niedziela, 12 czerwca 2016

To jeszcze nie koniec.


Niezbędnym uzupełnieniem biografii Jezusa z Nazaretu jest wyjaśnienie, dlaczego jego życie, niezwykłe, ale całkowicie „ziemskie”, stało się osnową dla zaistnienia tak potężnej religii jak Chrześcijaństwo. Przedstawiona na tym blogu  realna historia jego czynów i ich niecodzienne okoliczności dają wiele wskazówek: niezrozumiałe nawet dla jego bliskich zachowania, tajemnicze decyzje, dwuznaczne nauki, a wreszcie pozornie dobrowolna, okrutna śmierć i zaskakujące zniknięcie ciała, okazały się niezwykłą mieszanką. Dzięki temu Jezus stał się wielką zagadkę dla swych  niezbyt bystrych uczniów, którą rozwiązał im dopiero Szaweł z Tarsu, dokonując apoteozy ich Mistrza. Z kolei ten zabieg  okazał się na wiele wieków niezwykłą, fascynującą i pociągającą zagadką dla milionów wiernych, ale jak widać też możliwą do rozwiązania.

W zasadzie cały proces rodzenia się nowej religii omówiłem już wcześniej w kilku postach, poczynając od zatytułowanego Jezus i władza, aż do Stary Jahwe i nowy Jahwe. Powtarzanie ich byłoby tu niecelowe, gdyż niewiele nowego mógłbym dodać - zainteresowanych odsyłam do wskazanych wpisów. Usystematyzowana biografia Jezusa, mimo iż również w większości powtarzana, była pewnym wyzwaniem i sprawdzeniem jej wewnętrznej spójności, i dlatego ją napisałem.

Jak widać z całości moich analiz osoba Jezusa z Nazaretu, zwanego Mesjaszem – Chrystusem, i jej dzieje, stają się obecnie fragmentem historii politycznej Palestyny w pierwszej połowie I wieku n. e., a przez to także niewielkim rozdziałem historii starożytnego Rzymu. Historia Chrześcijaństwa to całkiem odrębna sprawa, nie mająca praktycznie nic wspólnego z realną osobą swego eponima.


Chciałbym tu dodać pewną istotną dla mnie informację, której niegdyś, przez niedopatrzenie, nie zamieściłem w książce Jak zostaje się Bogiem. Jeden z Ojców Kościoła, Euzebiusz z Cezarei, autor Historii Kościelnej, zanotował w niej fragmenty zaginionego dzieła Papiasza z Hierapolis Wykład mów Pańskich, w którym Papiasz pisze o ewangeliach i powołuje się na pewnego starca, który miał powiedzieć, że Marek, uczeń Piotra, pisał o życiu Jezusa „dokładnie, ale nie w tym porządku, w jakim następowało”. (Euzebiusz. Hist. Eccl. III,39). Zdanie to było jednym z przyczynków umożliwiającym mi właściwe odczytanie zarówno Ewangelii Marka jak i pozostałych ewangelii. Oprócz bowiem wielu innych problemów, właśnie bardzo przemieszana chronologia stanowi poważną barierę w znalezieniu prawdziwego sensu opisywanych w Nowym Testamencie zdarzeń. Myślę jednak, że teraz czytelnicy bloga wiedzą już „w jakim to porządku następowało”.

I tylko Watykan może mieć problem - jeżeli chce nadal propagować ideę Szawła Pawła, to będzie musiał wpisać także Ewangelie Marka, Mateusza, Łukasza i Jana po prostu na listę ewangelii apokryficznych i zakazać korzystania z nich w kościołach.

Swą książkę Jak zostaje się Bogiem kończyłem kilkoma bardziej ogólnymi uwagami i myślę, że niektóre z nich warto zamieścić także tutaj:

Chciałbym jednak podkreślić, że przedstawiona historia Jezusa – człowieka, nie ma w żadnym razie na celu odwodzenia kogokolwiek od wiary w jego boskość. Nie miałem takich intencji, poza tym mam pełną świadomość, że takie podejście byłoby absolutnie nieskuteczne. Antropolodzy, archeolodzy, historycy ani inni badacze nigdy, ani w najdalszych dziejach, ani obecnie, w żadnym zakątku ziemi nie znaleźli społeczeństwa, które nie miałoby religii. Oczywiście, bardzo ważna jest jej funkcja organizatora i regulatora zachowań społecznych, jednak nie tylko to jest istotne. Wiara jest absolutnie niezbędnym elementem życia bardzo wielu ludzi, gdyż zawsze będą istniały obszary, których człowiek nie będzie w stanie ogarnąć swym niedoskonałym umysłem. Granice wiedzy czy nauki i pytania, co za tymi granicami się kryje, oraz nigdy nie przenikniona tajemnica śmierci są nieodłącznymi towarzyszami naszej egzystencji. Bóg będzie istniał zawsze, ponieważ to on musi rozświetlać i wypełniać tę czarną dziurę, niemożliwą do zniesienia dla wielu z nas. Oczywiście, są osoby nazywające siebie ateistami, ale ateizm też jest tylko wiarą – wiarą, że Boga nie ma.
Dla przybliżenia tego niepojętego bytu, jakim jest Bóg, chyba zawsze będą musieli istnieć pośrednicy między Nim a nami, tacy jak Mojżesz, Jezus, Mahomet czy Budda. Jeżeli będą stwarzali nam jakieś problemy, to wymyślimy ich sobie czy też skonstruujemy na nowo. Tak właśnie Paweł z Tarsu dał nam swojego idealnego Chrystusa i nie jest obecnie możliwe „poprawianie” go za pomocą jakichkolwiek racjonalnych argumentów. Można sobie tylko życzyć, by wiara w Niego, deklarowana przez miliony wiernych, była uczciwa i zgodna ze wspaniałymi cechami, które reprezentuje.


W zasadzie na tym mógłbym zakończyć prowadzenie tego bloga, ale mam dla wszystkich śledzących me wpisy jeszcze jedną uwagę. Rozwiązanie zagadki życia Jezusa z Nazaretu i powstania Chrześcijaństwa jest bardzo ważne, jednak dalece nie wyczerpuje listy zasadniczych problemów, jakie nurtują współczesnego człowieka, w tym i mnie. Na okres wakacyjny przerywam pisanie bloga, ale we wrześniu zapraszam Szanownych Czytelników jeszcze raz – myślę, że znów możecie zostać zaskoczeni.

wtorek, 7 czerwca 2016

Drugi pogrzeb Jezusa

Wszystkie najważniejsze problemy arcykapłanów zostały wyjaśnione. Jezus z Nazaretu, Galilejski Mesjasz, po wielu sprawdzianach okazał się ostatecznie oszustem, zwykłym człowiekiem, który pod płaszczem proroka próbował pozbawić ich władania nad świątynią jerozolimską, Judeą i całym Izraelem. Arcykapłani zdołali go pokonać stosując niezbyt chlubne chwyty, ale ich udział w tych działaniach został dostatecznie zakamuflowany lub utajniony, a zaufani pomocnicy otrzymali duże pieniądze i z pewnością nie zdradzą swych panów. Udało się też pozbyć ze stolicy uczniów Jezusa, a jego miejscowi wspólnicy i protektorzy z sanhedrynu są dobrze rozpoznani i kontrolowani.

Ostatnim dowodem obciążającym Kajfasza i Annasza w podstępnej walce o zachowanie władzy jest jeszcze tylko ciało galilejskiego Mesjasza, leżące obecnie w arcykapłańskim pałacu. Trzeba je skutecznie i możliwie szybko ukryć raz na zawsze. Właściwym miejscem złożenia zwłok jest grobowiec, ale odniesienie ciała do ogrodu Józefa z Arymatei zostało w aktualnej sytuacji wykluczone. Natomiast w pałacowych ogrodach jest grobowiec jaki Józef Kajfasz, jak każdy porządny i bogaty Żyd, już dawno przygotował dla siebie i swojej rodziny. To miejsce idealnie nadaje się do rozwiązania kłopotu - jest blisko i pozostaje pod całkowitą kontrolą arcykapłanów.

Jeszcze w niedzielę zaufani ludzie ze służb świątynnych, z zachowaniem pełnej dyskrecji, przenieśli ciało Jezusa do nowego grobowca i tam je pozostawili. W krótkim czasie później Kajfasz polecił sporządzić ceramiczną trumnę, ossuarium, którą przeznaczył na ostateczne ukrycie zwłok Galilejczyka. Na ossuariach niejednokrotnie umieszczano imiona złożonych w nich osób, ale tego arcykapłan nie chciał uczynić i jedynie kazał je ozdobić symbolami gwoździ, aby pamiętać, że skrywa ono zwłoki człowieka ukrzyżowanego.

Ciało Jezusa z Nazaretu do dzisiaj spoczywa w grobowcu rodzinnym arcykapłana Kajfasza, na terenie Jerozolimy.
Miejsce to, ukryte kilka metrów pod powierzchnią ziemi, jest ustalone i znane miejscowym archeologom, chociaż nie mają oni świadomości czyje zwłoki, oprócz arcykapłana Kajfasza i członków jego rodziny, tam spoczywają.

Oto cała historia życia i śmierci Jezusa z Nazaretu.

Jeden z najsłynniejszych biblistów, niemiecki uczony Rudolf Bultmann, który prawie całe swe długie życie poświęcił badaniom dziejów Jezusa Chrystusa, stwierdził: Uważam z całą stanowczością, że w tej chwili nie wiemy prawie nic o życiu Jezusa. Francuski racjonalistyczny biblista Maurice Goguel, autor obszernej monografii o Jezusie, przyznał, iż jego życie jest pokryte tajemniczą zasłoną. Zenon Kosidowski, autor Opowieści ewangelistów, wyraził następującą opinię: Mimo olbrzymiego wysiłku intelektualnego paru pokoleń uczonych, nie udało się stworzyć spójnego logicznie ziemskiego portretu Jezusa-nauczyciela, wolnego od późniejszego nalotu teologii i nadprzyrodzonych elementów.

Mam nadzieję, że czytelnicy tego bloga już wiedzą, iż uczeni ci mylili się.


Przez ostatnie około pół roku w kolejnych wpisach prezentowałem możliwie uporządkowaną biografię Jezusa z Nazaretu. Wcześniejsze wpisy na blogu dotyczyły w zasadzie tego samego, ale były omawianiem dosyć przypadkowo podejmowanych wątków. Zasadnicza praca i tak została przeze mnie dokonana i zawarta w książce „Jak zostaje się Bogiem”. W niej dokonałem podstawowej, logicznej analizy Nowego Testamentu i sama biografia Mesjasza – Chrystusa była tam zaprezentowana niejako przy okazji.

Muszę przyznać, że obecne, systematyczne prześledzenie kolejnych etapów życia Jezusa dało mi kilka nowych podpowiedzi i pozwoliło jeszcze lepiej zrozumieć niektóre szczegóły. Dotyczy to chociażby takich momentów, jak ten, że dopiero teraz dostrzegłem, iż do wesela w Kanie (ślubu siostry Jezusa z Łazarzem) doprowadził moment, gdy Jezus odmówił przyjęcia do grona swych uczniów „bogatego młodzieńca” czyli Łazarza. To z tego powodu ojciec Łazarza, Szymon Faryzeusz Trędowaty, zaplanował inny sposób powiązania się trwałą więzią rodzinną z Jezusem, przewidywanym przez spiskowców na przyszłego władcę. Dokładnie z tego samego powodu córka Szymona i siostra Łazarza Maria była przeznaczona na przyszłą żonę Mesjasza - Króla; stąd ich bliskość, tulenie się, namaszczenie, itd. - to też nie było uczucie, tylko polityka. To tylko przykłady, gdyż takich momentów jest więcej.

Zaprezentowana biografia w niektórych, niezbyt istotnych szczegółach, różni się od poprzednich przedstawień tematów, ale celowo nie próbowałem na siłę ujednolicać różnych wersji. Czy bowiem ma znaczenie, czy Judasz rzucił srebrniki arcykapłanom w na dziedzińcu ich pałacu, czy dziedzińcu świątyni? Albo czy ważne jest kto włożył Jezusowi koronę cierniową, słudzy arcykapłanów czy legioniści?

Takie drobne okoliczności w żaden sposób nie zmieniają całej opowieści o życiu Jezusa – we wszystkich zasadniczych wydarzeniach zgodnej z faktografią zawartą w ewangeliach i jednocześnie zasadniczo różnej od historii, którą odczytuje w Nowym Testamencie Kościół i wszyscy wierni chrześcijanie.








czwartek, 2 czerwca 2016

Jezus w pałacu


Późnym sobotnim wieczorem, gdy panowały już pełne ciemności, kilku zaufanych ludzie ze służby świątynnej zajęło się niezwykłym zadaniem zleconym im przez arcykapłanów. Otworzyli grobowiec w ogrodzie Józefa z Arymatei, przełożyli zawinięte w całun ciało Jezusa na nosze, przykryli je płaszczami i przenieśli pustymi ulicami Jeruzalem do pałacu Kajfasza. Tam zostało ono położone na wspaniale przystrojonym posłaniu, w oświetlonej wieloma świecami bogatej komnacie. Obecni byli przy tym wyłącznie  Kajfasz i Annasz oraz zaufani strażnicy.

W ten właśnie sposób arcykapłani zabezpieczyli się na wypadek gdy Jezus z Nazaretu okazał się prawdziwym Mesjaszem. Mają go teraz w pałacu, wyłącznie dla siebie i jeżeli wkrótce ożyje, to padną przed nim na twarz, złożą hołdy, przeproszą, przebłagają, wyjaśnią – jakoś się z nim ułożą. To był jeden wariant, ale możliwy był i inny, dosyć kłopotliwy scenariusz. Co bowiem będzie, jeżeli wykradzenie zwłok okaże się niepotrzebne, gdyż Galilejczyk jest jednak zwykłym człowiekiem, to znaczy zwykłym nieboszczykiem, i nie zmartwychwstanie? To przede wszystkim z uwagi na taką możliwość arcykapłani musieli zachować całkowitą tajności operacji. Jak by wyglądali ci najwyżsi kapłani Jahwe przed saduceuszami, faryzeuszami, uczonymi w piśmie, przed całym żydowskim ludem, gdyby ujawniło się, że oni sami mieli wątpliwości, błądzili i brali pod uwagę, że oszust z Galilei jest Mesjaszem. I gdyby jeszcze rozniosło się, że nawet po śmierci nie dawali spokoju jego zwłokom!

Strażnikom zostały wydane nowe instrukcje. Przed świtem mają ponownie udać się do ogrodu Józefa z Arymatei i pilnować otwartej krypty. Jeżeli przez całą niedzielę nikt tam nie przyjdzie, nikt się nie zainteresuje zwłokami Jezusa, to możliwe, że następnej nocy ciało trzeba będzie odnieść z powrotem i zostawić je już tam na zawsze. Jeżeli jednak pojawią się uczniowie Jezusa, czy jacyś inni wierzący w niego, to sprawa się komplikuje. Takim ludziom należy zdecydowanie powiedzieć, że zwłok nie ma, bowiem Jezus zmartwychwstał i ruszył do Galilei, a swym zwolennikom kazał ruszyć również nad Genezaret. W ten sposób wyjaśni się im dlaczego krypta jest pusta i spowoduje, że nie będą już szukali zwłok, ani się o nie dopytywali - szczególnie tego arcykapłani  bardzo by nie chcieli. Dodatkowo można mieć nadzieję, że tym posunięciem uda się  wreszcie pozbyć ze stolicy całej kłopotliwej gromady Galilejczyków.

Strażnicy udali się by przypilnować grobowca, a dla arcykapłanów zaczął się dłużący okres czuwania przy zwłokach. Minęła północ, moment wzbudzający największe emocje, ale ciało Jezusa nadal nie wykazywało żadnych nietypowych cech; wszystkie pośmiertne procesy były całkowicie naturalne. Kajfasz i Annasz wciąż uważnie przyglądali się owiniętym w całun szczątkom, lecz wcześniejsze napięcie powoli słabło. Minęły kolejne godziny.  Stawało się coraz mniej prawdopodobne, aby prawdziwy Mesjasz chciał wciąż pozostawać martwym, w sytuacji gdy  objawy postępującego rozkładu stawały się coraz bardziej jednoznaczne. Wreszcie trzeba było sobie jasno powiedzieć, że i ten ostatni sprawdzian boskości Jezusa z Nazaretu okazał się nieudany – to był jednak oszust.

Był już niedzielny poranek i w zasadzie zwłoki można byłoby odnieść do krypty, ale wtedy właśnie przybiegł strażnik od grobu i przekazał ważne informacje. Ciała nie można już złożyć tam ponownie, bowiem wczesnym świtem do grobowca przyszło kilka kobiet z grupy Jezusa i chciały jeszcze raz namaścić szczątki swego Mistrza. Wobec tego wytypowany strażnik, który siedział w otwartej krypcie, przekazał im to, co nakazali arcykapłani: Jezus zmartwychwstał, udał się już do Galilei i swym uczniom kazał iść za sobą. W ten sposób zlecone zadanie zostało pomyślnie wykonane i można być przekonanym, że Galilejczycy właśnie zbierają się pospiesznie w drogę powrotna nad Genezaret.

A więc arcykapłani trafnie przewidzieli taka możliwość zdarzeń i byli zadowoleni ze swej przezorności. Pojawił się obecnie pewien problem z Jerozolimczykami, którzy pewnie wkrótce też zorientują się, że krypta jest pusta i zaczną pytać o ciało. Z tym jednak można sobie bardzo łatwo poradzić – arcykapłani zlecili całej zaufanej grupie strażników, aby rozpowiadali wszystkim, że to uczniowie Jezusa wykradli z grobowca jego ciało i unieśli je do Galilei. Cała ta gromada powinna właśnie opuszczać stolicę, więc nie będą mogli niczemu zaprzeczać. Sprawa była więc załatwiona i jedynie strażników trzeba było teraz sowicie wynagrodzić – należało im się za ciężką i solidną pracę tej nocy. I za to, aby zachowali wszystko w tajemnicy.

W zasadzie to pozostał już tylko jeden kłopot, ostatni:
coś trzeba zrobić z wciąż spoczywającymi w pałacowej komnacie zwłokami Jezusa z Nazaretu.