czwartek, 5 listopada 2015

Pamięć apostołów


W swych wpisach niejednokrotnie posługiwałem się argumentem, iż apostołowie, towarzysze i świadkowie wydarzeń, które złożyły się na legendę o Jezusie Chrystusie, po prostu niewiele z tych wydarzeń rozumieli, często były dla nich niepojęte. To właśnie dlatego po latach łatwo mogli uznać za prawdziwą wersję, iż Jezus kierował się w swym postępowaniu boskim rozumem i planem.
 
Dotarły do mnie zarzuty, że przedstawiam apostołów jako bardzo prymitywnych, czy wręcz głupich, i że jest niemożliwe, aby aż tak bardzo nie dostrzegali oni prawdziwego sensu dziejących się na ich oczach zdarzeń – może więc oni dobrze wszystko widzieli i rozumieli, i prawdziwy obraz to ten, który prezentuje obecnie Kościół? 

We wcześniejszych wpisach i w swej książce Jak zostaje się Bogiem podaję szereg przykładów dostrzeżonej przeze mnie postawy i poziomu intelektuaknego apostołów i trudno byłoby je tu jeszcze raz wszystkie przywoływać. Teraz więc omówię ten problem jedynie dosyć ogólnie, ale podam też kilka dodatkowych argumentów potwierdzających moje tezy.
 
Najbliżsi uczniowie Jezusa byli prostymi, bardzo mało wykształconymi mieszkańcami Galilei i dalece nie dorównywali swemu Mistrzowi inteligencją, co ma znaczenie, ale wcale nie jest najważniejsze. Najbardziej istotne jest to, że Jezus zdawał sobie sprawę z ich niskiego poziomu i dlatego większość swych działań ukierunkowanych na dokonanie zamachu stanu w Świątyni ukrywał lub kamuflował także przed nimi. To dlatego oni niewiele rozumieli, co zresztą dokładnie zaznaczone jest w ewangeliach:


 Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać (Mk 9, 32).

Moje stanowisko w tej mierze najlepiej jednak zilustruje inny cytat.

Z początku Jego uczniowie tego nie rozumieli. Ale gdy Jezus został uwielbiony, wówczas przypomnieli sobie, że to o Nim było napisane i że tak Mu uczynili. (J 12,16)

To jest dokładnie to, co wynika z całości dokonywanych przeze mnie analiz; dopiero, gdy Jezus został uwielbiony, a więc wiele lat po śmierci i jeszcze wiele lat po stworzeniu przez Szawła Pawła koncepcji Syna Bożego, który z miłości do ludzi złożył za nich ofiarę ze swego życia, i gdy zaczęła się gwałtownie szerzyć wiara w taką wersję zdarzeń, dopiero wtedy apostołowie przypomnieli sobie, czyli ujrzeli wydarzenia w takim świetle, jak im to narzucił Paweł. W gruncie rzeczy właśnie ten cytat mógłby posłużyć dla wielu badaczy jako cenny trop dla zrozumienia całego mechanizmu powstania chrześcijaństwa, ale nie spotkałem w żadnej z licznych analiz ewangelii, by którykolwiek z autorów zwrócił na niego uwagę.

Omawiany tu problem selektywnej czy też idealizującej pamięci apostołów, oraz uznanie dosyć oczywistej prawdy, że poza tym oni mieli całkiem dobrą pamięć co do faktów i wielu wypowiedzi Jezusa, spowodowały, że ewangelie uzyskały przedziwną, dwojaką naturę. Ich autorzy podążyli w ślad za apostołami i z jednej strony przedstawiają one w większości prawdziwe wydarzenia (przemieszane chronologicznie) i słowa Jezusa (całkiem dobrze zapamiętane), a z drugiej strony cały obraz jest głęboko nieprawdziwy i ma służyć wyłącznie jako ilustracja tez wymyślonych przez Szawła Pawła. Trzeba jeszcze dodać, że nie tylko apostołowie i korzystający z ich pamięci autorzy ewangelii zostawili nam głęboko wypaczony obraz, ale i późniejsi redaktorzy Nowego Testamentu również uczynili co mogli, by obraz ten skutecznie zaciemnić rzekomo boskim światłem – polecam przypomnienie wpisów Z rodu Dawida oraz Narodziny w Betlejem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz