piątek, 19 czerwca 2015

Żeby on już zapłonął



Wielka praca, by zgromadzić jak największe rzesze ludzi wierzących, że Jezus jest Mesjaszem, odbywała się głównie na terenie Galilei, oraz podczas wypraw do innych okolicznych krain, zamieszkałych przez żydów. Tam uwierzyło w niego tysiące ludzi, ale też nie odbywało to się bez problemów:

Biada nie pokutującym miastom. Wtedy począł czynić wyrzuty miastom, w których najwięcej Jego cudów się dokonało, że się nie nawróciły. „Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się  nawróciły. Toteż powiadam wam: Tyrowi i Sydonowi lżej będzie w dzień sądu niż wam. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego. Toteż powiadam wam: Ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu niż tobie”. Mt 11, 20-24

Warto zwrócić tu uwagę na kilka interesujących momentów. Miastom grozi się dlatego, że się nie nawróciły, czyli nie uwierzyły, iż to Jezus jest Mesjaszem, a właśnie to jest w tym momencie absolutnym jego priorytetem. Co ciekawe, wśród tych miast jest wymienione Kafarnaum, gdzie, wydawałoby się, dosyć udanie rozpoczynał swą publiczną działalność i gdzie później mieszkał. Reguła, że trudno być prorokiem we własnym kraju, znów zadziałała. Słowa Jezusa o nadchodzącym dniu sądu, strąceniu do Otchłani i o losie zrównanej z ziemią Sodomy to zapowiedzi robiące wówczas niewątpliwie mocne wrażenie i pewnie wystarczające, by niektórzy dotychczas wątpiący nawrócili się. Ważniejsze jest tu jednak, że Jezus wręcz wprost mówi, w jakim celu dokonywał tam uzdrowień i cudów - nie robił tego po to, by pomagać chorym i potrzebującym, lecz by wywrzeć odpowiednie wrażenie na mieszkańcach odwiedzanych miejscowości i skłonić ich do uwierzenia w jego boskie posłannictwo. Jest to etap gromadzenia zwolenników i każdy sposób zdobycia jak najszerszego poparcia przez Żydów, także straszenie i groźby, jest użyteczny.

A więc mimo sukcesów, były też porażki i to tam gdzie Jezus najczęściej przebywał. Można ocenić, że oswojenie się ludzi z Jezusem, zbyt częsty kontakt z nim, kolejne, podobne uzdrowienia, kolejne, podobne przypowieści, osłabiały pierwsze wrażenie, zaskoczenie niecodzienną postacią proroka, podziw, urok nowości. Wcale więc nie jest pewne, czy włożenie jeszcze większej pracy, więcej wypraw, więcej prezentowania się jako Mesjasz tym samym ludziom, przyniosłoby pożądany efekt dalszego wzrostu popularności. Można wątpić i Jezus zdawał sobie z tego sprawę. Całej działalności mesjańskiej, będącej jednocześnie przygotowaniem do zamachu stanu, nie należało zbyt długo przeciągać; mogło to stać się nieefetywne, a groźba zdekonspirowania się przed arcykapłanami rosła. Poza tym Jezusowi także było tęskno do zamieszkania w Świątyni Jereozolimskiej i objęcia rządów.  

Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął! Łk 12, 49

Mimo zasygnalizowanych problemów, można było ocenić, że ilość wierzących w Jezusa ludzi z prowincji była wystarczająco duża dla przygotowywanej akcji. Tydzień przed Paschą przybędą oni jak co roku do Świątyni i wówczas pojawi się wśród nich Jezus Mesjasz, jako zapowiadany Król Izraela i na fali entuzjazmu publiczności osiągnie cel. Tak, ale w krytycznym momencie publicznością będą nie tylko ludzie z prowincji, głównie z Galilei, ale także miejscowi, Jerozolimczycy, i to w przeważającej mierze. Jak oni zareagują, jak ich szybko i skutecznie przekonać, że właśnie nadszedł zapowiadany Mesjasz?

Wcześniej Jezus w samej stolicy nie prowadził żadnych akcji mesjańskich. Realizacja podobnych działań jak na prowincji -  uzdrowienia, przypowieści, orszak uczniów, strój i władcze gesty i słowa Mesjasza - wśród  kapłanów, faryzeuszy uczonych w piśmie, starszych ludu, studentów jeszybotów, saduceuszy, stołecznych mędrków i cyników, mogłaby szybko skończyć się porażką lub kompromitacją. Nawet Jan Chrzciciel nie przyznawał się wobec tego grona, że jest prorokiem i Jezus też wolał nie ryzykować zbyt wcześnie. Jednak przed samym wjazdem na osiołku po władzę, warto było zrobić coś jak najbardziej spektakularnego, coś co może przekonać w tym momencie do Jezusa chociaż część Jerozolimczyków i pozwoli by pogłoski o nadzwyczajnej postaci, jaka zbliża się do miasta, zaczęły być powtarzane z ust do ust wśród jego mieszkańców.

W tym właśnie celu przygotowany został specjalny pokaz, widowisko które powinno wywrzeć właściwy, pożądany w tym momencie efekt. Wszystkie poprzednie głośne cuda Jezusa: zamiana wody w wino, rozmnożenie ryb i chleba, chodzenie po wodzie, były dziełami przypadku, splotu okoliczności, reakcji nieświadomych ludzi i zwłaszcza narastania legend - polecam przypomnienie wpisów Zbyt dużo chlebów i ryb, Jak daleko do brzegu? oraz In vino veritas. Ostatni ze sławnych cudów Jezusa, czyli Wskrzeszenie Łazarza, to całkiem inna historia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz