Przemyślenia
i wnioski jakie uzgodnił Szymon Faryzeusz Trędowaty ze swymi
przyjaciółmi z sanhedrynu, były dopiero wstępem do bardzo trudnej
i niebezpiecznej gry, ale niczego nie należało zaniedbywać także
na tym etapie. Jednym z warunków przyszłego sukcesu było
zapewnienie pewnej i oczywiście tajnej łączności między nimi, a
Jezusem Galilejczykiem. Szymon postanowił wykorzystać do tego
Łazarza - komu mógł bardziej zaufać niż synowi. Teraz więc
wysłał go do Kafarnaum, aby dyskretnie przekazał Jezusowi, że
jest on ponownie oczekiwany w Betanii i uprzedził proroka, że
sprawa jest poufna i ważna. Niespodziewane zaproszenie zostało
przyjęte z dużym zaciekawieniem.
Kilka
dni później Jezus i wiernie towarzyszący mu uczniowie znów
dotarli do Betanii. W domu Szymona jego córki Marta i Maria, tak jak poprzednio,
przyjęły ich bardzo serdecznie, ale ich ojciec nie pokazywał się.
Dopiero późno w nocy, gdy wszyscy już zasnęli, Łazarz zabrał
Jezusa do innych pomieszczeń, gdzie oczekiwał Szymon. Wkrótce,
korzystając z ciemności, skrycie dotarli tu z Jerozolimy Józef z Arymatei i Nikodem.
Konspiracyjne warunki i obecność aż trzech osób ze szczytów żydowskich elit
gwarantowała, że rozmowa jest absolutnie poważna.
Jezus
wysłuchał propozycji udziału w Wielkim Planie z najwyższym
zainteresowaniem. Oferta wielkich jerozolimskich polityków i bogaczy
zgodnie z którą on sam jako Mesjasz miałby po jakimś czasie
stanąć na czele narodu żydowskiego i panować w świątyni
jerozolimskiej, była oszałamiająca. Rozmówcy przedstawiali to
przedsięwzięcie jako wymagające wysiłku, długotrwałe, trudne,
nawet niebezpieczne, jednak całkowicie realne. Poruszyli też sprawę
zasadniczą, czyli możliwą reakcję Rzymian na ewentualne kroki
spiskowców, ale zapewnili, że ta przeszkoda jest do pokonania.
Jednocześnie sami zadeklarowali udział w przedsięwzięciu i jak
najdalej idącą pomoc w realizacji podstawowej, najważniejszej i
najbardziej złożonej części, jaka przypadała Jezusowi.
Wyjaśnili, że oni też ponoszą ryzyko – może nie aż tak duże
jak on, ale to jemu miały przypaść największe korzyści. Stałym
motywem w ich argumentach było przypominanie, że dopóki Kajfasz i
Annasz stoją na czele świątyni, to nie tylko wszyscy tu obecni,
ale i cały naród żydowski jest zagrożony – a przecież można
by pod mądrymi rządami stworzyć całkiem szczęśliwe królestwo
dla całego Izraela.
Jezusa
ta niezwykła propozycja napełniła wielką dumą. Był oczywiście
zbyt inteligentny, by nie dostrzegać trudności i niebezpieczeństw,
ale też miał bardzo wysokie poczucie własnej wartości i królewska
oferta jeszcze dodatkowo podniosła je. Wiedział już jak bardzo
łatwo jest kierować prostymi ludźmi, jak im imponować, jak
wykorzystywać ich nadzieję, strach, potrzeby – robił to niemal
codziennie od kilku lat jako prorok i może to robić jeszcze
skuteczniej w przyszłości jako Mesjasz. Zwłaszcza, że bycie nadal
zwykłym nauczycielem i uzdrowicielem trochę mu się już zaczynało
nudzić, a pojawiające się przed nim zadanie było nadzwyczaj ekscytująca.
Najważniejsze jednak w tym wszystkim było to, że on wciąż
wierzył, iż Jahwe otacza go szczególną opieką – niegdyś
uratował go w ostatniej chwili przed śmiercią z rąk
Nazaretańczyków, a później dał mu niezwykłą moc uzdrawiania i
pozwolił spełnić marzenia o zostaniu prorokiem. Obecna propozycja
wyglądała na kolejny dar z nieba. Jezus zgodził się.
Wszyscy
czuli wagę powziętych decyzji, ale też wiedzieli, że zanim
rozpoczną jakiekolwiek dalsze działania, konieczne jest spełnienie
warunku podstawowego: trzeba zapewnić sobie co najmniej
neutralności Rzymian, a dokładniej muszą mieć jasno określone
stanowisko rzymskiego prefekta, co do możliwości zmiany
arcykapłana. Bez tego cały spisek nie miałby najmniejszych szans,
a co za tym idzie i jakiegokolwiek sensu. Zadania poinformowania i
ustalenia stanowiska prefekta podjęli się Józef z Arymatei i
Nikodem – jako członkowie sanhedrynu posiadali różne możliwości,
aby poprosić Piłata o rozmowę. Mieli też znajomych wśród dworu
cesarskiego namiestnika i jego małżonki, więc mogli uczynić to
zachowując niezbędną dyskrecję przed arcykapłanami. Jeżeli
stanowisko Piłata będzie przychylne, to wówczas spotkają się
ponownie, by przejść do części praktycznej, omówić szczegóły
i przygotować Jezusa do dalszych kroków.
Jezus
wracał do Kafarnaum bardzo podekscytowany, cały zaprzątnięty
myślami o oczekującym go zadaniu i wyobrażeniami przyszłego
tryumfu. Towarzyszący mu uczniowie nic nie wiedzieli o celu wizyt w
Betanii i nie całkiem byli z nich zadowoleni, bowiem droga nad
Genezaret zajmowała dobrych kilka dni. W czasie tej wędrówki
ciągle zaaferowany Jezus nie mógł się powstrzymać - musiał to
sprawdzić - i zadał im nagle pytanie: „Za kogo mnie ludzie
uważają?” Trochę zaskoczeni uczniowie zaczęli zgadywać, że
może za jakiegoś proroka, albo za Eliasza, czy też za
zmartwychwstałego Chrzciciela. Wreszcie Szymon Rybak znalazł
właściwy trop i powiedział „Ty jesteś Mesjasz”. Jezus
się uspokoił – a więc jego kalkulacje nie są bezpodstawne,
przekonanie ludzi, że jest Synem Bożym nie musi być wcale bardzo
trudne. Na razie jednak zakazał uczniom by to rozgłaszali, było na
to jeszcze za wcześnie; trzeba czekać na znak z Betanii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz