sobota, 31 października 2015

Ebionici - jedyni prawdziwie wierni

W osobie Pawła z Tarsu zbiegło się jednocześnie kilka czynników, które sprawiły, że chrześcijaństwo odniosło wkrótce sukces: genialny pomysł nowego Boga zrodził się właśnie w jego umyśle, dzięki swej osobowości fanatyka zaakceptował tę wizję z całą żarliwością, bez jakichkolwiek wątpliwości, zaś jego ogromna energia pozwoliła mu ją rozpropagować na możliwie wielką skalę. Dodatkową okolicznością, której łatwo się domyśleć, był fakt, że Paweł odczuwał też głębokie wyrzuty sumienia za swą rolę w początkowym prześladowaniu judeochrześcijan i silna potrzeba ekspiacji była kolejnym bodźcem dla jego działalności.
 
Jest przy tym oczywiste, że Paweł doskonale uzmysławiał sobie wielkość idei, jaka go olśniła; po prostu takiego Boga i taką religię warto było propagować wśród wszystkich ludów na ziemi. Więc tak jak dotychczas fanatycznie zwalczał sektę Piotra, tak teraz z takim samym fanatyzmem zaczął głosić wiarę w Jezusa Chrystusa i jego posłannictwo na ziemi.

W zasadzie Pawła nie interesował faktyczny życiorys Jezusa z Nazaretu, ani on jako człowiek, ważna była wyłącznie powodowana miłością jego boska ofiara życia i zmartwychwstanie. Jego Jezus Chrystus był ideą, a oparta na nim wiara, poza imieniem Mesjasza, miała niewiele wspólnego z przekonaniami prawdziwych apostołów. Toteż początkowo byli oni mocno zaskoczeni koncepcjami Pawła i dochodziło między nimi do gwałtownych sporów. Był nawet moment podczas jego pobytu w Jerozolimie, że tzw. helleniści, nowi, bardzo gorliwi członkowie sekty judeochrześcijan, chcieli go zabić - widać jeszcze nie zauważyli, że Paweł wyznaje taką samą wiarę jak oni. Bo też i nie była to wcale taka sama wiara. Do wielkiej, rozstrzygającej dyskusji Pawła i jego zwolenników z przywódcami i starszymi sekty judeochrześcijan, doszło podczas tzw soboru jerozolimskiego w 49 r. Jednak w tym czasie genialna idea Pawła zaczynała już żyć własnym życiem. Miała wielką siłę oddziaływania i zdobywała coraz więcej nowych zwolenników, chociaż raczej nie wśród żydów, a głównie wśród pogan. Wkrótce także Szymon Piotr dostrzegł i docenił jej wielkość - jemu też lepiej było być uczniem Syna Bożego, który złożył ofiarę ze swego życia, niż uczestnikiem nieudanego zamachu stanu w Świątyni Jerozolimskiej. Dlatego podczas wspomnianego soboru przeszedł na stronę Pawła, a za nim pozostali apostołowie. Zgodzili się na to, gdyż koncepcja Pawła podsunęła im całkiem niespodziewane, za to bardzo natchnione, wyjaśnienie wielu spraw, których za życia Jezusa w ogóle nie rozumieli i mieli wątpliwości. Trzeba dodać, że oni wcale nie musieli w pełni zdawać sobie sprawy, że wyjaśnienie to jest po prostu nieprawdziwe i mogli w nie uwierzyć całkiem szczerze. Upłynęło już kilkanaście lat od śmierci Jezusa i wspomnienia o nim z jednej strony zacierały się, a z drugiej idealizowały. Wkrótce też zaczęły przybierać kształt coraz lepiej pasujący do idei Szawła Pawła. To w tym właśnie kształcie zostały zapisane w ewangeliach.

Byli jednak nieliczni, którzy pamiętali prawdziwą osobę i pozostali wierni realnie żyjącemu w I połowie I wieku n. e. uzdrowicielowi, kaznodziei i przywódcy sekty, Jezusowi z Nazaretu. Zrobiła na nich szczególne wrażenie część haseł, które odnosiły się do swoistej "rewolucji socjalnej", jakie można odnaleźć w przemowach Jezusa – polecam przypomnienie wpisów Ostatni będą pierwszymi, Czy bogacz przejdzie przez ucho igielne, Ubodzy duchem. Ci prawdziwie wierni uczniowie, jako coraz bardziej malejąca sekta judeochrześcijan, przetrwali tylko kilka pokoleń, a wywodząca się bezpośrednio z nich sekta ebionitów, szczególnie ceniąca świadome ubóstwo, istniała jeszcze w V wieku n. e.

wtorek, 27 października 2015

Stary Jahwe i nowy Jahwe




Trzeba przyznać, że stworzenie przez Szawła Pawła całkiem nowego Boga, Boga, który kocha ludzi, było genialnym pomysłem. Oparty był on, jak wiemy, na niezrozumieniach i przekłamaniach, ale jego wielkiej siły to nie zmienia. W świecie starożytnym bogowie byli głównie groźni, mściwi, złośliwi, okrutni. Demonstrowali swą potęgę w piorunach, trzęsieniach ziemi, burzach, powodziach, chorobach, śmierci…. I teraz nagle Szawłowi Pawłowi objawił się całkiem nowy Jahwe, nadal jedyny i wszechmocny, ale w przeciwieństwie do starego Jahwe, groźnego i dosyć ponurego, ten był nieskończenie dobry, kochający, miłosierny, sprawiedliwy i obiecujący swym dzieciom, ludziom, wieczne życie i szczęśliwość, - co prawda dopiero po śmierci, ale jednak.

W tej koncepcji męczeńska śmierć Jezusa Mesjasza nie była jego klęską, a nabierała całkiem innego znaczenia; ukrzyżowanie stawało się spełnieniem ofiary, jaką składa z siebie Syn Boży dla szczęścia człowieka. Dodatkowo, po tym ofiarnym akcie, Jezus zmartwychwstaje! Zmartwychwstaje jako człowiek, pokonuje śmierć, i to samo obiecuje wszystkim, którzy w niego uwierzyli. Teraz wreszcie odwieczny strach przed nieprzewidywalnym i groźnym obrazem zaświatów przestawał mrozić ludzkie serca; pojawiła się nadzieja.

W przeciwieństwie do wcześniejszego, odwiecznego przebłagiwania i przekupywania gniewu bogów na ołtarzach ofiarnych przez wystraszonych ludzi, cała ta idea była rewolucyjna, absolutnie nowa, i wszystkie panteony dawnych bogów jawiły się wobec niej jak bajki dla dzieci.

Co równie ważne, taka religia radykalnie rozwiązywała wszystkie wcześniejsze problemy duchowe Szawła Pawła i jego niepokoje, czy w wystarczający sposób służy Bogu i czy dostatecznie przestrzega zakazów i nakazów Prawa, jakie narzucił ludziom stary Jahwe. Teraz stawało się to nieistotne. Zbawienie zapewniała sama wiara w posłannictwo i ofiarę Jezusa Chrystusa, Syna nowego Jahwe, więc koszerność, szabat, oczyszczanie, obrzezanie i pozostałe ponad sześćset szczegółowych przepisów przestawały być ciężarem nie do uniesienia i w ogóle przestawały mieć znaczenie – oto był Nowy Testament dla ludzkości.

W owym czasie nikt zapewne jeszcze nie dostrzegał tej pułapki, że jeżeli zbawienie zapewnia sama wiara, to nie tylko reguł judaizmu, ale i nawet przestrzeganie 10 podstawowych przykazań, Dekalogu, wcale nie jest konieczne - wiara (jej wyznanie, pokuta, spowiedź, także chrzest) całą sprawę załatwiają. Przez wieki, do dzisiaj, z tej wspaniałej możliwości oczyszczania swej duszy i osiągania rzekomego zbawienia, korzystało tysiące największych potworów, zboczeńców, bandytów, morderców. Nie jest to przyjemne, ale taka jest prawda, że chrześcijaństwo wymyślone przez Szawła Pawła z Tarsu jest bardzo użyteczne dla wszelkich zbrodniarzy, a łatwością oczyszczenia wręcz zachęca do grzechu. Nowy Jahwe bardziej się cieszy z jednego grzesznika w niebie, niż ze stu sprawiedliwych. Stary Jahwe nie był tak łaskawy i liberalny.

środa, 21 października 2015

Jezus ofiarny



Wbrew wszelkim pozorom, to nie nauki Jezusa z Nazaretu zwanego Mesjaszem, nie rzekome cuda przez niego uczynione, nie jego męczeńska śmierć na krzyżu, którą wielu błędnie uznało za dobrowolną i wreszcie nie skryte zabranie jego ciała przez arcykapłanów z grobu, co zostało ogłoszone przez nieświadomych tego apostołów jako dowód zmartwychwstania, były najważniejszym czynnikiem powstania chrześcijaństwa. Decydująca okazała się, przytoczona w poprzednim wpisie, wizja jaką miał na pustyni, w drodze z Jerozolimy do Damaszku, Szaweł z Tarsu.

Wszystko oparło się na wielu nakładających się na siebie nieporozumieniach i wynikającym z nich głęboko nieprawdziwym obrazie całości, jaki wytworzyli sobie apostołowie. Szaweł, który ich przez kilka lat z całym zaangażowaniem prześladował, musiał wielokrotnie słyszeć ich opowieści o Jezusie Mesjaszu, które w miarę upływu czasu były coraz bardziej idealizowane i przez to coraz bardziej zafałszowane. Słyszał zwłaszcza i utrwalały mu się opinie, które omawiałem we wpisie Apostołowie i ich dylematy:
- Jezus oddał za nas życie.
- Jezus dobrowolnie poszedł na śmierć.
- Jezus był Mesjaszem, człowiekiem wysłanym przez Boga na ziemię.
- Jezus nakazywał miłość i obowiązek przebaczanie innym..
- Jezus zmartwychwstał i ci, którzy w niego wierzą też zmartwychwstaną.

-  Każdy, kto wierzy w Jezusa wejdzie do jego Królestwa.

Do tego ciągu przekłamań Szaweł - Paweł dołożył jeszcze jedno, największe, uogólniające te wszystkie poprzednie. Ważne okazało się tu, że on nigdy bezpośrednio Jezusa nie widział i dlatego mógł sobie wytworzyć dowolnie wyidealizowany jego obraz, nawet przyjąć, że był on Bogiem, a dokładniej Synem Bożym zesłanym na ziemię. Dla apostołów, którzy znali Jezusa osobiście, taki absurdalny pomysł nawet nie przychodził do głowy (do czasu).

 W drodze do Damaszku, na pustyni sprzyjającej różnym halucynacjom i nadprzyrodzonym wizjom, a może podczas prozaicznego snu, Szaweł usłyszał głos Jezusa i przeżył wielką duchową przemianę. Całość informacji, które poznał o Jezusie z Nazaretu ułożyło mu się w wspaniałą, niesamowitą ideę Boga, który z miłości do ludzi poświecił swego Syna i jego Syna, który z tej samej miłości dobrowolnie poszedł za nich na męczeńska śmierć. Oddał za ludzi życie, aby ich zbawić, a więc aby ich oczyścić z grzechów. W tej wizji każdy, kto uwierzył w Jezusa Mesjasza /Chrystusa/, ma z góry zapewnione wejście do królestwa niebieskiego, czyli zmartwychwstanie i wieczne zbawienie i to niezależnie od innych swoich złych czy dobrych czynów i zachowań.

Tego rodzaju koncepcja mogła zrodzić się tylko w kręgu judaistycznym, gdyż u jej podstaw leży dawna, starotestamentowa idea ofiary zastępczej. W judaizmie od wieków stosowany był m. in. rytuał corocznego wygnania na pustynię kozła ofiarnego. W uroczystej ceremonii kapłani symbolicznie nakładali na to zwierze wszystkie grzechy, jakich dopuścili się Żydzi w minionym roku i przepędzali je na pustkowie lub strącali ze skały. Wraz ze śmiercią kozła ginęły też grzechy i w ten sposób cały naród był oczyszczony. U źródeł koncepcji chrześcijaństwa legł dokładnie ten sam pomysł; Bóg w ludzkiej postaci, Jezus Chrystus, wziął na siebie wszystkie nasze grzechy, a następnie cierpiał i umarł, aby nas z nich oczyścić i przez to zbawić.

Nie jest to może najlepszy koncept, wobec roli jaką odegrało chrześcijaństwo w naszych dziejach, ale warto zauważyć, że dzięki pomysłowi Szawła Pawła z Jezusem ofiarnym, od prawie 2000 lat ludzkość rok w rok oszczędza wydatek na jednego kozła.

wtorek, 13 października 2015

Szaweł z Tarsu

Dzieje Szawła z Tarsu, najważniejszego czynnika sprawczego powstania chrześcijaństwa, jak i prawie wszystkich innych osób z tego okresu i obszaru, wzbudzają ogromne kontrowersje historyków. Problem jest jak zawsze podobny - po prostu nie ma zbyt wielu wiarygodnych źródeł na jego temat. Najważniejsze są w tym wypadku informacje zawarte w Nowym Testamencie (Dzieje Apostolskie i Listy), ale i one wzbudzają wiele wątpliwości - m. in. poważnie podważa się autorstwo niektórych listów, które są przypisywane Pawłowi - Szawłowi. Badacze oczywiście zdają sobie sprawę ze znaczenia tej postaci i dlatego prowadzone są na jej temat zawzięte dyskusje. Spory toczą się m.in. o jego faktyczne pochodzenie, wykształcenie, przekonania, sprawy rodzinne, skłonności, choroby jakie go nękały i o większość szczegółów biografii. W gruncie rzeczy wszystkie te sprawy nie maja  większego znaczenia, gdyż próby doszukiwania się ciekawostek czy sensacji związanych z osobą Pawła - Szawła nie zmieniają w żadnym stopniu jego roli w początkach chrześcijaństwa.

Szaweł (Saul – Wyproszony) urodził się prawdopodobnie ok. 8 r. n. e. w Tarsie, głównym mieście Cylicji, krainy położonej w południowej części Azji Mniejszej. Ojciec, bogobojny Żyd i znawca Pisma, czyli faryzeusz, był też bardzo bogatym kupcem, którego stać było nawet na kupno niezwykle kosztownego obywatelstwa rzymskiego, znakomicie ułatwiającego kontakty handlowe i dodającego splendoru. To swoiste w ówczesnym świecie szlachectwo było dziedziczne i jego syn również był obywatelem rzymskim. Szaweł od najmłodszych lat wykazywał głębokie zainteresowanie judaizmem. Ociec, w pełni akceptujący pasję syna, wysłał go do Jerozolimy, aby w samym centrum zgłębiał problemy żydowskiej wiary. Tam młody przybysz z Tarsu rzeczywiście dokładnie przestudiował Prawo pod kierunkiem Gamaliela, jednego z najwybitniejszych znawców i komentatorów Biblii w I w. n. e.

Jest prawie pewne, że gdy Jezus przyszedł do Jerozolimy i próbował opanować Świątynię, a następnie zginął przez to na krzyżu, w tym samym czasie przebywał tam, mieszkał i studiował, również  Szaweł. Jednak wiadomo, że nie był on świadkiem wystąpień i śmierci Jezusa, jako że nigdy go osobiście nie spotkał i nie widział. Potwierdza to uwagi jakie poczyniłem we wpisie Jezus i Historia, że cały ten naiwny i
nieudany zamach stanu nie był wówczas jakimkolwiek nadzwyczajnym zdarzeniem, a jedynie ciekawostką, interesującym incydentem, na który wielu ludzi wcale nie zwróciło uwagi.

Dla dalszych losów Szawła najważniejsza okazała się jego konstrukcja psychiczna, a konkretnie osobowość fanatyka, angażującego się bez miary, bez żadnych zastrzeżeń i wątpliwości, w idee w które uznał za swoje. Dlatego też samo studiowanie i zdobywana wiedza Szawłowi nie wystarczała. Judaizm jest trudną wiarą, a Jahwe groźnym i wymagającym bogiem. Literalne przestrzeganie ponad sześciuset szczegółowych przykazań obowiązujących w tej religii, jest praktycznie niemożliwe; zawsze można było mieć wątpliwości, czy postępuje się całkowicie zgodnie z zakazami i nakazami Prawa i czy Najwyższy jest zadowolony. Fanatyzm Szawła powodował, że sama, nawet bardzo gorliwa, wiara mu nie wystarczała - on koniecznie potrzebował dokonania czynów, które przysporzyłyby mu dodatkowych łask u Boga.

To właśnie dostrzegli w nim arcykapłani, gdy skierowali go walki z sektą Szymona Piotra i początkowo nie zawiedli się. Szaweł stał się jednym z najzawziętszych prześladowców judeochrześcijan i wszystko wskazuje, że to on doprowadził do skazania przez Sanhedryn i ukamienowania Szymona, pierwszego z chrześcijańskich świętych - polecam przypomnienie wpisu Judeochrześcijanie kontra Świątynia
Od tego momentu Szaweł zaczął jeszcze bardziej aktywnie i zdecydowanie organizować terror, śledzić, ścigać i wtrącać do więzień wielu dalszych wyznawców Jezusa. Wkrótce arcykapłani wysłali go do Damaszku, gdzie również stwierdzono obecność judeochrześcijan. Możliwe też, że udał się tam, gdyż śledził jakichś członków sekty uciekających z Jerozolimy do tego miasta. W drodze do Damaszku nastąpiło najważniejsze wydarzenie w życiu Szawła, przełomowe także dla chrześcijaństwa.

Gdy zbliżał się już w swej podróży do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?”. „Kto jesteś, Panie?” – powiedział. A On: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz” (Dz 9, 3-5).
 

W Dziejach Apostolskich i w Listach św. Pawła jest kilka nawiązań do tego momentu; obrósł on później w wiele legend. Nie wnikając w szczegóły, można stwierdzić, że w drodze do Damaszku Szaweł miał wizję, która legła u podstaw jego gorliwej wiary w Jezusa Chrystusa jako Boga. Sprawiła ona, że porzucił imię Szaweł i od tamtej pory nazywał się Paweł (Paulus – Mały).

środa, 7 października 2015

Judeochrześcijanie kontra Świątynia


Wielka aktywność religijna całego ówczesnego społeczeństwa Palestyny powodowała, że każdy  nowy odłam judaizmu mógł liczyć na znalezienie mniej lub bardziej licznych gorliwych zwolenników; ludzi szukających własnej, lepszej i pewniejszej drogi do Boga. To dlatego bardzo wielu z pojawiających się w tym świecie proroków potrafiło gromadzić wokół siebie tysiące fanatyków, gotowych poświęcić dla nich nawet życie (polecam przypomnienie wpisu Jezus i historia). W tym też czasie działała w Qumran nad Morzem Martwym wielotysięczna sekta ascetycznych esseńczyków, a w miastach dawali o sobie znać liczni fanatyczni kannaini - zeloci. Wszystkie te ruchy nie były jednak istotnym zagrożeniem ani konkurencją dla głównego nurtu judaizmu, który reprezentowała Świątynia, i arcykapłani nie podejmowali zbyt aktywnych prób ich zwalczania. To już raczej Rzymian niepokoili tacy nawiedzeni, bowiem jednym z częstych ich haseł (w przypadku zelotów jedynym) było uwolnienie ziemi Izraela od dominacji Cesarstwa. 

Także przez kilka pierwszych lat organizowania się i stopniowego powiększania zgromadzenia pod przywództwem Szymona Piotra, arcykapłani wcale mu w tym nie przeszkadzali. Kilkusetosobowa, a nawet kilkutysięczna sekta judeochrześcijan nie była warta poświęcenia jej większej uwagi, zwłaszcza, że jej członkowie absolutnie nie zaprzeczali swemu judaizmowi i stanowczo przestrzegali wszystkich jego reguł, a jedynie dodawali do tego swą wiarę w Jezusa jako Mesjasza.

Problemy pojawiły się wówczas, gdy do sekty napłynęło wielu nowych członków, nie znających osobiście ani Jezusa, ani bliższych okoliczności jego działalności i śmierci. Jak z reguły w takich przypadkach nowych członków często charakteryzował fanatyzm i nuworyszowska chęć wykazania się przed apostołami swym zaangażowaniem i przestrzeganiem obowiązujących reguł. Jednocześnie ich wiedza o głównej osnowie sekty, czyli przekonaniu że Jezus był Mesjaszem, opierała się wyłącznie na przekazach Szymona Piotra i pozostałych apostołów, które jak wiemy były bardzo zafałszowane. W ten sposób rodziła się wypaczona i jednocześnie bardzo wyidealizowana legenda o niezwykłej postaci Jezusa z Nazaretu i dziwnych okolicznościach jego śmierci. Trzeba tu jednak wyraźnie zaznaczyć, że takie powstawanie legendy nie miało jeszcze praktycznie nic wspólnego z późniejszą religia chrześcijańską i nadal była to tylko żydowska sekta, a jej członkom nawet nie przychodziło do głowy, że nie należą do świata judaizmu.

Jednym z ważnych i logicznych w takiej sytuacji poglądów, jaki nabierał znaczenia dla tożsamości sekty, stawało się przekonanie, że
do okrutnego zgładzenia Mesjasza, Syna Bożego, który miał być Zbawicielem narodu żydowskiego, doprowadzili podstępem przewrotni arcykapłani Świątyni Jerozolimskiej. I to właśnie przekonanie zaczęło być coraz częściej eksponowane w wystąpieniach członków zgromadzenia. To zmieniło znacząco całość sytuacji, gdyż mimo, że samo istnienie sekty specjalnie arcykapłanom nie przeszkadzało, to jednak w żadnym wypadku nie mogli lekceważyć publicznego oskarżania ich o zamordowanie wysłannika Jahwe na ziemię i musieli zareagować. Wytypowali kilku swych zaufanych zwolenników, wykształconych znawców Pisma, do podjęcia przeciwdziałania. Rozpoczęły się więc dyskusje, przekonywania, a później też kłótnie i awantury. Jedną z osób skierowanych przez arcykapłanów do walki z dokuczliwą sektą wyznawców Jezusa Mesjasza został młody i bardzo gorliwy, wręcz fanatyczny judaista, Szaweł z Tarsu.

W tym czasie jednym z najaktywniejszych
propagatorów i członków sekty Szymona Piotra okazał się Szczepan, prawdopodobnie Grek nawrócony na judaizm, prozelita. Jego żarliwość w głoszeniu, że Jezus był Mesjaszem, sprawiła, że został wybrany przez zgromadzenie jednym z siedmiu diakonów, czyli pomocników apostołów. Fakt, że Szczepan nie był Żydem z urodzenia mógł mieć znaczenie dla dalszego biegu wypadków, gdyż wygląda na to, że mimo przejścia na judaizm, nie traktował on terenu Świątyni aż z takim pietyzmem, jak rodowici Jerozolimczycy. W każdym razie on był pierwszym, który swe gwałtowne mowy, w których oskarżał arcykapłanów i starszyznę żydowską o zabicie Zbawiciela, zaczął wygłaszać właśnie na dziedzińcu Świątyni Jerozolimskiej, w sercu judaizmu. Czegoś takiego już arcykapłani nie znieśli. Szymon został oskarżony przed Sanhedrynem o bluźnierstwo i skazany na śmierć przez ukamienowanie, tradycyjny żydowski sposób egzekucji. Wydarzyło to się w 36 r. n. e., po trzech latach działania sekty judeochrześcijan. 

Prawdopodobnie głównym oskarżycielem i organizatorem wykonania wyroku na Szymonie, pierwszym z chrześcijańskich męczenników, był wspomniany wyżej Szaweł z Tarsu, człowiek, który stał się wkrótce prawdziwym twórcą religii chrześcijańskiej.