poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Kto spotyka się nocą?


Zrozumienie sensu wszystkich znaczących wydarzeń ewangelicznych wymaga ustalenia ich poprawnej chronologii, jako że z reguły występują między nimi jakieś związki przyczynowo-skutkowe. Niestety, ewangelie różnią się w tym względzie, a żadna z nich nie jest jednoznaczna ani dostatecznie precyzyjna. W mojej ocenie, nie dostrzeżenie właściwej kolejności faktów, jest jedną z najważniejszych przyczyn, że tysiące badaczy nie było w stanie dotychczas dostrzec prawdy. Również moje wpisy, gdy staram się ustosunkować do ewangelicznych rozbieżności, stają się dosyć zagmatwane w tym względzie. Lepiej, chociaż też niedoskonale, prezentuję to w swojej książce. Wydaje się, że sensowne będzie w późniejszym czasie zaprezentowanie na blogu w miarę szczegółowej i kompletnej chronologii, ale teraz trzeba nadal sięgać do różnych momentów, by łapać poplątane wątki.

Już wcześniej zwróciłem uwagę, że po weselu w Kanie Galilejskiej rozpoczął się nowy okres w życiu Jezusa, jako że cud zamiany wody w wino był nowym początkiem znaków. Stwierdziłem wówczas, że najważniejszą przyczyną tego była obecność na uroczystości Szymona Trędowatego. Nie ma o nim wzmianki w opisie wesela, ale jako ojciec Łazarza, czyli pana młodego, niewątpliwie był tam obecny. Jednak nie był tam już Trędowatym. W początkach działalności Jezusa opisanej przez synoptyków, każdy z nich jako jedno z pierwszych znaczących wydarzeń prezentuje Uzdrowienie trędowatego. Właśnie tym trędowatym był Szymon, bardzo bogaty faryzeusz z Betanii. Na weselu syna był już więc uleczony i nie nosił tego okropnego miana Trędowaty - to tylko Szymon Piotr, bardzo nie lubiący całej jego rodziny, nadal tak go nazywał.

Szymon jako doświadczony faryzeusz, uczony w piśmie, doskonale zauważył, że Jezus cieszy się coraz większą popularnością, miłością i posłuchem całych rzesz ludzi, wśród których przebywa. Tysiące tych którzy go widzieli, lub słyszeli od innych opowieści o jego nadzwyczajnych zdolnościach i dokonanych czynach, wierzyło, że jest on prorokiem, cudotwórcą, Eliaszem, zmartwychwstałym Chrzcicielem czy wręcz Mesjaszem. Kolejne uzdrowienia oraz obrastające legendami "cuda" zamiany wody w wino oraz rozmnożenie chleba i ryb (prawdopodobnie to też już miało miejsce) powodowały dalszy gwałtowny wzrost wiary w Jezusa jako Syna Bożego.

Szymon Faryzeusz umiał wyciągnąć wnioski - Mesjasz (Chrystus), Syn Boży, Zbawiciel, jeżeli już pojawił się na ziemi, to powinien rządzić Świątynia Jerozolimską, domem swego boskiego ojca, a nie krążyć po bezdrożach Galilei. Podzielił się ze swymi spostrzeżeniami z dwoma sobie bliskimi, a ważnymi w Jerozolimie ludźmi, członkami sanhedrynu, Józefem z Arymatei i Nikodemem. Można być pewnym, że należeli oni do zdecydowanej opozycji wobec rządzących w owym czasie arcykapłanów Kajfasza i Annasza. Pomysł, że przy pomocy proroka z prowincji, popieranego przez tysiące żydów, przegonią obecnych arcykapłanów, bardzo im się spodobał. W największej konspiracji zawiązali spisek. To przez tę konspirację tak mało o nich wiemy, ale jednak wystarczająco. Oto co można przeczytać na ich temat:

Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata,... J 19, 38

Był wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: „Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel”. J 3, 1-2

Uzdrowiciel Jezus w początkowym okresie nie jest żadnym przestępcą ani zagrożeniem dla arcykapłanów, więc kontakty z nim niczym nie grożą i ukrywanie ich nie jest ani jemu ani nikomu potrzebne. To nie Jezus, ale Józef i Nikodem wiedzą o jak wysoką stawkę zaczynają grać i że jest to bardzo niebezpieczna gra, więc to im bardzo zależy na konspiracji. To dlatego jeden jest ukrytym, a drugi przychodzi do niego nocą, a więc też w tajemnicy. Są to ważne tropy w rozszyfrowaniu całej historii Jezusa.

Musiało to wyglądać mniej więcej tak. W wielkiej tajemnicy Józef z Arymatei i Nikodem (w domu Szymona Faryzeusza w Betanii), składają Jezusowi z Nazaretu nadzwyczaj interesującą propozycję. Jest ogromnie popularnym prorokiem, tysiące ludzi uznaje go za Mesjasza, więc to on powinien zajmować naczelne miejsce w Świątyni Jerozolimskiej, a nie obecni arcykapłani. Taki zamach stanu da się przeprowadzić, chociaż nie będzie to proste, bo arcykapłani nie ustąpią bez oporu. Jeżeli się zgadza, to do wykonanie będzie długa, ciężka i niebezpieczna praca, ale efekt może być wspaniały. Szczegóły należy jeszcze ustalić i dokładnie zaplanować, przy czym oni, bogacze i wpływowi ludzie w stolicy, będą mu pomagali, wspierali go i podpowiadali co i jak. Jezus zastanawia się, ale przecież dobrze wie jak bardzo jest już popularny wśród ludu, wie też, że może przekonać do siebie jako Mesjasza kolejne tysiące zwolenników, to da się zrobić. Wizja, że na czele wielkiego tłumu wierzących w niego ludzi wejdzie do Świątyni, padną na twarz przed nim nawet arcykapłani, a on rozpocznie sądzić dwanaście plemion Izraela jest bardzo kusząca. Jezus zgadza się.

Znów można podejrzewać, że przesadzam w tak sformułowanych wnioskach. Proszę więc samodzielnie przeczytać w ewangeliach rozdział Przemienienie Jezusa, lub poczekać do następnego wpisu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz