sobota, 14 maja 2016

Ukrzyżowanie Jezusa

Zgodnie z rzymskimi regułami wykonywania kary ukrzyżowania Jezus został najpierw poddany chłoście. Ten wstęp do zasadniczej egzekucji miał osłabić skazańca i odebrać mu wolę stawiania oporu w decydującym momencie. Był to okrutny zabieg, który zastosowany z przesadą, mógł sam łatwo doprowadzić do śmierci ofiary, ale wówczas za błąd w sztuce byliby ukarani kaci. Dlatego też biczowanie wykonywała fachowa, odpowiednio przeszkolona i doświadczona sekcja oprawców, znajdująca się w składzie kohorty. Ci właśnie legioniści, na dziedzińcu twierdzy Antonia, przywiązali Jezusa do słupa, zdarli z niego płaszcz proroka, i wymierzyli około dwudziestu uderzeń skórzanymi batami flagrum, z wplecionymi w rzemienie kawałkami metalu.

Wraz z Jezusem, podobnej procedurze okrutnego przygotowania do jeszcze okrutniejszej śmierci, poddani zostali dwaj pospolici przestępcy, również przeznaczeni tego dnia do ukrzyżowania. Tak umęczonym i skrwawionym skazańcom przytroczono sznurami do grzbietów i ramion belki (patibulum), które miały stanowić później poziome poprzeczki krzyży. Następnie cała trójka, w otoczeniu oprawców i eskortującej ich centurii legionistów, została poprowadzona na miejsce kaźni.

W Jerozolimie egzekucji ukrzyżowania dokonywano na terenie dawnego kamieniołomu, położonego poza murami obronnymi w kierunku północno – zachodnim od miasta. Wydobywano tu niegdyś materiał m. in. do budowy świątyni i obecnie, z uwagi na biel skał i głębokie wyrobiska, było to miejsce powszechnie nazywane Czaszką (Golgotą). Stało tam kilka trwale osadzonych słupów (stipes) i na nich zawieszano skazańców, wykorzystując bezlitosne drewno, które sami tu przydźwigali. Miejsce było dosyć przerażające i zazwyczaj nie gromadziło zbyt wielu widzów, poza bliskimi osobami krzyżowanych nieszczęśników, oprawcami i strażami. Dzisiaj jednak tłum był gęsty, a wkrótce przybyli nawet arcykapłani, co było ewenementem. Wszystkich, także hierarchów, przywiodła ciekawość, czy wreszcie Mesjasz z Galilei ukaże swą nadludzką moc – jeżeli jest prawdziwym Synem Bożym, to tu będzie miał ostatnią możliwość, aby to zademonstrować.

Skazańcy i ich konwój mieli do przejścia od twierdzy Antonia do Golgoty nie więcej niż dwa kilometry, ale skatowany Jezus z wielkim trudem dźwigał grubą poprzeczkę krzyża i zaczął padać pod jej ciężarem. Z tego powodu, już poza murami miasta, żołnierze przywołali pracującego w pobliżu rolnika, Szymona z Cyreny, i nakazali mu aby pomógł Jezusowi donieść belkę na miejsce kaźni.

Było wczesne popołudnie, gdy konwój dotarł do kamieniołomu Golgota. Tam najpierw podano skazańcom po kubku wina zmieszanego z gorzką mirrą, co było dopuszczalnym prawem środkiem, mającym odrobinę ulżyć w pierwszym okresie męki. Jezus skosztował, ale nie chciał, lub już nie był w stanie wypić więcej. Wówczas położono go wraz z wciąż przywiązaną do ramion belką na wznak i dwoma gwoździami przybito do niej jego dłonie. Następnie patibulum wraz z ciałem wciągnięto i umocowano linami na stipes tak wysoko, że Jezus dostawał stopami do przymocowanej do słupa na wysokości około jednego metra podpórki – ukrzyżowanie było karą pokazową i cierpiący skazaniec musiał być widoczny całej publiczności.

Zasadniczą rolę odgrywały tu sznury, które krępowały ramiona z poprzeczną belką, a gwoździe wbite w dłonie były tylko dodatkowym cierpieniem i w wielu wypadkach w ogóle nie były używane. Stóp wcale nie przybijano gwoździami, gdyż na okaleczonych nogach skazaniec nie mógłby się utrzymywać i ciężar ciała, zwisającego na przywiązanych rękach, zaciskałby coraz bardziej zapadającą się klatkę piersiową. W takiej sytuacji śmierć ofiary, wskutek uduszenia, mogłaby nastąpić zbyt szybko. Możliwość stania przedłużała mękę (bardziej silni ukrzyżowani mogli konać nawet przez trzy dni), a o taki efekt chodziło Rzymianom. Zdarzały się sytuacje, że oprawcy potrzebowali przyspieszyć zgon na krzyżu i wówczas łamano nieszczęśnikom właśnie nogi, co radykalnie skracało czas konania.

Obok Jezusa, w identyczny sposób, przybito i zawieszono na sąsiednich słupach pozostałych dwóch przestępców.

Przepisy wymagały, aby informować publicznie jakiej zbrodni dopuścił się skazaniec, więc żołnierze, jeszcze na terenie twierdzy Antonia, przygotowali drewnianą deseczkę, na której zapisano powód tak strasznej kary. Piłat polecił, aby napis dotyczący Jezusa brzmiał: „Król Żydowski”. Dowiedzieli się o tym arcykapłani i zaprotestowali mówiąc, że właściwa byłaby treść, iż nie jest to król, ale oszust, który fałszywie podawał się za króla. W tej jednak sprawie prefekt im nie ustąpił – przecież oni sami podali mu jako powód wyroku śmierci właśnie zwrot Król Żydowski. Teraz więc tabliczka z takim napisem została przybita do słupa powyżej głowy Jezusa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz