piątek, 26 czerwca 2015

Wskrzeszenie cd.


Jak to wykazałem poprzednio, wskrzeszenie Łazarza nie jest wcale trudne do rozszyfrowania, podobnie jak i inne "cuda" uczynione przez Jezusa, i wystarczy do tego wnikliwe przeczytanie samego opisu zawartego w ewangeliach. Jednak, gdy się już wie, że ojciec Łazarza oraz Marty i Marii, bogaty faryzeusz Szymon Trędowaty, był jednym z inspiratorów  spisku (wraz z Józefem z Arymatei i Nikodemem), który miał doprowadzić Jezusa do panowania w Świątyni Jerozolimskiej, to wskrzeszenie staje się łatwym do zrozumienia elementem całej konspiracyjnej układanki. Jest to po prostu kolejny zabieg pozyskiwania zwolenników,  którzy wcale o tym nie wiedząc, wkrótce mają być najważniejszym argumentem w operacji przejęcia władzy przez Mesjasza. 


Odtąd Jezus już nie występował wśród Żydów publicznie. (…) A była blisko Pascha żydowska. Wielu przed Paschą udawało się z tej okolicy do Jerozolimy, aby się oczyścić. J 11, 54-55

Po kilku dniach odpoczynku Jezus ponownie przyszedł do Betanii, gdzie w domu Szymona Trędowatego przygotowano dla niego i jego uczniów wielkie przyjęcie. Była to ostatnia uczta przed wyruszeniem na osiołku do Jerozolimy i brali w niej udział wszyscy najważniejsi bohaterowie opowieści: Jezus z Judaszem i pozostałymi apostołami oraz Szymon Trędowaty z dziećmi, Łazarzem, Martą i Marią. Nie jest wykluczone, że brali w niej udział także Józef z Arymatei i Nikodem, ale oni niewątpliwie nadal woleli zostać utajnieni, i jeżeli już, to byli incognito - Jan Ewangelista nic w tym miejscu o nich nie mówi. W czasie uczty nie tylko biesiadowano, ale nadal pracowano dla sprawy, dla zwiększenia szans zamachu stanu.

Wielki tłum Żydów dowiedział się, że tam jest; a przybyli nie tylko ze względu na Jezusa, ale także by ujrzeć Łazarza, którego wskrzesił z martwych. J 12, 9

Tłumnie zgromadzonej publiczności zademonstrowano więc kolejne widowisko, nie tak spektakularne jak wskrzeszenie, ale bardziej bezpośrednio wskazujące na cel przygotowań i całej konspiracji. Podczas uczty Jezus został namaszczony przez Marię cennym olejkiem nardowym - obraz wprost nawiązujący do aktu namaszczania władców w momencie ich wstępowania na tron  - polecam przypomnienie wpisu Namaszczenie i wywyższenie.
 

Jak widać spiskowcy, w tym głównie Jezus, ale nie tylko, wykonali ogromną prace i fizyczna i intelektualną. Nieliczny zespół, zdeterminowany i odważny, pracował z pełnym poświęceniem. Przygotowania były dobrze przemyślane i konsekwentnie realizowane; dla zdobycia władzy warto było podjąć największy wysiłek i największe ryzyko. Jednak przeciwnicy okazali się zbyt silni i równie zdecydowani by swą władzę utrzymać. Jezus nie zdołał osiągnąć celu, nie został władcą Izraela, spotkała go klęska. Dzięki niej został natomiast Bogiem, czego wcale nie planował i nie chciał.

Historia jak to się stało, że Jezus zwany Mesjaszem,  odważny i zdeterminowany uzurpator, próbujący przechwycić wcale mu nie należną władzę, został po śmierci Bogiem, jest równie pasjonująca i godna dokładnego omówienia jak opowieść ewangelistów, jednak to muszę odłożyć na pewien czas.

Wakacyjne obowiązki wobec rodziny, a zwłaszcza wnuków, kilka zaplanowanych wyjazdów i wizyt, zmuszają mnie do zawieszenia pisania tego bloga przynajmniej na okres wakacyjny. Mam nadzieję, że stali czytelnicy nie zapomną o mnie i powrócą we wrześniu. Parę zagadek wciąż jest jeszcze do rozwikłania, i biblijnych i nie tylko.  


wtorek, 23 czerwca 2015

Wskrzeszenie Łazarza


Przytoczenie całego, bardzo obszernego opisu okoliczności towarzyszących cudowi wskrzeszenia Łazarza i innych niezbędnych fragmentów zajęłoby zbyt wiele miejsca i mogłoby utrudniać uzyskanie klarownego obrazu prezentowanej sytuacji. Postaram się więc opowiedzieć w miarę przystępnie przebieg zdarzeń, przywołując tylko najbardziej charakterystyczne frazy i wyrażenia użyte w ewangelii Jana, który jako jedyny z ewangelistów opisał ten cud. Oto, co Jezus powiedział, gdy otrzymał wiadomość, że zachorował Łazarz, którego On kochał:

Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą. J 11, 4

Wynika z tego w sposób ewidentny, że Jezus doskonale wie, jakiego rodzaju jest to choroba, jak się skończy i że dzięki temu zyska on chwałę. Można powiedzieć, że cieszy się z tej wiadomości i że jej oczekiwał.

Mimo jednak, że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. J 11, 6

Nawet autor ewangelii, Jan, jest nieco zdziwiony, że Jezus nie pospieszył od razu, by ratować Łazarza, którego miłował. Jest to odbicie faktu, iż to Łazarz (współautor jego Ewangelii  - polecam przypomnienie wpisu Komu zawdzięczamy Ewangelię Jana) był zaniepokojony swoim przeciągającym się pobytem w zamkniętej grocie.

Przez te dwa dni Chrystus rozmawiał z uczniami i użył określenia Łazarz zasnął, lecz wówczas apostołowie stwierdzili, że jeżeli tylko zasnął, to z pewnością wyzdrowieje. Wtedy Jezus powiedział im otwarcie:

„Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy do niego”. J 11, 14

Oprócz pierwszej wiadomości o chorobie Jezus nie otrzymał żadnych nowych informacji z Betanii, ale jest już pewien, że Łazarz nie żyje. Jednocześnie otwarcie przyznaje, że raduje się z tego, a celem tej śmierci jest to, aby uwierzyli inni.

A Betania była oddalona od Jerozolimy około piętnastu stadiów i wielu Żydów przybyło przedtem do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie. J 11, 18-19

To jest sedno całego przedsięwzięcia i wyjaśnienie, dlaczego Jezus zwlekał dwa dni przed wyruszeniem na ratunek Łazarzowi. Jak najliczniejsza publiczność, i to z kręgów jerozolimskich elit, była w tym momencie najbardziej pożądana - to dla niej był ten spektakl. Potrzeba było trochę czasu, by wiadomość o śmierci młodzieńca rozeszła się i zgromadzili się żałobnicy. Równocześnie krążyła pogłoska, że przyjdzie Jezus Mesjasz i będzie próbował uratować zmarłego. Wielu przyszło więc z kondolencjami, ale pewnie znacznie więcej z ciekawości i z nadzieją, że ujrzą cud.

Łazarz był już od czterech dni pochowany w pieczarze zasuniętej kamieniem, gdy przyszedł Jezus i polecił, by kamień ten odwalono (nie usunął go przy pomocy cudu), a następnie:

Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: „Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałam, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał”. To powiedziawszy, zawołał donośnym głosem: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!”. I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. J 11, 41-44

Obwiązanie rąk i nóg opaskami nie mogło być zbyt dokładne, jeżeli Łazarz bez niczyjej pomocy zdołał wyjść z groty. W cytacie po raz kolejny jest wyraźnie powiedziane, w jakim celu są dokonywane cuda: aby lud uwierzył. Informacja, że Jezus zawołał donośnym głosem, jest następną okolicznością, na którą należy zwrócić uwagę. Dla zmarłego nie ma przecież znaczenia, czy się do niego ktoś zwraca cicho, czy bardzo głośno. Tylko do żywego z głową owiniętą chustą trzeba donośnie zawołać, by mieć pewność, że usłyszy.

Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. J 11, 45

Tu już całkiem wprost mówi się o celu przygotowanej sceny. Należy jednak zauważyć, że uwierzyło wielu, ale nie wszyscy - mieszkańcy stolicy byli jednak mniej łatwowierni niż Żydzi z prowincji.

Jak widać, uważne przeczytanie całego opisu wskrzeszenia Łazarza w sposób oczywisty pozwala zrozumieć jak i po co zostało zorganizowane to przedstawienie. Zresztą jego przygotowanie nie było wcale trudne. Tradycja żydowskich pogrzebów wymaga, by zmarłego jak najszybciej pochować, najlepiej tego samego dnia, w którym nastąpił zgon. Nikt więc nie mógł się dziwić, że nie oglądał zwłok przed pogrzebaniem, czyli zamknięciem ich w pieczarze. Jak naprawdę wyglądał pochówek, wiedziały tylko Maria i Marta, równie gorąco wielbiące Jezusa jak ich brat Łazarz.

Cud uzdrowienia Łazarza jest jednym z ostatnich wydarzeń przed udaniem się Jezusa do Jerozolimy i podjęciem decydującej rozgrywki, nazwanej później Wielkim Tygodniem i był ważnym elementem w całości działań - że nie wywarł na Jerozolimczykach aż takiego wrażenia, jak tego oczekiwali organizatorzy, to już inna sprawa.


piątek, 19 czerwca 2015

Żeby on już zapłonął



Wielka praca, by zgromadzić jak największe rzesze ludzi wierzących, że Jezus jest Mesjaszem, odbywała się głównie na terenie Galilei, oraz podczas wypraw do innych okolicznych krain, zamieszkałych przez żydów. Tam uwierzyło w niego tysiące ludzi, ale też nie odbywało to się bez problemów:

Biada nie pokutującym miastom. Wtedy począł czynić wyrzuty miastom, w których najwięcej Jego cudów się dokonało, że się nie nawróciły. „Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się  nawróciły. Toteż powiadam wam: Tyrowi i Sydonowi lżej będzie w dzień sądu niż wam. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego. Toteż powiadam wam: Ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu niż tobie”. Mt 11, 20-24

Warto zwrócić tu uwagę na kilka interesujących momentów. Miastom grozi się dlatego, że się nie nawróciły, czyli nie uwierzyły, iż to Jezus jest Mesjaszem, a właśnie to jest w tym momencie absolutnym jego priorytetem. Co ciekawe, wśród tych miast jest wymienione Kafarnaum, gdzie, wydawałoby się, dosyć udanie rozpoczynał swą publiczną działalność i gdzie później mieszkał. Reguła, że trudno być prorokiem we własnym kraju, znów zadziałała. Słowa Jezusa o nadchodzącym dniu sądu, strąceniu do Otchłani i o losie zrównanej z ziemią Sodomy to zapowiedzi robiące wówczas niewątpliwie mocne wrażenie i pewnie wystarczające, by niektórzy dotychczas wątpiący nawrócili się. Ważniejsze jest tu jednak, że Jezus wręcz wprost mówi, w jakim celu dokonywał tam uzdrowień i cudów - nie robił tego po to, by pomagać chorym i potrzebującym, lecz by wywrzeć odpowiednie wrażenie na mieszkańcach odwiedzanych miejscowości i skłonić ich do uwierzenia w jego boskie posłannictwo. Jest to etap gromadzenia zwolenników i każdy sposób zdobycia jak najszerszego poparcia przez Żydów, także straszenie i groźby, jest użyteczny.

A więc mimo sukcesów, były też porażki i to tam gdzie Jezus najczęściej przebywał. Można ocenić, że oswojenie się ludzi z Jezusem, zbyt częsty kontakt z nim, kolejne, podobne uzdrowienia, kolejne, podobne przypowieści, osłabiały pierwsze wrażenie, zaskoczenie niecodzienną postacią proroka, podziw, urok nowości. Wcale więc nie jest pewne, czy włożenie jeszcze większej pracy, więcej wypraw, więcej prezentowania się jako Mesjasz tym samym ludziom, przyniosłoby pożądany efekt dalszego wzrostu popularności. Można wątpić i Jezus zdawał sobie z tego sprawę. Całej działalności mesjańskiej, będącej jednocześnie przygotowaniem do zamachu stanu, nie należało zbyt długo przeciągać; mogło to stać się nieefetywne, a groźba zdekonspirowania się przed arcykapłanami rosła. Poza tym Jezusowi także było tęskno do zamieszkania w Świątyni Jereozolimskiej i objęcia rządów.  

Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął! Łk 12, 49

Mimo zasygnalizowanych problemów, można było ocenić, że ilość wierzących w Jezusa ludzi z prowincji była wystarczająco duża dla przygotowywanej akcji. Tydzień przed Paschą przybędą oni jak co roku do Świątyni i wówczas pojawi się wśród nich Jezus Mesjasz, jako zapowiadany Król Izraela i na fali entuzjazmu publiczności osiągnie cel. Tak, ale w krytycznym momencie publicznością będą nie tylko ludzie z prowincji, głównie z Galilei, ale także miejscowi, Jerozolimczycy, i to w przeważającej mierze. Jak oni zareagują, jak ich szybko i skutecznie przekonać, że właśnie nadszedł zapowiadany Mesjasz?

Wcześniej Jezus w samej stolicy nie prowadził żadnych akcji mesjańskich. Realizacja podobnych działań jak na prowincji -  uzdrowienia, przypowieści, orszak uczniów, strój i władcze gesty i słowa Mesjasza - wśród  kapłanów, faryzeuszy uczonych w piśmie, starszych ludu, studentów jeszybotów, saduceuszy, stołecznych mędrków i cyników, mogłaby szybko skończyć się porażką lub kompromitacją. Nawet Jan Chrzciciel nie przyznawał się wobec tego grona, że jest prorokiem i Jezus też wolał nie ryzykować zbyt wcześnie. Jednak przed samym wjazdem na osiołku po władzę, warto było zrobić coś jak najbardziej spektakularnego, coś co może przekonać w tym momencie do Jezusa chociaż część Jerozolimczyków i pozwoli by pogłoski o nadzwyczajnej postaci, jaka zbliża się do miasta, zaczęły być powtarzane z ust do ust wśród jego mieszkańców.

W tym właśnie celu przygotowany został specjalny pokaz, widowisko które powinno wywrzeć właściwy, pożądany w tym momencie efekt. Wszystkie poprzednie głośne cuda Jezusa: zamiana wody w wino, rozmnożenie ryb i chleba, chodzenie po wodzie, były dziełami przypadku, splotu okoliczności, reakcji nieświadomych ludzi i zwłaszcza narastania legend - polecam przypomnienie wpisów Zbyt dużo chlebów i ryb, Jak daleko do brzegu? oraz In vino veritas. Ostatni ze sławnych cudów Jezusa, czyli Wskrzeszenie Łazarza, to całkiem inna historia.


wtorek, 16 czerwca 2015

Syn Człowieczy


Ostatnimi wpisami odbiegłem dosyć daleko od bezpośredniej historii Jezusa z Nazaretu, a wciąż są do omówienia kolejne istotne wątki związane z jego osobą, więc czas wrócić do zasadniczego tematu i po części przypomnieć o co tam chodziło.

Najważniejszym argumentem Jezusa w podjętej próbie zdobycia panowania nad Świątynia Jerozolimska było przekonanie jak najszerszych rzesz Żydów zamieszkujących ówczesną Palestynę, że to on jest prawdziwym Mesjaszem, Synem Bożym. Dla wszystkich więc powinno być wówczas oczywiste, że to takiej boskiej osobie należy się najwyższy tron w Jerozolimie, panowanie nad świątynią, arcykapłanami, kapłanami, sanhedrynem, lewitami, urzędnikami, całym ludem, wszystkim. Budowaniu wizji Mesjasza podporządkowane są więc wszystkie czyny Jezusa: uzdrowienia, przypowieści, świetlana wizja przyszłego królestwa, obiecywanie nagród dla zwolenników, straszenie okrutnymi karami wątpiących, budowane legend o cudach i nadzwyczajnych możliwościach, otaczanie się orszakiem uczniów, stosowny strój, przemowy "jak by miał władzę" i wiele dalszych działań.

Zwracałem już uwagę na poniższy cytat, gdyż jest on sednem całego programu Jezusa, przenośnym, ale jednoznacznym wskazaniem celu jego działalności, więc warto go przypominać:

Mówił im dalej: „Czy po to wnosi się światło, by je postawić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, aby je postawić na świeczniku? Nie ma bowiem nic ukrytego,  co by nie miało wyjść na jaw. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha”. Mk 4, 21-23

Także dzisiaj powiedzenie "znaleźć się na świeczniku" jest oczywiste, a było takie też w starożytności. Mniej bezpośredni, ale również niezbyt trudny do rozszyfrowania jest inny cytat:

Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca,  gdzie by głowę mógł oprzeć. Mt 8, 20  

Tu trzeba tylko się zastanowić jaki budynek, jakie pomieszczenie jest wystarczająco godne, by mógł w nim zamieszkać Mesjasz, Syn Człowieczy, przedstawiciel Boga na Ziemi - czy nie należy mu się najwspanialsze miejsce jakie tylko istnieje w Palestynie i czy nie jest to przypadkiem Świątynia Jerozolimska?

Warto tu zatrzymać się nad zagadnieniem stosowania przez Jezusa odpowiedniej tytulatury wobec swojej osoby. W Starym Testamencie występuje kilka zwrotów nazywających i jednocześnie charakteryzujących Mesjasza: Syn Boży, Syn Człowieczy, Zbawiciel, Odkupiciel, Król Izraela, Syn Gwiazdy, Syn Dawida i tym podobne. Sam Jezus najczęściej stosował wobec siebie określenie Syn Człowieczy. Ponieważ, jak to wykazałem w pierwszych wpisach, nie pochodził z rodu Dawida ani nie urodził się w Betlejem, taki tytuł Mesjasza był najwygodniejszy, gdyż nie odbiegał od stanu faktycznego, a jednocześnie miał biblijny charakter. Natomiast nigdy nie zaprzeczał i chętnie słuchał, gdy inni nazywali go Synem Bożym lub Synem Dawida. W sytuacji gdy zagrażało to podważeniem jego boskiego posłannictwa, Jezus potrafił obalić argumenty odnośnie zasady pochodzenia Mesjasza od króla Dawida - polecam przypomnienie wpisu Z rodu Dawida? Jednak gdy nie było takich zagrożeń, to bardzo życzliwie reagował na miano Syn Dawida. Dostrzegali to przychodzący do niego ludzie i używali go wyjątkowo często, gdy zwracali się z prośbami o uzdrowienia. Jezus, mimo że sam nie stosował tego zwrotu, lubił go i był zadowolony, gdy publicznie tytułowano go w ten sposób. Określenie to wprost wskazywało, że to on, Jezus Mesjasz, jest spadkobiercą największego króla żydowskiego, Dawida, i oczywiście z tego powodu ma naturalne prawo do jego tronu i władania Izraelem.

Całe więc mesjańskie przedsięwzięcie
Jezusa było nadzwyczaj dobrze przygotowane i zorganizowane i pozostawała tylko wątpliwość:

Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi gdy przyjdzie? Łk 18, 8

Owszem, lud mu uwierzył! Tyle, że sam oczekiwał od Mesjasza pokazania cudownych czynów i nie wyobrażał sobie, że Syn Boży potrzebuje jego pomocy. Trudno więc się dziwić, że w rzeczywistości nikt palcem nie kiwnął w jego sprawie (oprócz wiernego Judasza i kilku utajonych współspiskowców). A co najgorsze, to arcykapłani, którzy uwierzyli, ale nie do końca i postanowili go sprawdzić, zmusić do ujawnienia się, nawet torturą i śmiercią doprowadzić do poznania prawdy.


piątek, 12 czerwca 2015

Obrzezanie c.d.


Jednym z hańbiących ludzkość zjawisk jest wciąż stosowany, głównie na terenie Afryki, ale nie tylko, potworny zwyczaj obrzezywania kilkuletnich dziewczynek. Dzięki kilku odważnym kobietom, w tym zwłaszcza Waris Dirie, wiedza o tych barbarzyńskich okrucieństwach zaczyna się upowszechniać i jest szansa, że zjawisko to może zostać kiedyś zwalczone. Natomiast znacznie mniej mówi się, że od tysięcy lat stosuje się podobny zwyczaj obrzezywania nowo narodzonych chłopców (tak jak to uczyniono też z Jezusem). Należy on do sfery obrządków religijnych, zwłaszcza w judaizmie i islamie (aczkolwiek Koran tego nie nakazuje), i z tego powodu trudno go krytykować. Natomiast poszukiwanie przyczyn zaistnienia w odległej przeszłości tego dziwnego, okrutnego  zwyczaju okaleczania noworodków, sprowadza się najczęściej do przyjęcia, że wobec niskiej higieny na pustynnych obszarach Bliskiego Wschodu obrzezanie zapobiegało zapaleniom napletka, nowotworom i innym chorobom tej części ciała. Argumentacja ta jest także dzisiaj powtarzana przez niektóre kręgi medyczne, zwłaszcza na terenie USA, gdzie  lekarze, bardzo często wyznający judaizm lub islam, usilnie forsują stosowanie tego zabiegu wobec wszystkich noworodków płci męskiej. Z tego powodu obecnie większości mężczyzn w USA, bez względu na wyznanie, jest obrzezanych.

Trzeba powiedzieć, że przytaczane argumenty medyczne, namawiające do powszechnego stosowania tego okaleczenia, są po prostu oszukańcze, bez względu na ich pozornie naukowe wywody. Równie dobrze można powiedzieć, że wyłupienie komuś oka ustrzeże go przed zaćmą, jaskrą,  odwarstwieniem siatkówki, nowotworami oka i wieloma dalszymi chorobami, a więc pozbawienie delikwenta tego organu wzroku jest po prostu dobrodziejstwem i błogosławieństwem bożym.

W powszechnie dostępnych publikacjach jako jedyne uzasadnienie zaistnienia wśród dawnych Żydów tradycji obrzezania podaje się powyżej wspomniane względy higieniczno zdrowotne. Argument jest w sposób oczywisty fałszywy, bowiem
żadna higiena nie miała tu najmniejszego znaczenia; w tamtych czasach wszelkie choroby traktowano jako dopust boży, karę za nieprzestrzeganie boskich przykazań i nikomu nie przychodziło do głowy, że mają one jakikolwiek związek z brudem czy przestrzeganiem zasad higieny zdrowotnej. Wiedza na ten temat pojawiła się dopiero w XIX wieku! Warto jeszcze dodać, że inne zamieszkałe wówczas ludy w basenie morza Śródziemnego, w tym Grecy i Rzymianie, nie stosowali tego "wspaniałego zabiegu" i nie byli w gorszej sytuacji zdrowotnej niż obrzezani Żydzi; wręcz przeciwnie - to Izrael wówczas głównie podbijano, a nie odwrotnie.
 

Natomiast możliwe jest znalezienie bliższego prawdzie wyjaśnienia, jak tysiące lat temu mógł pojawić się ten  bezsensowny zwyczaj. Wniosek ten umożliwiła mi lektura publikacji Karola Borchardta, który był nie tylko wspaniałym pisarzem marynistą, ale i bardzo solidnym badaczem starożytności egipskich - potrafił nawet odczytywać hieroglify! W jego książce "Kolebka nawigatorów" znalazłem interesujące szczegóły o uprawianym tysiące lat temu nad Nilem kulcie boga Księżyca Thota. Był on określany jako wcielenie boskiej woli i należał do kilku najważniejszych ówczesnych bogów - stwórców. Patronował mądrości, a uważano go również za wynalazcę pisma – hieroglifów, kalendarza, arytmetyki, geometrii, muzyki, liczb, rysunków, itp. W związku z tym był przede wszystkim opiekunem i patronem pisarzy oraz ludzi nauki i sztuki. Tak potężny bóg miał nad Nilem liczne przeznaczone sobie świątynie i ogromne zastępy kapłanów. Zgodnie z regułami egipskimi utożsamiano go z poświęconymi mu zwierzętami i przedstawiano w ich postaci - w przypadku Thota był to ptak ibis oraz małpa - pawian. Jego kapłani hodowali z wielkim pietyzmem setki pawianów i oddawali im cześć boską. Otóż jedną z cech charakterystycznych pawianów jest to, że ich samce rodzą się bez napletka, w sposób naturalny już obrzezane! Kapłani boga Thota, aby upodobnić się do swego patrona, oddać mu cześć, zjednoczyć się z nim, sami zaczęli dokonywać obrzezywania swoich napletków. Zwyczaj ten, symbol pojednania z bogiem, pojawił się też wśród kapłanów innych bogów egipskich, ale jako znak wtajemniczenia wybrańców, nie był rozpowszechniany wśród plebsu.

Teraz trzeba tylko sobie przypomnieć, że ponad trzy tysiące lat temu Żydzi wyszli "z ziemi egipskiej, z domu niewoli". Ich przywódca Mojżesz należał do elity egipskiej, a treść Tory wskazuje, że przeszedł tam też kolejne stopnie wtajemniczenia kapłańskiego i niewątpliwie znał zabieg obrzezania, traktowany jako symbol boskiego wyróżnienia. Możliwe, że to wtajemniczenie znali też niektórzy inni Żydzi, którzy ruszyli razem z nim z nad Nilu na poszukiwanie ziemi obiecanej. W każdym razie jest praktycznie pewne, iż zwyczaj obrzezania napletków przywódcy żydowscy podejrzeli u kapłanów egipskich i następnie zastosowali go wobec swego ludu, który uważali za naród wybrany, godny wyróżnienia takim znakiem połączenia z Bogiem.


Po ponad 3000 lat zwalczenie barbarzyńskiego zwyczaju okaleczania nowo narodzonych chłopców nie będzie łatwe, o ile w ogóle możliwe, ale każdy zainteresowany powinien wiedzieć, że u jego źródeł stoi zwykły pawian, a nie żadne boskie nakazy.
  

wtorek, 9 czerwca 2015

Obrzezanie Pańskie


"Żydzi zabili Jezusa" - takie hasło przez wieki powtarzano w całym chrześcijańskim świecie i służyło ono z reguły bardzo złym celom; gdy słyszeli je Żydzi, mogli spodziewać się najgorszych rzeczy. Oczywiście zagadnienie antysemityzmu jest znacznie bardziej skomplikowane, ale dla wielu ciemnych ludzi, uprawiających bardzo prymitywną wiarę w Chrystusa, było ono wystarczającym powodem do brania rewanżu na nienawistnych współbraciach Judasza. I przez całe wieki nikt głośno nie mówił, że Jezus też był Żydem - przeszkadzałoby to w stosowaniu prostego i wygodnego wyznacznika kto jest dobry (my, chrześcijanie), a kto zły (oni, żydzi) na tym świecie. Oczywiście każdy, kto chociaż odrobinę zainteresował się treścią Ewangelii, wie doskonale, że żaden z Ewangelistów nie robił z narodowości i wiary Jezusa jakiegokolwiek problemu i jest tam on w sposób oczywisty Żydem, wyznawcą judaizmu. Kościół katolicki, aby nie wywoływać u swych wiernych dylematów, temat ten po prostu najczęściej pomija, lub traktuje półgębkiem. W związku z tym, w bardzo dewocyjnych kręgach można się dowiedzieć (słyszałem to na własne uszy), że Jezus Chrystus był ... Palestyńczykiem! - już lepszy Arab niż Żyd.

Zagadnienie to ma nie tylko znaczenie z uwagi na antysemityzm, ale i na cały sens religii chrześcijańskiej. Wiara ta ma ambicje bycia uniwersalną, stosowną dla każdego człowieka (katolikos, po grecku powszechny) i wyraźne określenie narodowości i wyznania Syna Bożego nie jest tu nikomu potrzebne, a nawet może stanowić przeszkodę.

Natomiast ewangelie zawierają cały szereg oczywistych cytatów w tym względzie. Jezus z Nazaretu był Żydem, który odważył się podjąć próbę zdobycia władzy nad Świątynią Jerozolimską, równoznaczną z władzą w całym Izraelu, i potrzebował w tym celu poparcia wyłącznie Żydów, a nie jakichkolwiek innych narodów czy ludów. 

Oto co mówi do uczniów, gdy wysyła ich z misją werbunkowa po kraju, przed decydująca operacją:

„Nie idźcie do  pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela"  Mt 10, 5 - 6

Gdy poganka, syrofenicjanka, prosiła go o ratunek, uzdrowienie, jego reakcja też jest jednoznaczna:

Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: „Odpraw ją, bo krzyczy za nami”. Lecz on odpowiedział: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela”. A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: „Panie, dopomóż mi”. On jednak odparł: „Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom, a rzucić psom”
. Mt 15, 24-26

Jezus w końcu lituje się i pomaga kobiecie, ale powyższe słowa są kolejnym wskazaniem, że chodzi mu  wyłącznie o Żydów. Ludzi innej narodowości i wyznania, czyli pogan z hebrajskiego punktu widzenia, całkowicie lekceważy, a nawet pogardza nimi i nazywa psami. Chce zostać królem Izraela i zależy mu tylko na poparciu szerokich mas wyznawców judaizmu, którzy przyjdą w potrzebnym mu czasie do Świątyni Jerozolimskiej i staną się głównym argumentem w walce o władzę. W komentarzach do powyższego cytatu różni badacze próbują wyjaśniać, że oczywiście stwierdzenia te są symboliczne, że chodzi o to, że poganie muszą się nawracać, że najpierw Jezusowi zależy na Żydach, ale później także na innych narodach… nie jest jednak łatwo przeinaczyć wymowę dosyć jasno wyrażonych poglądów.

Cytatów o takiej wymowie można przytoczyć więcej, ale nie ma chyba potrzeby. Jednak by zamknąć kwestię żydostwa Jezusa z Nazaretu trzeba jeszcze dodać, że Ewangelista Łukasz zamieścił następującą, jednoznaczną informację:

Obrzezanie
Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano mu imię Jezus,  Łk 2, 21

Kościół katolicki na pamiątkę tego wydarzenia obchodzi dnia 1 stycznia Uroczystość Bożej Rodzicielki Maryi, lub w innej formule Uroczystość Imienia Jezusa, tym sposobem odwracając uwagę od samej kwestii obrzezania. Bardziej uczciwy jest w tym względzie Kościół prawosławny, który 14 stycznia świętuje po prostu dzień Obrzezania Pańskiego, aczkolwiek w kwestiach antysemityzmu prawosławie ma równie nieczyste sumienie jak katolicyzm. Problem obrzezania ma kilka jeszcze ciekawych aspektów, ale o tym następnym razem. 

piątek, 5 czerwca 2015

Rzeź Heroda


Ostatni mój wpis dotyczył święta "Trzech Króli", które są kolejnym "przekrętem" w przekazywanym nam obrazie religii chrześcijańskiej.  Oszukane awansowanie magów, perskich kapłanów boga Zoroastra na mędrców, a następnie na królów, całe wieki służyło Kościołowi za dowód, że także wszyscy inni władcy, prawdziwi królowie, powinni korzyć się przed ołtarzem. Było to bardzo przydatne w czasach średniowiecza, gdy zawzięcie rywalizowali o prymat cesarze i papieże, ale jak widać użyteczne jest także dzisiaj. Siła takich fałszerstw jest aż zadziwiająca i we współczesnych czasach są np. "uczeni" astronomowie, którzy badają ruchy gwiazd i starają się odkryć kometę, czy też inne ciało niebieskie, które doprowadziło trzech królów do stajenki w Betlejem 2000 lat temu - szokująca wiara w bajki! Podobnie można wciąż spotkać rzekomych ekspertów, którzy próbują wmówić nam oryginalność całunu turyńskiego. Badania naukowe trzech niezależnych ośrodków uniwersyteckich wykazały niezbicie, że całun pochodzi z XIV wieku i jest jedną z tysięcy nagminnie produkowanych wówczas fałszywych relikwii. Koronnym argumentem "chrześcijańskich uczonych" jest to, że postać odbita na całunie ma niespotykany na płaskim materiale charakter trójwymiarowy. Nie ma dla nich znaczenia, że już kilkadziesiąt lat temu wyjaśniono i wykazano, że każdy kto owinie płótnem np. wyrzeźbiony w drewnie posąg człowieka, a następnie wystarczająco gorącym żelazkiem "przyprasuje go", to otrzyma dokładnie taki całun z jego cudowną właściwością trójwymiarowości. Nic z tego - można być pewnym, że wkrótce znów na którymś z programów telewizyjnych jakiś profesor będzie rozwodził się nad przedziwnymi właściwościami całunu - perfidia, nieuctwo, czy bezdenna naiwność?    

Odbiegłem trochę od swego zamysłu, bowiem przy okazji opisanego w Ewangelii Mateusza pokłonu trzech magów, chciałbym odnieść się do innej jeszcze zamieszczonej tam
informacji, wiążącej się także z wizytą magów. Chodzi o tzw. rzeź niewiniątek, zarządzoną przez okrutnego króla Heroda. 

Ewangelista Mateusz wiele uczynił by na siłę dopasować historię Jezusa z Nazaretu do starotestamentowych zapowiedzi o nadejściu Mesjasza. Jest dosyć oczywiste, że gdy brakowało mu odpowiednich argumentów, to je po prostu wymyślał, lub wykorzystywał różne bajki i legendy do swej wizji Zbawiciela. Dlatego aby wypełnić proroctwo, że przy okazji narodzin Mesjasza matki izraelskie będą rozpaczały, zastosował jako narzucającą się i najbardziej przekonującą, rzeź niewiniątek, śmierć dzieci jako największą tragedię jaka może spotkać matki. Trzeba przyznać, że król Herod, który co prawda umarł cztery lata przed datą narodzin Jezusa, dobrze pasował do tej potrzeby Mateusza. Prawdą bowiem jest, że miał on sporo na sumieniu i wśród ludu niewątpliwie krążyły legendy o jego krwawych zbrodniach. Opowieść o rzezi dzieci mogła mieć np. oparcie w tym, że kazał m. in. zgładzić trzech ze swych licznych synów. Byli oni już dorośli i spiskowali przeciw ojcu, ale coś może być na rzeczy. O życiu Heroda jest stosunkowo dużo przekazów historycznych, w tym zwłaszcza relacje Józefa Flawiusza. Ten historyk był wrogo ustosunkowany do Heroda i chętnie opisywał jego wszelkie zbrodnie, ale nigdzie nie wspomniał o rzezi niemowląt w Betlejem - niemożliwe, by przegapił takie okrucieństwo, gdyby miało rzeczywiście miejsce.

Jednak legenda o rozpaczy izraelskich matek w czasach Heroda miała, w mojej ocenie, pewne realne podstawy. Oto autentyczna historia, która mogła być kanwą tej legendy. Herod, nazwany w historii żydowskiej Wielkim, nie był fanatykiem religijnym, ale wspaniale odnowił, rozbudował i przyozdobił Świątynię Jerozolimską, centralne i jedyne miejsce święte w judaizmie. Jednocześnie chcąc się przypodobać swemu rzymskiemu protektorowi, wszechwładnemu imperatorowi Augustowi, popełnił pewien błąd. Rozkazał zawiesić na bramie świątyni, jako swój szczodry dar, złotą rzeźbę orła, symbol cesarskich legionów. Sporządzanie jakichkolwiek wizerunków żywych stworzeń jest przez religię żydowską absolutnie zakazane. Zakaz ten został zawarty już w drugim z Dziesięciu Przykazań wyrytych na kamiennych tablicach, jakie Mojżesz otrzymał od Boga. Umieszczenie więc orła, i to na bramie Świątyni, było absolutnym świętokradztwem i wywołało oburzenie wśród fanatycznych wyznawców judaizmu. Zorganizowali oni grupę ok. 40 bardzo młodych Żydów, dzieci i nastolatków, aby zniszczyć bluźnierczą rzeźbę. Prawdopodobnie liczyli na to, że młodość sprawców złagodzi gniew króla. Przy aplauzie tłumów orzeł został zerwany i rozbity, ale nic nie powstrzymało wściekłości Heroda. Niektórzy z organizatorów zajścia oraz kilkudziesięciu małoletnich uczestników zostało z jego rozkazu okrutnie zabitych. Można podejrzewać, że to rzeź tych właśnie niewiniątek i rozpacz ich matek przetrwała w opowieściach ludu izraelskiego o Herodzie, ale nie miało to nic wspólnego z Jezusem.

wtorek, 2 czerwca 2015

Trzej magowie


Gdy rozpoczynałem pisanie tego bloga, już w pierwszych wpisach wykazałem, że redaktorzy biblijni i  hierarchowie kościelni świadomie przeinaczają niektóre oryginalne fragmenty ewangelii, aby utrudnić, czy wręcz uniemożliwić, odczytanie prawdziwej historii Jezusa z Nazaretu. Proszę sięgnąć do postów Z rodu Dawida? oraz Narodziny w Betlejem? Problem ten jest widoczny praktycznie przy każdym obszarze ewangelicznych analiz, gdyż cały przekazywany wiernym przez Kościół obraz Jezusa z Nazaretu ma niewiele wspólnego z tą postacią opisaną w ewangeliach - wykazywałem to w wielu wpisach. Temat ten ciągle mnie nurtuje, bowiem chrześcijaństwo decydowało i nadal chce decydować o losach, życiu i śmierci milionów ludzi: czy może to robić opierając się na fałszerstwach? I nie chodzi mi o znane i zdemaskowane fałszerstwo zwane Donacją Konstantyna czyli spreparowany testament cesarza Konstantyna Wielkiego, wykorzystywane przez wieki przez Watykan do uzyskiwania niewiarygodnych dóbr i dochodów oraz wpływów politycznych. Chodzi mi o sam przekaz ewangeliczny.

Od kilku lat w Polsce przywrócono obchodzenie dnia Trzech Króli jako święta państwowego. Sądzę, że wywołuje to dyskretne uśmiechy hierarchów kościelnych wywołane naiwnością władzy cywilnej. Otóż w ewangeliach nie ma ani słowa o żadnych królach ani hołdach jakie rzekomo mieliby oni składać nowo narodzonemu Jezusowi. W Ewangelii Mateusza opisano wizytę i pokłon trzech mędrców, ale to też jest fałszerstwo redaktorów (tłumaczy) biblijnych, bowiem w oryginale mówi się jedynie o trzech magach.  

Magowie, czyli kapłani perscy, czciciele boga Zoroastra, byli wówczas jednymi z najbardziej znanych specjalistów od przewidywania przyszłości i cieszyli się opinią nieomylnych. Także dzisiaj czarnoksiężnicy ze Wschodu są autorytetami w wiedzy tajemnej i poznawaniu rzeczy ukrytych przed innymi, a sława ta ciągnie się od starożytności. Ich wizyta była potrzebna Mateuszowi, aby spełnić proroctwo, iż Zbawiciel przyjdzie z Egiptu. W tym celu  Mateusz każe najpierw całej Świętej Rodzinie uchodzić z Izraela do tego kraju przed zbrodniczym królem Herodem. Inne powody ucieczki mogłyby być zbyt przyziemne. Dlaczego natomiast król Izraela miałby się przejąć narodzinami w przeciętnej rodzinie żydowskiej i powziąć wobec niej złe zamiary, wyjaśnia właśnie wizyta trzech magów ze Wschodu. Aby uzasadnić, dlaczego Herod uwierzył, że właśnie narodził się jego konkurent do tronu, Mateusz użył najbardziej wiarygodnego w ówczesnych czasach źródła tego rodzaju informacji o zdarzeniach przyszłych, czyli magów, i to nie jednego, lecz trzech. Nawiasem mówiąc i bez wnikania w szczegóły, cała historia, w której można przeczytać m. in. że to Herod osobiście podpowiada magom, by poszli z Jerozolimy do Betlejem, i prosi, by wrócili do niego z informacjami, jest po prostu nielogiczna.

Nie wiem jak z tym sobie radzą teolodzy, ale w każdym razie 6 stycznia oddajemy cześć kapłanom ważnego boga starożytności  Zoroastra, a nie żadnym mędrcom czy królom. Myślę jednak, że chrześcijańscy teolodzy niespecjalnie się tym przejmują. Nam wmówiono Trzech Króli, bo to było korzystne dla Kościoła, a piękna bajka jest znacznie ciekawsza i trwalsza niż prozaiczna prawda.