Jezus był przerażony.
Od początku wiedział, że realizowany od kilku dni skomplikowany
plan ratowania życia jest trudny i bardzo ryzykowny, ale dotychczas
wydawało się, że wszystko w nim zostało dobrze skalkulowane i że
najtrudniejsze momenty już ma za sobą. Dzięki wiernemu Judaszowi i
Piłatowi, który chciał mu autentycznie pomóc, jeszcze niedawno jego szanse na
szczęśliwy finał wyglądały całkiem obiecująco. Nie
przewidział, że arcykapłani zastosują w ostatniej chwili tak prosty i
przewrotny jednocześnie manewr, jak wystawienie przeciwko niemu
ujawnionego niespodziewanie więźnia Barabasza. Przegrał i teraz pozostała mu już
tylko modlitwa do Jahwe oraz wiara, że on może go wciąż uratować,
nawet w ostatniej chwili, tak jak to uczynił niegdyś nad urwiskiem
w Nazarecie.
Obecnie Jezusem zajęli
się legioniści, aby jeszcze na terenie twierdzy Antonia, zgodnie z
rzymskimi procedurami, wstępnie przygotować skazańca do
ukrzyżowania, które będzie miało miejsce poza miastem. Wraz z nim
na wykonanie analogicznego wyroku czekało jeszcze dwóch więźniów.
Byli to pospolici przestępcy, wcześniej już osądzeni przez
Piłata. Schwytały ich służby rzymskie i przez to nie mieli szansy
skorzystania z żydowskiej tradycji paschalnego ułaskawienia.
Arcykapłani Kajfasz i
Annasz, po pomyślnym doprowadzeniu do skazania i zagwarantowaniu
wykonania egzekucji swego bardzo poważnego przeciwnika, udali się
do pałacu, aby odpocząć i zjeść posiłek. Ciężko pracowali tej nocy i od wczesnego poranka, a sprawa jeszcze nie była
doprowadzona do końca i musieli przygotować się na ciąg dalszy.
Za nimi, do pałacu
arcykapłańskiego, podążył Judasz. Był całkowicie załamany. Z
całego zbiorowiska uczestników i świadków dzisiejszego dramatu,
on jeden, oprócz Jezusa, w pełni rozumiał sens tego, co się
faktycznie wydarzyło i jak wielka i niezwykła tragedia się
rozgrywa: Jezus Mesjasz zdecydował oddać się dobrowolnie w ręce
wrogów, aby znaleźć ocalenie, a zamiast tego, na własne życzenie,
stanął w obliczu niezwykle okrutnej śmierci. Przy tym wszystkim
obecnie wygląda, że to właśnie Judasz, najwierniejszy uczeń,
stał się głównym sprawcą jego klęski. Wykonywał tylko
polecenia Jezusa i wywiązał się z nich wręcz wzorowo, ale kto to
zrozumie, gdy już teraz ludzie pokazują go sobie palcami i mówią,
że to on zdradził i wydał swego Mistrza.
Całkowicie przybity i
zdesperowany Judasz udał się tam, gdzie była jakakolwiek iskierka
nadziei, że cokolwiek jeszcze można zmienić. Tylko Kajfasz i
Annasz, przy swojej władzy, możliwościach i przebiegłości, mogli
jeszcze uratować Jezusa, o ile by zechcieli. Dobijał więc się
gwałtownie do bramy ich pałacu, aż wreszcie arcykapłani pojawili
się na dziedzińcu, ale nie pozwolili wpuścić go do środka. Wołał więc do
nich, że skłamał, że zgrzeszył, że wydał krew niewinną i
błagał o łaskę dla swego Mistrza. Usłyszał zaś jedynie: A
cóż to nas obchodzi, to twoja sprawa. Wreszcie wykonał
beznadziejnie rozpaczliwy gest - rzucił im przez bramę otrzymaną
wcześniej od nich sakiewkę srebrnych drachm. Może chociaż dzięki
temu ktoś zrozumie, jak wielki dramat się rozgrywa i ulituje się i
nad Jezusem i nad nim. Oczywiście wszystko to było całkowicie
bezskuteczne - w walce o władzę nie ma żadnych sentymentów czy
litości. Arcykapłani nie chcieli
nawet dotykać pieniędzy, za które dokonała się zdrada; rozkazali
służbie podnieść srebrniki i przeznaczyć je na jałmużnę
dla biedaków.
Judasz odszedł od bramy pałacu; zrozumiał to, co było jasne od początku - nie ma
już nadziei. Zjawił się później w pobliżu miejsca straceń i widział z daleka kaźń Jezusa. Nie wytrzymał tego, był
zbyt uczciwy, zbyt oddany, zbyt wierny. Oddalił się i w odludnym
miejscu popełnił samobójstwo, wieszając się na drzewie. On
jedyny ze wszystkich uczniów walczył do końca o swego Mistrza i
był jedynym, który nie przeżył jego zgonu i odszedł razem z nim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz