Jezus
przebywał nad Jordanem co najmniej miesiąc, ale nie dużo dłużej.
Zamieszkał w wynajętym pomieszczeniu w jednej z pobliskich wiosek i
codziennie udawał się nad rzekę, aby wysłuchiwać wielogodzinnych
nauk i kazań głoszonych przez Jana Chrzciciela.
Były
to głównie namiętne wezwania do przestrzegania przykazań i zasad
judaizmu, okraszane wieloma przypowieściami o mądrości Jahwe i
jego praw. Ich ważną częścią były zapowiedzi nadejście
Mesjasza, Zbawiciela narodu żydowskiego. Ten oczekiwany powszechnie
Syn Boży miał wkrótce zstąpić na ziemię i dokonać wielkiej
przemiany. Chrzciciel wyraziście opisywał straszne nieszczęścia i
kataklizmy jakimi Zbawiciel będzie karał grzeszników, a z drugiej
strony ukazywał wizję szczęśliwego królestwa na ziemi, które
zostanie zbudowane dla cnotliwych i prawowiernych.
Wszystkie
krainy żydowskie znajdowały się tym czasie pod bezpośrednią
okupacją rzymską, lub były przez Rzym całkowicie podporządkowane.
Imperium rządziło twardo, nawet okrutnie i było bezwzględne w
egzekwowaniu wszelkich danin. Z tego powodu przemowy Jana o nadejściu
Zbawiciela najczęściej traktowano jako zakamuflowaną zapowiedź
wyzwolenia się spod cesarskich rządów i nastania czasu dobrobytu; te niosące nadzieję kazania powszechnie nazywano dobrą nowiną czyli
ewangelią.
Apokaliptyczne
wizje Chrzciciela o karaniu grzeszników robiły duże wrażenie na
słuchaczach i wielu z nich głośno żałowało swych złych uczynków
oraz deklarowało poprawę. Skruszone osoby Jan chrzcił, czyli błogosławił i
polewał wodą z Jordanu na znak oczyszczenia, co z reguły było
dużym przeżyciem duchowym dla przyjmujących chrzest.
Niektóre
sprawy dotyczące wewnętrznych spraw żydowskich Chrzciciel
poruszał wprost, bez stosowania metafor. M. in. otwarcie, bez żadnych kompromisów, atakował
osoby na szczytach władzy, które jego zdaniem dopuszczały się
grzechów. Dotyczyło to przede wszystkim samego władcy
Galilei i Perei, Heroda Antypasa, oraz jego żony (i jednocześnie
bratowej) Herodiady, którą prorok oskarżał o doprowadzenie do
zawarcia tego nieczystego małżeństwa. Takie wypowiedzi wywoływały
dodatkowe podniecenie i zainteresowanie plebsu, więc też jeszcze większy napływ
słuchaczy, ale nie były bezpieczne.
Widok
Jana Chrzciciela, jego postawa, słowa, cała działalność, były
wielkim przeżyciem także dla Jezusa. W pierwszych dniach, jak wielu
innych, poddał się ceremonii chrztu i został obmyty wodą z
Jordanu. Jednak osoba proroka bardzo go zaintrygowała i postanowił
zostać dłużej.
Przez kilka tygodni regularnie wysłuchiwał wystąpień, napomnień, nauk i przypowieści i dobrze je zapamiętywał. Jednocześnie dowiadywał
się jakie pytania zadają Janowi słuchający go ludzie, jakie problemy i dylematy musi rozstrzygać i jak sobie z nimi radzi. Uważnie patrzył na
zachowanie ludzi zbierających się wokół Chrzciciela i dostrzegał
jak on przy pomocy swych uczniów organizuje ich, kieruje nimi i jak wszystkim
narzuca swą wolę. Wiele razy obserwował ceremonię chrztów, sceny
mistycznego zachwytu, przeżywanie uniesień, wpadanie w trans, a
nawet niezwykłe uzdrowienia. Niewątpliwie zauważył też, że
prorok Jan często otrzymuje różne dary od przychodzących ludzi i
nie musi wcale się martwić o sprawy materialne. Chrzciciel był
znany ze swego ascetyzmu, ale jednak i on i jego uczniowie nie mogli
żyć tylko duchem świętym.
Wskazane
wyżej niezwykłe zjawiska (wizje, mistyczne uniesienia, uzdrowienia)
są charakterystyczne dla każdej większej zbiorowości wspólnie
przeżywającej akty religijnej ekstazy. Można je zaobserwować i
dzisiaj, ale w starożytnym Izraelu występowały niewątpliwie ze
znacznie większą intensywnością. Jezus, bystry obserwator,
doskonale je widział, zapamiętywał i dostrzegał mechanizmy nimi
rządzące; był bardzo głęboko wierzącym w Boga Żydem, ale nie
przeszkadzało mu to na całkiem realistyczny ogląd i zrozumienie działalności Chrzciciela.
Im
dłużej trwał pobyt nad Jordanem, tym bardziej Jezusowi podobała
się rola proroka, jaką pełnił Jan. Uwielbienie tłumów,
szacunek, sława, a także, jak mu się wydawało, ciekawe i dosyć
łatwe, wygodne życie jakie prowadził prorok, bardzo mu imponowało.
Uświadomił też sobie, że w gruncie rzeczy nie jest to rola bardzo
trudna i on również byłby w stanie ją wypełniać. Wiedział, że
dałby radę tak samo stanąć wobec tysięcy słuchaczy, głosić
podobne nauki, przypowieści, zachowywać się jak prorok. Miał
oczywiście przy tym różne wątpliwości i dylematy, gdyż był
zbyt inteligentny, aby nie przewidywać trudności, ale wizja była
bardzo kusząca. Oczywiście pójście tą drogą teraz, w obecności
Jana i tłumów, które go otaczały, było wykluczone; Chrzciciel
takiego konkurenta zniszczyłby szybko i bez wahania. Mimo to, wielka
idea zostania prorokiem już się w głowie Jezusa pojawiła i nie
dawała mu spokoju.
Wkrótce
nastąpiły wydarzenia znacznie zmieniające całą sytuację. Z
Tyberiady, stolicy Heroda Antypasa, przybyli żołnierze, którzy
aresztowali Jana Chrzciciela i poprowadzili go przed oblicze władcy.
Krytyka rządzących jest zawsze obarczona najwyższym ryzykiem, więc
Janowi groził wyrok śmierci. Jednak Antypas jeszcze w tym czasie nie odważył się na zgładzenie sławnego proroka i rozkazał tylko, aby uwięziono go w odległej, pustynnej twierdzy Macheront.
Zebrane
nad Jordanem rzesze ludzkie, którym nagle zabrano proroka,
nauczyciela i jednocześnie wielką atrakcję, z żalem rozeszły się
po całej Palestynie. W drogę powrotną do Galilei ruszył również
Jezus.