Wiadomości
o pojawieniu się nad jeziorem Genezaret interesującego
duszpasterza, nauczyciela i kaznodziei, a w dodatku skutecznego
uzdrowiciela, nie rozpowszechniły się jeszcze poza Galileą, ale
większość zainteresowanych osób już o nim co nieco wiedziała.
Dotyczyło to zwłaszcza ludzi potrzebujących pomocy w odzyskaniu
zdrowia oraz plejady wędrownych kapłanów i pseudo-proroków,
zawsze ciekawych ewentualnej konkurencji na rynku przywódców
duchowych.
Wkrótce
o Jezusie usłyszał także uwięziony w twierdzy Macheront Jan
Chrzciciel. On jako prorok (chociaż sam temu zaprzeczał)
wielokrotnie zapowiadający nadejście Mesjasza, (które miało być
poprzedzone nadejściem proroka Eliasza), był szczególnie
zaintrygowany nową osobą w tym światku. Nic wcześniej nie wiedział
o Jezusie, nie rozmawiał z nim nad Jordanem i chociaż go chrzcił,
to nie zwrócił wtedy na niego żadnej uwagi. Teraz więc wysłał
kilku swych uczniów, towarzyszących mu wciąż w więzieniu, aby
odszukali tego nowego proroka i dowiedzieli się, czy to nie on jest
oczekiwanym Zbawicielem.
Uczniowie Jana dotarli do Jezusa i zadali mu zlecone pytania. Odpowiedź jaką uzyskali była niejednoznaczna. Jezus był zbyt inteligentny, aby potwierdzać wprost, że jest wybrańcem bożym, Mesjaszem – przecież następne zdanie z pewnością by brzmiało: To zademonstruj nam teraz swą moc. Nie chciał też stanowczo zaprzeczać, aby źle tego nie zrozumieli otaczający go ludzie, ufający jego nadzwyczajnym możliwościom. Odrzekł więc: Popatrzcie jakie dobre wyniki mam w uzdrawianiu i sami wyciągajcie wnioski. Taka odpowiedź, niczego nie przesądzająca, została zaniesiona Janowi Chrzcicielowi. Jemu zaś nie zostało dużo czasu na zastanawianie się, co Jezus w ten sposób chciał oznajmić, bowiem już wkrótce król Herod Antypas kazał ściąć mu głowę.
Uczniowie Jana dotarli do Jezusa i zadali mu zlecone pytania. Odpowiedź jaką uzyskali była niejednoznaczna. Jezus był zbyt inteligentny, aby potwierdzać wprost, że jest wybrańcem bożym, Mesjaszem – przecież następne zdanie z pewnością by brzmiało: To zademonstruj nam teraz swą moc. Nie chciał też stanowczo zaprzeczać, aby źle tego nie zrozumieli otaczający go ludzie, ufający jego nadzwyczajnym możliwościom. Odrzekł więc: Popatrzcie jakie dobre wyniki mam w uzdrawianiu i sami wyciągajcie wnioski. Taka odpowiedź, niczego nie przesądzająca, została zaniesiona Janowi Chrzcicielowi. Jemu zaś nie zostało dużo czasu na zastanawianie się, co Jezus w ten sposób chciał oznajmić, bowiem już wkrótce król Herod Antypas kazał ściąć mu głowę.
Wieść o tragicznej śmierci Chrzciciela była dla Jezusa szokująca. Od razu przyszła mu do głowy straszna myśl, że może Antypas rozpoczął w ten sposób wojnę z różnymi prorokami i kaznodziejami krążącymi po jego domenie, czyli po Galilei i Perei. Często wchodzili oni w rolę trybunów ludowych i wtrącali się do polityki, a zwłaszcza chętnie krytykowali władzę – tak właśnie czynił Chrzciciel. Jeżeli to prawda, to nad Jezusem, który starał się naśladować Jana, również zawisło wielkie niebezpieczeństwo. Nie można było ryzykować. Jezus zakazał swym uczniom, aby komukolwiek ujawniali gdzie on się udał, pospiesznie wsiadł do łodzi i odpłynął, aby ukryć się na jałowych i bezludnych obszarach, licznie występujących wokół Genezaretu.
Po
kilku dniach do Kafarnaum dotarło więcej szczegółów o zbrodni w
Tyberiadzie. Jan Chrzciciel został zamordowany dla zaspokojenia
krwawej żądzy swojego śmiertelnego wroga, pamiętliwej małżonki
królewskiej, Herodiady. Wykorzystała ona urodę i umiejętność
tańca córki Salome i uknuła perfidną intrygę, w wyniku której
król - mąż został przymuszony do ofiarowania jej głowy proroka.
Sprawa więc się wyjaśniła - to nie było polowanie na
kaznodziei – Jezus mógł spokojnie wrócić do domu i dalej
prowadzić swą działalność.
Wielu
Galilejczyków w tym czasie już słyszało, że sam wielki prorok
Jan Chrzciciel był zainteresowany Jezusem i brał pod uwagę, że
może on być Mesjaszem. Trudno się więc dziwić, że i zwykli
ludzie zaczęli się zastanawiać kim on naprawdę jest?
Niektórzy powtarzali pytanie zasugerowane przez Jana: Czy on nie
jest Zbawicielem, Mesjaszem?,
ale rozważano też inne możliwości: Może jest to prorok
Eliasz, ewentualnie jakiś inny prorok, a może to zmartwychwstał
sam Chrzciciel? Tak czy inaczej, nikt w okolicy już w nie wątpił,
że Jezus jest wielkim prorokiem, co najmniej następcą Jana
Chrzciciela i zaczęto uważnie mu się przyglądać, z nadzieją, że uczyni jakiś cud.
Ta
sytuacja, wraz z charyzmą Jezusa spowodowały, że wśród
przychodzących na spotkania z nim znaleźli się chętni, aby się
do niego przyłączyć na stałe. Dla niektórych możliwość, że staną się uczniami
proroka, a może nawet będą służyć samemu Mesjaszowi, była bardzo
intrygująca i pociągająca. Pojawiły
się również kobiety, niektóre wdzięczne za uzdrowienie, inne
zafascynowane osobowością Jezusa, jego siłą charakteru, oraz tym,
że był wciąż młodym, raczej atrakcyjnym mężczyzną i nadal
wolnego stanu. Niektóre z nich, wcale nie biedne, były nawet
zdeterminowane, aby przyłączyć się do grupy. Jezus nie zawsze,
ale czasami godził się na to i stopniowo
jego ekipa rozbudowywała się.
Obecność
nowych uczniów wymusiła pewne zmiany w
dotychczasowej organizacji funkcjonowania zespołu. Zasoby materialne
nie były nadzwyczajne, ale wystarczające, aby wkrótce dla Jezusa i jego najbliższych został
wybudowany w Kafarnaum nowy, duży, porządny dom. Nadal jego
najbliższymi współpracownikami byli miejscowi rybacy z Szymonem
na czele, ale teraz bezpośrednio z nim zamieszkali uczniowie pochodzący z
innych miejscowości. Znalazły się tam również kobiety, które
zgodził się przyjąć, a które zajmowały się prowadzeniem
gospodarstwa, kuchnią, bieżącymi pracami.
Liczba
osób utrzymujących się z pracy Jezusa znacząco powiększyła się,
a dochody nie zawsze były regularne – nie wszystkie odwiedzane
mieściny były dostatecznie ludne, bogate, chętne w ofiarach –
więc zdarzały się okresy niedostatku. W takich sytuacjach ciężar
utrzymania całej grupy brały na siebie kobiety, z których kilka
było dosyć bogatych. Były to rzadkie momenty i nie możne było
korzystać z tego nagminnie, ale zdarzały się.
Na co dzień
zasadnicze i wystarczające dochody nadal zapewniała działalność
Jezusa. Wprowadzone
w niej zostały pewne innowacje. Przed każdą wyprawą Jezus zaczął
rozsyłać swych uczniów, aby dokonywali rozpoznania do jakich
miejscowości warto się udać, jak zasobni są tam mieszkańcy, jacy
są tam znaczący chorzy, kto jest bogaty, itp. Dzięki temu sytuacja
stabilizowała się i pozostało tylko nadal organizować wyprawy
piesze i łodzią, aby we wsiach i miasteczkach spotykać się z
tłumami ciekawych, głosić kazania, nauczać i uzdrawiać.
Szczególnie uzdrawiać, bo głównie po to zaczęli docierać do
Jezusa ludzie z coraz bardziej odległych stron całej Palestyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz