wtorek, 21 kwietnia 2015

Komu zawdzięczamy Ewangelię Jana?


Co wydarzyło się w Kanie Galilejskiej, że Jezus rozpoczął następnie całkiem nowy etap swojej działalności? Dlaczego dotychczasowy uzdrowiciel, nauczyciel, kaznodzieja, nawet prorok, ale nie więcej, wkrótce po tym wydarzeniu zaczął prezentować się jako Mesjasz i od tego czasu bardzo usilnie starał się, by jak najwięcej ludzi w to uwierzyło? Prawdę powiedziawszy, to nie samo wesele było tu istotne, ale obecne tam osoby. Analizę jak zwykle trzeba zacząć od pozornie odległych wątków. Pierwsza rzeczą jaka musi zostać ustalona, to kto jest autorem Ewangelii Jana, która jako jedyna opisuję to wesele.

Problem autorstwa poszczególnych ewangelii wypełnia znaczną część bardzo obszernych badań biblijnych. Przez wieki powstało tysiące prac rozpatrujących ewangelie pod kątem historycznym, lingwistycznym, kulturowym, literackim, semantycznym, ilościowym, porównawczym, statystycznym, geograficznym i wieloma jeszcze innymi, nie mówiąc oczywiście o teologicznym i kanonicznym. Badacze całe tomy napisali wyodrębniając pierwotne źródła M /Marka/ oraz J /Jana/, a także Q /inne – może logia/. Później zgodzili się, że i Mateusz i Łukasz musieli korzystać nie tylko z M i Q, ale także z jeszcze jakichś swoich odrębnych materiałów. Przepraszam, odbiegam zbyt daleko od tematu, ale jeżeli już zacząłem, to tylko podam jak najkrócej. Podstawową, pierwotna księgą jest Ewangelia Marka, dla której praktycznie jedynym źródłem informacji był Szymon Piotr (i która jest obarczona jego wadami). Kolejna to Ewangelia Mateusza, który przepisał Marka i dodał własne ustalenia. Ostatnią synoptyczną jest zawierająca niektóre inne szczegóły Ewangelia Łukasza. Największe dyskusje wzbudza czy Łukasz znał Mateusza, bowiem mimo podobieństw, są też poważne sprzeczności między nimi. W mojej ocenie oczywiste jest, że znał, tyle że próbował ją poprawiać w miejscach, o których dobrze już wiedział, że Mateusz się mylił (np. rodowód Mesjasza, dom w Betlejem itp.), ale poprawiając sam uciekał się często do baśniowych opowieści i narobił dodatkowego zamieszania.

Odrębną księgą jest Ewangelia Jana. Pomija ona wiele zdarzeń uwzględnionych w ewangeliach synoptycznych, ale też bardzo szczegółowo opisuje kilka innych ważnych faktów, o jakich w ogóle  nie ma mowy u poprzedników. Należy do nich m.in.
- wesele w Kanie Galilejskiej,
- wskrzeszenie Łazarza (będzie jeszcze analizowane),
- wprowadzenie na dziedziniec pałacu arcykapłańskiego   Szymona Piotra przez ucznia Jezusa "który był znajomym arcykapłanów",
- powierzenie przez Jezusa opieki nad swą matka "najmilszemu uczniowi",
- stosunkowo częste występowanie u Jana osoby Łazarza, który jest w niej określany jako "ten, którego miłuje Jezus", a o którym synoptycy w ogóle nie mówią!


Jeden z wpisów zamieszczonych w początkach marca poświęciłem osobie Szymona Trędowatego. Zbyt pochopnie próbowałem wówczas zwrócić uwagę czytelników na tę osobę, jako nadzwyczaj ważną w historii Jezusa.  Bardzo proszę ponownie sięgnąć do tego wpisu i go przypomnieć. Dopiero teraz podane tam informację będą nabierały właściwego znaczenia. Jedną z najważniejszych jest fakt, że jedynym uczniem Jezusa, który "był znajomym arcykapłanów" oraz jednocześnie Szymona Piotra (wchodzili razem na dziedziniec) był Łazarz. Tylko też on, jako bezpośredni uczestnik zdarzeń, mógł podać autorowi Ewangelii Jana informacje zawierające tak precyzyjne szczegóły (np. o odźwiernej w pałacu).

Staje się więc dosyć oczywiste, że gdy Łazarz był w podeszłym wieku, przeczytał ewangelie (jedną lub więcej) oparte na relacjach Szymona Piotra. Zdziwił się wówczas, że są wypaczone i nie opisano w nich wielu zdarzeń, o których wiedział i w których sam brał udział. Jego ojciec wciąż był tam nazywany Trędowatym, chociaż został uzdrowiony przez Jezusa, jego siostra Maria została przedstawiona jako grzesznica, a jego imię w ogóle nie występuje w tych ewangeliach. Przekazał więc pamiętane, może nawet osobiście spisane, epizody ze swym udziałem z czasów działalności Jezusa pisarzowi Janowi, zagorzałemu (ale trochę gnostycznemu) wyznawcy Chrystusa. Dzięki temu Jan stworzył własną wersję ewangelii, w której występują fragmenty sugerujące, iż autor, a nie osoba relacjonująca, był bezpośrednim uczestnikiem i świadkiem poszczególnych wypadków.

Jednym z momentów wesela w Kanie Galilejskiej, jakie opisuje Ewangelia autorstwa Jana (i Łazarza), jest rozmowa pana młodego ze starostą weselnym. Takie szczegóły mógł znać, zapamiętać i przekazać Ewangeliście Janowi tylko sam pan młody i to dobitnie wskazuje, że był nim właśnie Łazarz. Poniżej więc najbardziej prawdopodobny ciąg zdarzeń.

Gdy Jezus uzdrowił z trądu
zamieszkałego w Betanii bardzo bogatego faryzeusza Szymona Trędowatego, spotkał się z ogromną wdzięczność jego oraz jego dzieci, czyli Łazarza, Marty i Marii. Jezus był przez nich wielbiony, pomagali mu z całych sił i wielokrotnie bywał bardzo gościnnie i bogato przyjmowany w ich domu w Betanii. Pozostający pod wielkim urokiem Jezusa Łazarz, "bogaty młodzieniec", odwiedzał go również nad Genezaretem, towarzyszył w niektórych wyprawach, i chciał nawet zostać jego uczniem. Dotarł m. in. do Nazaretu, poznał Marię i jej pozostałe dzieci i po jakimś czasie oświadczył się jednej z sióstr Jezusa. Zależało mu w tej sytuacji, aby pogodzić zwaśnioną dotychczas matkę i syna. Maria też tego chciała, a i Jezus nie miał już nic przeciwko, i najlepszą okazją do tego było wesele. Jednak do Nazaretu Jezus nie mógł przyjść, więc Maria zorganizowała uroczystość w Kanie Galilejskiej.

Powyższa analiza wyjaśnia wiele zagadek ewangelicznych, ale dla rozpoczęcia mesjańskiej drogi Jezusa najważniejsze jest, że na weselu był obecny ojciec Łazarza, Szymon Trędowaty. On też był świadkiem cudu zamiany wody w wino, a w każdym razie zrozumiał, że wielu gości na własne oczy zobaczyło ten cud, i z podziwem nazywało Jezusa prorokiem, Eliaszem, cudotwórcą, a nawet Mesjaszem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz