W
nocy Jezus wrócił do swych uczniów na Górę Oliwną i spędził
tam z nimi cały następny dzień, środę. Był to trudny czas
oczekiwania na to co załatwią Józef z Arymatei i Nikodem na dworze
Piłata, oraz co ustalą w kwestii aktualnych więźniów
arcykapłanów.
Mimo,
iż plan przyjęty w nocy u Szymona Trędowatego miał dosyć realne
podstawy, był też obarczony wielkim ryzykiem i Jezus doskonale
zdawał sobie z tego sprawę. Targały nim liczne wątpliwości, a w
dodatku tylko on z całej swej grupy wiedział, że został już
przez sanhedryn skazany na śmierć. Co prawda wykonanie wyroku
zostało zawieszone i dziś nie powinno mu jeszcze nic grozić, ale
świadomość bycia skazańcem bardzo źle wpływała na jego
nastrój. Ponadto musiał jakoś utrzymać przy sobie około stu nadal towarzyszących mu starych i nowych uczniów - mogli być mu jeszcze bardzo potrzebni. Aby ich czymś
zająć, nie pozwolić by mieli zbyt wiele czasu na myślenie, na
jakieś wątpliwości co do jego osoby i co do sensu całej tej
wyprawy do Jerozolimy, Jezus bardzo dużo tego dnia do nich
przemawiał, opowiadał, nauczał.
Cała
sytuacja i nastrój jaki go przepełniał sprawiały, że wszystkie
te przemowy były obarczone nutą tragizmu, przygnębienia, a czasami
też mistycznych uniesień – szukał wciąż nadziei w opiekuńczej
przychylności samego Jahwe. Mówił więc o początku boleści, o
potrzebie czujności, o prześladowaniu uczniów, o zniszczeniu
świątyni i znakach to zapowiadających, o fałszywych prorokach, o
sługach wiernych i niewiernych, o sądzie ostatecznym, gdzie będzie
płacz i zgrzytanie zębów i o podobnych sprawach. Jego charyzma
powodowała, że wszyscy uczniowie słuchali go jak zawsze z
podziwem, nadal nic nie rozumiejąc z tego co się faktycznie dzieje. Gdy minął
wreszcie ten trudny dzień, późnym wieczorem Jezus, jedynie w
towarzystwie zaufanego Judasza, ponownie udał się do Betanii, gdzie czekali
już, jak i wczoraj, wszyscy spiskowcy.
Wiadomości przyniesione
przez Józefa z Arymatei i Nikodema były pomyślne. W poufnej
rozmowie z nimi prefekt Piłat z Pontu zapewnił, że nie ma nic
przeciwko temu, aby Jezus zdołał uratować się przed czyhającymi na niego
arcykapłanami. Kajfasz i Annasz są nielojalni wobec Imperium i prefekt w żadnym wypadku nie stanie po ich stronie. Już niegdyś oświadczył, że
nie ma zastrzeżeń do działalności Mesjasza z Galilei, pod
warunkiem, że nie zagrozi on interesom Rzymu. Piłat obecnie wie, że
Jezus publicznie zadeklarował, że to co cesarskie należy oddać
cesarzowi, i docenia, że dał przy tym jednoznaczny przykład monety
z wizerunkiem Imperatora – prefekt pochwala taka postawę, więc
postara się mu pomóc, na ile będzie mógł.
Józef
i Nikodem dodali, że rozmawiali w tej sprawie też z żoną Piłata,
którą dosyć dobrze znają, a która zapewniła, że przypilnuje i
przypomni mężowi, by wywiązał się ze swej obietnicy.
Następnie
Józef i Nikodem przekazali czego dowiedzieli się od straży
świątynnej. Aktualnie arcykapłani nie trzymają w lochach ani
jednego więźnia czy skazańca i nie prowadzi się
żadnych działań śledczych, które mogłyby zaowocować jakimiś
aresztowaniami jeszcze przed Paschą. Rzymianie mają schwytanych dwóch zbójców, ale oni, jako więźniowie prefekta, nie
wchodzą w grę w kwestii ułaskawienia. Jest natomiast inna istotna
sprawa – straż świątynna otrzymała rozkaz, aby więcej nie
wpuszczać do Jerozolimy żadnej zorganizowanej grupy uczniów Jezusa
oraz pilnie informować arcykapłanów, gdyby ci Galilejczycy chcieli
dostać się na świątynny dziedziniec. Ta wiadomość dowodziła,
że arcykapłani rzeczywiście bardzo obawiali się, że Jezus ze
swymi ludźmi może wywołać rebelię, która mogłaby mieć
nieobliczalne konsekwencje, gdyby przyłączyli się do niej
mieszkańcy stolicy.
Wszystkie
informacje były w zasadzie pomyślne, a szczególnie zapewnienia
uzyskane od Piłata. Jezus zaczął więc nabierać otuchy, że
wszystko może skończyć się pomyślnie. Deklaracja pomocy hegemona
Judei uprawniała do optymizmu. Rozkazy dla straży w kwestii
Galilejczyków nie były znaczącą przeszkodą, bowiem nikt nie zamierzał
siłą wdzierać się i atakować świątyni - plan był znacznie
bardziej wyrafinowany. Po głębszym zastanowieniu się Jezus
oświadczył, że decyduje się na realizację dalszych uzgodnionych
kroków: chce zaryzykować i oddać się w ręce arcykapłanów. Bardzo nie chciał wracać przegrany do Galilei i gotów
był nawet narazić się na największe niebezpieczeństwo.
Wobec
tej deklaracji Szymon Trędowaty poinformował go, że znalazł
dobre miejsce do ukrycia się i odpoczynku przez cały czwartek dla
niego i wszystkich uczniów. Jutro z rana jego wtajemniczony i
sprawdzony sługa zaprowadzi ich do dużego domu na przedmieściach
Jerozolimy, którego właścicielką jest zaufana kobieta. Starczy w
nim miejsca nawet dla tak dużej grupy i będą mogli tam zjeść też
wieczerzę. Dom ten zna również Łazarz i w czwartek wieczorem
przyjdzie do nich, aby przekazać Jezusowi ostatnie informacje z
miasta, a zwłaszcza czy nic się nie zmieniło w kwestii więźniów
arcykapłanów. Dopiero wówczas niech Jezus podejmie swą ostateczną
decyzję. Nigdy bowiem za wiele ostrożności i cały czas należy
zachowywać czujności.
Teraz
Jezusowi pozostawało przemyślenie i przeprowadzenie najbardziej niebezpiecznej, jak sadził, części działań. Musi
zorganizować swoje aresztowanie następnej nocy i to tak, aby
arcykapłani nie domyślili się, że jest to kolejny element
złożonego planu, nadal wymierzonego przeciwko nim. Jezus
postanowił, że wykorzysta do tego najtrudniejszego zadania
swego najwierniejszego i najbardziej inteligentnego ucznia Judasza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz