wtorek, 16 czerwca 2015

Syn Człowieczy


Ostatnimi wpisami odbiegłem dosyć daleko od bezpośredniej historii Jezusa z Nazaretu, a wciąż są do omówienia kolejne istotne wątki związane z jego osobą, więc czas wrócić do zasadniczego tematu i po części przypomnieć o co tam chodziło.

Najważniejszym argumentem Jezusa w podjętej próbie zdobycia panowania nad Świątynia Jerozolimska było przekonanie jak najszerszych rzesz Żydów zamieszkujących ówczesną Palestynę, że to on jest prawdziwym Mesjaszem, Synem Bożym. Dla wszystkich więc powinno być wówczas oczywiste, że to takiej boskiej osobie należy się najwyższy tron w Jerozolimie, panowanie nad świątynią, arcykapłanami, kapłanami, sanhedrynem, lewitami, urzędnikami, całym ludem, wszystkim. Budowaniu wizji Mesjasza podporządkowane są więc wszystkie czyny Jezusa: uzdrowienia, przypowieści, świetlana wizja przyszłego królestwa, obiecywanie nagród dla zwolenników, straszenie okrutnymi karami wątpiących, budowane legend o cudach i nadzwyczajnych możliwościach, otaczanie się orszakiem uczniów, stosowny strój, przemowy "jak by miał władzę" i wiele dalszych działań.

Zwracałem już uwagę na poniższy cytat, gdyż jest on sednem całego programu Jezusa, przenośnym, ale jednoznacznym wskazaniem celu jego działalności, więc warto go przypominać:

Mówił im dalej: „Czy po to wnosi się światło, by je postawić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, aby je postawić na świeczniku? Nie ma bowiem nic ukrytego,  co by nie miało wyjść na jaw. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha”. Mk 4, 21-23

Także dzisiaj powiedzenie "znaleźć się na świeczniku" jest oczywiste, a było takie też w starożytności. Mniej bezpośredni, ale również niezbyt trudny do rozszyfrowania jest inny cytat:

Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca,  gdzie by głowę mógł oprzeć. Mt 8, 20  

Tu trzeba tylko się zastanowić jaki budynek, jakie pomieszczenie jest wystarczająco godne, by mógł w nim zamieszkać Mesjasz, Syn Człowieczy, przedstawiciel Boga na Ziemi - czy nie należy mu się najwspanialsze miejsce jakie tylko istnieje w Palestynie i czy nie jest to przypadkiem Świątynia Jerozolimska?

Warto tu zatrzymać się nad zagadnieniem stosowania przez Jezusa odpowiedniej tytulatury wobec swojej osoby. W Starym Testamencie występuje kilka zwrotów nazywających i jednocześnie charakteryzujących Mesjasza: Syn Boży, Syn Człowieczy, Zbawiciel, Odkupiciel, Król Izraela, Syn Gwiazdy, Syn Dawida i tym podobne. Sam Jezus najczęściej stosował wobec siebie określenie Syn Człowieczy. Ponieważ, jak to wykazałem w pierwszych wpisach, nie pochodził z rodu Dawida ani nie urodził się w Betlejem, taki tytuł Mesjasza był najwygodniejszy, gdyż nie odbiegał od stanu faktycznego, a jednocześnie miał biblijny charakter. Natomiast nigdy nie zaprzeczał i chętnie słuchał, gdy inni nazywali go Synem Bożym lub Synem Dawida. W sytuacji gdy zagrażało to podważeniem jego boskiego posłannictwa, Jezus potrafił obalić argumenty odnośnie zasady pochodzenia Mesjasza od króla Dawida - polecam przypomnienie wpisu Z rodu Dawida? Jednak gdy nie było takich zagrożeń, to bardzo życzliwie reagował na miano Syn Dawida. Dostrzegali to przychodzący do niego ludzie i używali go wyjątkowo często, gdy zwracali się z prośbami o uzdrowienia. Jezus, mimo że sam nie stosował tego zwrotu, lubił go i był zadowolony, gdy publicznie tytułowano go w ten sposób. Określenie to wprost wskazywało, że to on, Jezus Mesjasz, jest spadkobiercą największego króla żydowskiego, Dawida, i oczywiście z tego powodu ma naturalne prawo do jego tronu i władania Izraelem.

Całe więc mesjańskie przedsięwzięcie
Jezusa było nadzwyczaj dobrze przygotowane i zorganizowane i pozostawała tylko wątpliwość:

Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi gdy przyjdzie? Łk 18, 8

Owszem, lud mu uwierzył! Tyle, że sam oczekiwał od Mesjasza pokazania cudownych czynów i nie wyobrażał sobie, że Syn Boży potrzebuje jego pomocy. Trudno więc się dziwić, że w rzeczywistości nikt palcem nie kiwnął w jego sprawie (oprócz wiernego Judasza i kilku utajonych współspiskowców). A co najgorsze, to arcykapłani, którzy uwierzyli, ale nie do końca i postanowili go sprawdzić, zmusić do ujawnienia się, nawet torturą i śmiercią doprowadzić do poznania prawdy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz