłat był samowładny w Judei, ale w dalekim
Rzymie był nad nim jeszcze cesarz Tyberiusz, który mógłby
opacznie zrozumieć bezkarność oczywistego przestępcy
politycznego. Prefekt uświadomił sobie, że zbyt łatwo chce
uniewinnić człowieka, który faktycznie sam potwierdził swą winę,
więc zaproponował, że wymierzy Jezusowi karę chłosty i to
wystarczy. Żydzi znów zaprotestowali – to jest ich więzień i
oni już wydali na niego wyrok i to wcale nie jest chłosta, tylko
kara śmierci, którą zgodnie z własnymi regułami powinni wykonać
Rzymianie.
Przebiegli arcykapłani
mieli formalnie rację - wykorzystując prawo rzymskie postawili
prefekta w bardzo trudnej sytuacji. Teraz więc Piłat postanowił
wykorzystać przeciwko nim ich własne zwyczaje. Przyznał, że rzeczywiście Jezus
powinien zostać ukarany zgodnie z wydanym wyrokiem, ale wie,
że dzisiaj Żydzi mają prawo, a nawet obowiązek ułaskawić
jednego skazańca, więc on się zgadza: niech ułaskawią Jezusa z
Nazaretu i będzie po sprawie.
To co teraz nastąpiło
było ogromnym zaskoczeniem dla Piłata i jeszcze większym,
przerażającym ciosem dla Jezusa. Arcykapłani oświadczyli, że
bardzo się cieszą, iż prefekt tak bardzo szanuje żydowskie
zwyczaje i sam chce ich przestrzegać, ale w takim razie jest kolejny
problem. W rękach arcykapłanów
znajduje się jeszcze jeden więzień, zbrodniarz o imieniu Barabasz, którego również mają tu ze sobą i dopiero trzeba będzie wybrać,
któremu z nich, Jezusowi z Nazaretu czy Barabaszowi, należy się
łaska
Barabasz
(Bar rabbi – syn rabbiego) był straszliwą niespodzianką, z całym wyrachowaniem
ukartowaną przez arcykapłanów i bardzo dobrze dotychczas przez
nich ukrytą. Na ich polecenie ten młody człowiek, syn jednego z
ludzi bliskich arcykapłanom i ich stronnictwu saduceuszy, sam
zgłosił się dzisiaj z rana do strażników świątynnych i przyznał
przed nimi, że jest wspólnikiem jakichś złoczyńców i pomagał im w
zbrodniach. Winy te były bardzo niejasne i oparte tylko na słowach
samego Barabasza, który zawsze mógłby się z nich wycofać. W tej sytuacji straż, na rozkaz arcykapłanów, uwięziła go i stał
się on formalnie więźniem.
Teraz więc, zgodnie z
regułami, które przed chwilą prefekt sam potwierdził, trzeba
zastosować zwyczaj paschalnego ułaskawienia jednego więźnia.
Oczywiście arcykapłani niczego nie sugerują ani nikogo nie
polecają. O tym który z tych dwóch, Jezus z Nazaretu czy Barabasz,
będzie żył, niech zgodnie z tradycją zdecydują wszyscy Żydzi,
zebrani dzisiaj na świątynnym dziedzińcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz