poniedziałek, 30 listopada 2015

Jezus nad Jordanem

Jezus przebywał nad Jordanem co najmniej miesiąc, ale nie dużo dłużej. Zamieszkał w wynajętym pomieszczeniu w jednej z pobliskich wiosek i codziennie udawał się nad rzekę, aby wysłuchiwać wielogodzinnych nauk i kazań głoszonych przez Jana Chrzciciela. 

Były to głównie namiętne wezwania do przestrzegania przykazań i zasad judaizmu, okraszane wieloma przypowieściami o mądrości Jahwe i jego praw. Ich ważną częścią były zapowiedzi nadejście Mesjasza, Zbawiciela narodu żydowskiego. Ten oczekiwany powszechnie Syn Boży miał wkrótce zstąpić na ziemię i dokonać wielkiej przemiany. Chrzciciel wyraziście opisywał straszne nieszczęścia i kataklizmy jakimi Zbawiciel będzie karał grzeszników, a z drugiej strony ukazywał wizję szczęśliwego królestwa na ziemi, które zostanie zbudowane dla cnotliwych i prawowiernych.

Wszystkie krainy żydowskie znajdowały się tym czasie pod bezpośrednią okupacją rzymską, lub były przez Rzym całkowicie podporządkowane. Imperium rządziło twardo, nawet okrutnie i było bezwzględne w egzekwowaniu wszelkich danin. Z tego powodu przemowy Jana o nadejściu Zbawiciela najczęściej traktowano jako zakamuflowaną zapowiedź wyzwolenia się spod cesarskich rządów i nastania czasu dobrobytu; te niosące nadziekazania powszechnie nazywano dobrą nowiną czyli ewangelią.

Apokaliptyczne wizje Chrzciciela o karaniu grzeszników robiły duże wrażenie na słuchaczach i wielu z nich głośno żałowało swych złych uczynków oraz deklarowało poprawę. Skruszone osoby Jan chrzcił, czyli błogosławił i polewał wodą z Jordanu na znak oczyszczenia, co z reguły było dużym przeżyciem duchowym dla przyjmujących chrzest.

Niektóre sprawy dotyczące wewnętrznych spraw żydowskich Chrzciciel poruszał wprost, bez stosowania metafor. M. in. otwarcie, bez żadnych kompromisów, atakował osoby na szczytach władzy, które jego zdaniem dopuszczały się grzechów. Dotyczyło to przede wszystkim samego władcy Galilei i Perei, Heroda Antypasa, oraz jego żony (i jednocześnie bratowej) Herodiady, którą prorok oskarżał o doprowadzenie do zawarcia tego nieczystego małżeństwa. Takie wypowiedzi wywoływały dodatkowe podniecenie i zainteresowanie plebsu, więc też jeszcze większy napływ słuchaczy, ale nie były bezpieczne.

Widok Jana Chrzciciela, jego postawa, słowa, cała działalność, były wielkim przeżyciem także dla Jezusa. W pierwszych dniach, jak wielu innych, poddał się ceremonii chrztu i został obmyty wodą z Jordanu. Jednak osoba proroka bardzo go zaintrygowała i postanowił zostać dłużej. Przez kilka tygodni regularnie wysłuchiwał wystąpień, napomnień, nauk i  przypowieści i dobrze je zapamiętywał. Jednocześnie dowiadywał się jakie pytania zadają Janowi słuchający go ludzie, jakie problemy i dylematy musi rozstrzygać i jak sobie z nimi radzi. Uważnie patrzył na zachowanie ludzi zbierających się wokół Chrzciciela i dostrzegał jak on przy pomocy swych uczniów organizuje ich, kieruje nimi i jak wszystkim narzuca swą wolę. Wiele razy obserwował ceremonię chrztów, sceny mistycznego zachwytu, przeżywanie uniesień, wpadanie w trans, a nawet niezwykłe uzdrowienia. Niewątpliwie zauważył też, że prorok Jan często otrzymuje różne dary od przychodzących ludzi i nie musi wcale się martwić o sprawy materialne. Chrzciciel był znany ze swego ascetyzmu, ale jednak i on i jego uczniowie nie mogli żyć tylko duchem świętym.

Wskazane wyżej niezwykłe zjawiska (wizje, mistyczne uniesienia, uzdrowienia) są charakterystyczne dla każdej większej zbiorowości wspólnie przeżywającej akty religijnej ekstazy. Można je zaobserwować i dzisiaj, ale w starożytnym Izraelu występowały niewątpliwie ze znacznie większą intensywnością. Jezus, bystry obserwator, doskonale je widział, zapamiętywał i dostrzegał mechanizmy nimi rządzące; był bardzo głęboko wierzącym w Boga Żydem, ale nie przeszkadzało mu to na całkiem realistyczny ogląd i zrozumienie działalności Chrzciciela.

Im dłużej trwał pobyt nad Jordanem, tym bardziej Jezusowi podobała się rola proroka, jaką pełnił Jan. Uwielbienie tłumów, szacunek, sława, a także, jak mu się wydawało, ciekawe i dosyć łatwe, wygodne życie jakie prowadził prorok, bardzo mu imponowało. Uświadomił też sobie, że w gruncie rzeczy nie jest to rola bardzo trudna i on również byłby w stanie ją wypełniać. Wiedział, że dałby radę tak samo stanąć wobec tysięcy słuchaczy, głosić podobne nauki, przypowieści, zachowywać się jak prorok. Miał oczywiście przy tym różne wątpliwości i dylematy, gdyż był zbyt inteligentny, aby nie przewidywać trudności, ale wizja była bardzo kusząca. Oczywiście pójście tą drogą teraz, w obecności Jana i tłumów, które go otaczały, było wykluczone; Chrzciciel takiego konkurenta zniszczyłby szybko i bez wahania. Mimo to, wielka idea zostania prorokiem już się w głowie Jezusa pojawiła i nie dawała mu spokoju.

Wkrótce nastąpiły wydarzenia znacznie zmieniające całą sytuację. Z Tyberiady, stolicy Heroda Antypasa, przybyli żołnierze, którzy aresztowali Jana Chrzciciela i poprowadzili go przed oblicze władcy. Krytyka rządzących jest zawsze obarczona najwyższym ryzykiem, więc Janowi groził wyrok śmierci. Jednak Antypas jeszcze w tym czasie nie odważył się na zgładzenie sławnego proroka i rozkazał tylko, aby uwięziono go w odległej, pustynnej twierdzy Macheront.

Zebrane nad Jordanem rzesze ludzkie, którym nagle zabrano proroka, nauczyciela i jednocześnie wielką atrakcję, z żalem rozeszły się po całej Palestynie. W drogę powrotną do Galilei ruszył również Jezus. 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz