środa, 22 kwietnia 2015

Matko, oto twój zięć


Najważniejsze składowe zagadki, jaką dla wielu badaczy było wesele w Kanie Galilejskiej, już zostały wyjaśnione, ale warto zwrócić uwagę na jeszcze kilka związanych z tym spraw.

Biesiada weselna w Kanie Galilejskiej była bardzo huczna i bogata, jeżeli przeznaczone na nią wino przechowywano w stągwiach o pojemności 2-3 miar (jedna miara to ok. 60 litrów) i to wszystko zostało wypite. O zasobności organizatorów  uroczystości świadczy też fakt, że usługiwała im służba. Maria i Jezus nie mają żadnych problemów z wydawaniem sługom dyspozycji i wygląda na to, że są do tego przyzwyczajeni. Jest to wszystko dosyć oczywiste, bowiem zostały wówczas połączone rodziny bardzo bogatego faryzeusza Szymona z Betanii i wcale nie biednej Marii z Nazaretu. Zarówno Maria jak i Jezus są w tradycji chrześcijańskiej zawsze przedstawiani jako bardzo ubodzy ludzie - ona siankiem okrywająca dziecię, on boso krążący po Galilei i wiele podobnych scen. Są to już powszechnie utrwalone obrazy w świadomości wiernych, tyle że bardzo fałszywe. Wrócę do tego przy innej okazji.

Jednym z ważnych ustaleń, które pozwoliło mi formułować zaprezentowane poprzednio wnioski, jest rozwiązanie problemu, kto jest najmilszym uczniem Jezusa, który kilka razy jest wymieniany w ewangeliach, ale bez podania imienia. Osobą tą jest Łazarz, a logiczna konfrontacja innych elementów układanki pozwala stwierdzić, że jest on też współautorem Ewangelii Jana.

Muszę tu przyznać, że nie jestem pierwszym, który dostrzegł takie zależności i dokonał zbliżonej oceny sytuacji. Podobne wnioski co do najmilszego ucznia sformułowali autorzy książki "Święty Graal, Święta Krew" M. Baigent, R. Leight, H. Lincoln. W efekcie stwierdzili oni nawet, że Łazarz jest tożsamy z Ewangelistą Janem, co według mnie jest przesadą, ale dobrym kierunkiem myślenia. Dostrzegli też królewskie ambicje samego Jezusa, ale nie potrafili właściwie ich ocenić i zaczęli poszukiwać jakichś mało wiarygodnych, rodowodowych podstaw takich aspiracji. W wymienionej książce oraz kolejnej "Testament Mesjasza", autorzy po zasygnalizowaniu tych bardzo ważnych ustaleń, poszli dalej drogą analizowania rzekomego małżeństwa Jezusa z Marią Magdaleną, potomstwa jakie z tego związku się narodziło, ucieczki Marii Magdaleny na południe Francji i wynikających z tego wielu dalszych sensacyjnych wątków w historii Europy. Amerykański autor Dan Brown wykorzystał ciężką pracę tych autorów i ich odkrycia (trochę naciągane) i napisał książkę  "Kod Leonarda". Ten dosyć przeciętny thriller zyskał światową, nieprawdopodobną sławę, tylko dzięki zaprezentowaniu w formie beletrystycznej sensacyjnych ustaleń  Baigenta, Leighta i Lincolna. O ile wiem, autorzy ci podali Browna do sądu za bezprawne wykorzystanie ich pracy i jakieś gratyfikacje uzyskali, chociaż tego raczej nie nagłaśniano. Uczciwość każe mi jednak przyznać, że tu nie byłem pierwszy, który dostrzegł zarys prawdy.     

Wracając do tematu trzeba powiedzieć, że tradycja kościelna twierdzi, iż "najmilszym uczniem" jest najmłodszy z apostołów Jan, brat Jakuba, tyle że poza młodością, nie ma na to żadnych innych sensownych argumentów. Inni badacze, łowcy sensacji, często wskazują, że tym uczniem jest Maria Magdalena, ale również nie mają czym tego racjonalnie uzasadnić. Jedynie koncepcja Łazarza jest logiczna i pasuje do wszystkich innych elementów.

Można tu podać jeszcze jeden ciekawy argument. Jak to opisuje Ewangelia Jana, Jezus przed śmiercią polecił opiekę nad swoją matką uczniowi, którego miłował ,a do niej rzekł  Oto twój syn. Z tekstu wynika, że uczynił to wisząc już na krzyżu, co jest absolutną przesadą, bo straż nikogo nie dopuszczała tak blisko skazańców. Nawet inne ewangelie mówią, że owszem, były na Golgocie kobiety (jednak nie wymieniają matki Jezusa), ale jedynie przyglądały się z daleka.
W rzeczywistości rozmowa tego rodzaju miała miejsce jeszcze przed aresztowaniem Jezusa, ale wówczas gdy wiedział on już, jak wiele ryzykuje oddając się w ręce arcykapłanów i bojąc się porażki, pomyślał o zabezpieczeniu matki. Proszę więc teraz ocenić, jak nagle sytuacja ta staje się naturalna, że Jezus poprosił o szczególną opiekę nad swą matką jej zięcia, bardzo bogatego Łazarza. Była to bowiem wewnętrzna sprawa rodzinna, a dla teściowej zięć często staje się synem. Gdy Łazarz opowiadał o tym Ewangeliście Janowi, niewątpliwie użył zwrotu, że Jezus prosił go o to przed swą śmiercią, ale nie sprecyzował bliżej terminu, zaś Ewangelista uznał, że w takim razie było to przy krzyżu. To dzięki temu nieporozumieniu mamy dzisiaj wspaniałe dzieła rzeźby i malarstwa, określane jako pieta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz