niedziela, 10 stycznia 2016

Droga do Kany Galilejskiej

Po kilkunastu dniach ostrożnych zabiegów Józef z Arymatei i Nikodem uzyskali nieoficjalną audiencję w pałacu Heroda, obecnej siedzibie cesarskiego namiestnika. Reakcja Piłata okazała się zgodna z przewidywaniami. W poufnej rozmowie sam na sam stwierdził on, że problemy religii mojżeszowej go nie interesują. Ewentualne pojawienie się na ziemi posłańca Jahwe, zwanego Synem Bożym czy też Królem Izraela, który chce rządzić w świątyni jerozolimskiej, to wewnętrzna sprawa żydowska, pod niepodważalnym warunkiem, że nie doprowadzi to do wystąpień przeciwko Rzymowi i zakłócenia płacenia podatków. Jeżeli obecni arcykapłani uciekną przed tym Mesjaszem, to on ich bronić nie będzie. O ile ten nowy pomazaniec zagwarantuje całkowite podporządkowanie się zwierzchności Imperium, to prefekt go zaakceptuje, a nawet poprze, gdyż Kajfasz i Annasz są bardzo przewrotni i nie można im w ogóle ufać. Oczywiście to spotkanie pozostaje w całkowitej dyskrecji, a dokładnie to Piłat nic nie wie o żadnych planach faryzeuszy, ani o jakimś Mesjaszu – tej rozmowy nie było.

Piłat głośno tego nie powiedział, ale otrzymana informacja, że szykuje się zawzięta walka wśród samych Żydów o władzę nad świątynią, bardzo go ucieszyła. Reguła „dziel i rządź” była naczelną zasadą postępowania Cesarstwa w podbitych prowincjach, a teraz właśnie pojawiała się szansą na poważny konflikt między mieszkańcami tej trudnej do zarządzania i niespokojnej krainy. Prefekt w żadnym wypadku nie zamierzał przeszkadzać w narastaniu rywalizacji i niech trwa ona jak najdłużej. Wcześniej czy później obie strony przyjdą do niego z prośbą o arbitraż, o wskazanie zwycięzcy, o rozstrzygnięcie, a właśnie taka rola najbardziej mu odpowiadała.

Józef i Nikodem byli bardzo usatysfakcjonowani rezultatem spotkania, a ucieszył się też Szymon Trędowaty. Oczywiście wszyscy oni dobrze wiedzieli jakie są prawdziwe motywy Piłata, ale właśnie na nie liczyli. Ich realnym wrogiem byli arcykapłani i zagwarantowanie neutralności prefekta było warunkiem niezbędnym podjęcia walki z nimi. Natomiast uzyskana dodatkowo deklaracja przychylności Piłata ogromnie podnosiła szanse powodzenia całego anty arcykapłańskiego spisku, a nawet czyniła go prawie pewnym. Można było rozpoczynać.

W tym jednak miejscu Szymon Faryzeusz postanowił być przezorny. Jezus był silną osobowością, bardzo niezależną, ale właśnie to trochę Szymona niepokoiło – czy nie popełni on jakichś błędów, albo czy nie stanie się zbyt samodzielny. Szymon przemyślał to i wysłał do Kafarnaum ponownie syna Łazarza, ale polecił mu teraz, by nie tylko umówił kolejne poufne spotkanie, ale też by zwrócił się do Jezusa z prośbą, że chce zostać jego uczniem. Stała obecność Łazarza w grupie otaczającej Mesjasza wydała się Szymonowi najlepszym zabezpieczeniem i sposobem kontroli sytuacji.

Łazarz dotarł do Kafarnaum i dokładnie wypełnił polecenie ojca, ale spotkało go duże rozczarowanie. Jezus nie zgodził się, by przyłączył się on na stałe do niego. Odmowę swą umotywował tym, że Łazarz, jako bardzo bogaty młodzieniec, wykształcony w Jerozolimie, nie pasuję do jego uczniów, ludzi ubogich i prostych - gdyby był biedakiem to owszem, ale obecnie nie. W rzeczywistości Jezus doskonale zrozumiał, jaką rolę miałby pełnić przy nim Łazarz i wcale mu się to nie spodobało – odczytał to jako brak zaufania ze strony Szymona, a był na to zbyt dumny.

Gdy Łazarz przekazał ojcu, że Jezus nie zgodził się, aby został on jego uczniem, Szymon pojął, że popełnił błąd. Oczywiście domyślił się motywów odmowy i musiał je zaakceptować, ale problem jednak pozostał i nawet nabrzmiał. Jezus ma ogromną szansę, że w nieodległym czasie stanie się Królem Izraela, najważniejszą postacią w świecie żydowskim, a właśnie pokazał, że nie będzie zbyt łatwo ulegał swym jerozolimskim protektorom. Coś więc trzeba zrobić, aby nie mógł nigdy zapomnieć o ludziach, którzy mu pomogli i skierowali na sam szczyt.

Szymon ponownie przemyślał wszystko i opracował nową taktykę - tego typu sprawy załatwia się wśród poważnych ludzi poprzez związki rodzinne, zaaranżowane małżeństwa. W tej sytuacji całkiem sensowne byłoby, aby Jezus ożenił się z jedną z córek Szymona, na przykład z Marią, która ewidentnie mu się podoba. Tę sympatię warto będzie podtrzymywać, ale na ożenek jest jeszcze za wcześnie, bo co będzie, jeżeli coś się w spisku nie uda; zostawmy to na czas po wygranej. Można natomiast kwestie połączenia rodzin (i interesów) załatwić delikatniej, na przykład poprzez małżeństwo Łazarza z którąś z dorastających sióstr Jezusa, które mieszkają w Nazarecie. Jezus jest obecnie skonfliktowany ze swą matką i rodzeństwem, ale to nie jest poważna sprawa i łatwo to naprawić.

Szymon z synem udali się do Kafarnaum, a następnie do Nazaretu i wszystko pomyślnie załatwili. Jezus nie miał nic przeciwko pogodzeniu się z matką, dawne pretensje już bardzo osłabły i przestały mieć znaczenie. Spodobał mu się także pomysł ożenku bogatego Łazarza ze swoją siostrą – to jednak wyglądało całkiem inaczej niż kontrolowanie go z pozycji ucznia. 

Również Maria ucieszyła się z możliwości pogodzenia się z najstarszym synem i zyskania dla córki doskonałej partii na męża. Uroczystość weselna będzie aktem zaślubin i połączenia się rodów oraz jednocześnie momentem pojednania się matki i syna. Wesele zgodnie z tradycją organizuje rodzina oblubienicy i powinno ono odbyć się w Nazarecie, ale pojawia się tu wielki problem. Jezus jest wciąż wygnańcem ze swego rodzinnego miasta i pod groźbą śmierci nie może tu przyjść. W tej sytuacji Maria zdecydowała się urządzić uroczystości w odległej ok. 10 km Kanie Galilejskiej, skąd pochodziła i gdzie miała krewnych.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz