sobota, 26 grudnia 2015

Następca Jana Chrzciciela



Wiadomości o pojawieniu się nad jeziorem Genezaret interesującego duszpasterza, nauczyciela i kaznodziei, a w dodatku skutecznego uzdrowiciela, nie rozpowszechniły się jeszcze poza Galileą, ale większość zainteresowanych osób już o nim co nieco wiedziała. Dotyczyło to zwłaszcza ludzi potrzebujących pomocy w odzyskaniu zdrowia oraz plejady wędrownych kapłanów i pseudo-proroków, zawsze ciekawych ewentualnej konkurencji na rynku przywódców duchowych.

Wkrótce o Jezusie usłyszał także uwięziony w twierdzy Macheront Jan Chrzciciel. On jako prorok (chociaż sam temu zaprzeczał) wielokrotnie zapowiadający nadejście Mesjasza, (które miało być poprzedzone nadejściem proroka Eliasza), był szczególnie zaintrygowany nową osobą w tym światku. Nic wcześniej nie wiedział o Jezusie, nie rozmawiał z nim nad Jordanem i chociaż go chrzcił, to nie zwrócił wtedy na niego żadnej uwagi. Teraz więc wysłał kilku swych uczniów, towarzyszących mu wciąż w więzieniu, aby odszukali tego nowego proroka i dowiedzieli się, czy to nie on jest oczekiwanym Zbawicielem.

Uczniowie Jana dotarli do Jezusa i zadali mu zlecone pytania. Odpowiedź jaką uzyskali była niejednoznaczna. Jezus był zbyt inteligentny, aby potwierdzać wprost, że jest wybrańcem bożym, Mesjaszem – przecież następne zdanie z pewnością by brzmiało: To zademonstruj nam teraz swą moc. Nie chciał też stanowczo zaprzeczać, aby źle tego nie zrozumieli otaczający go ludzie, ufający jego nadzwyczajnym możliwościom. Odrzekł więc: Popatrzcie jakie dobre wyniki mam w uzdrawianiu i sami wyciągajcie wnioski. Taka odpowiedź, niczego nie przesądzająca, została zaniesiona Janowi Chrzcicielowi. Jemu zaś nie zostało dużo czasu na zastanawianie się, co Jezus w ten sposób chciał oznajmić, bowiem już wkrótce król Herod Antypas kazał ściąć mu głowę.

Wieść o tragicznej śmierci Chrzciciela była dla Jezusa szokująca. Od razu przyszła mu do głowy straszna myśl, że może Antypas rozpoczął w ten sposób wojnę z różnymi prorokami i kaznodziejami krążącymi po jego domenie, czyli po Galilei i Perei. Często wchodzili oni w rolę trybunów ludowych i wtrącali się do polityki, a zwłaszcza chętnie krytykowali władzę – tak właśnie czynił Chrzciciel. Jeżeli to prawda, to nad Jezusem, który starał się naśladować Jana, również zawisło wielkie niebezpieczeństwo. Nie można było ryzykować. Jezus zakazał swym uczniom, aby komukolwiek ujawniali gdzie on się udał, pospiesznie wsiadł do łodzi i odpłynął, aby ukryć się na jałowych i bezludnych obszarach, licznie występujących wokół Genezaretu.

Po kilku dniach do Kafarnaum dotarło więcej szczegółów o zbrodni w Tyberiadzie. Jan Chrzciciel został zamordowany dla zaspokojenia krwawej żądzy swojego śmiertelnego wroga, pamiętliwej małżonki królewskiej, Herodiady. Wykorzystała ona urodę i umiejętność tańca córki Salome i uknuła perfidną intrygę, w wyniku której król - mąż został przymuszony do ofiarowania jej głowy proroka. Sprawa więc się wyjaśniła - to nie było polowanie na kaznodziei – Jezus mógł spokojnie wrócić do domu i dalej prowadzić swą działalność.

Wielu Galilejczyków w tym czasie już słyszało, że sam wielki prorok Jan Chrzciciel był zainteresowany Jezusem i brał pod uwagę, że może on być Mesjaszem. Trudno się więc dziwić, że i zwykli ludzie zaczęli się zastanawiać kim on naprawdę jest? Niektórzy powtarzali pytanie zasugerowane przez Jana: Czy on nie jest Zbawicielem, Mesjaszem?, ale rozważano też inne możliwości: Może jest to prorok Eliasz, ewentualnie jakiś inny prorok, a może to zmartwychwstał sam Chrzciciel? Tak czy inaczej, nikt w okolicy już w nie wątpił, że Jezus jest wielkim prorokiem, co najmniej następcą Jana Chrzciciela i zaczęto uważnie mu się przyglądać, z nadzieją, że uczyni jakiś cud.

Ta sytuacja, wraz z charyzmą Jezusa spowodowały, że wśród przychodzących na spotkania z nim znaleźli się chętni, aby się do niego przyłączyć na stałe. Dla niektórych możliwość, że staną się uczniami proroka, a może nawet będą służyć samemu Mesjaszowi, była bardzo intrygująca i pociągająca. Pojawiły się również kobiety, niektóre wdzięczne za uzdrowienie, inne zafascynowane osobowością Jezusa, jego siłą charakteru, oraz tym, że był wciąż młodym, raczej atrakcyjnym mężczyzną i nadal wolnego stanu. Niektóre z nich, wcale nie biedne, były nawet zdeterminowane, aby przyłączyć się do grupy. Jezus nie zawsze, ale czasami godził się na to i stopniowo jego ekipa rozbudowywała się.

Obecność nowych uczniów wymusiła pewne zmiany w dotychczasowej organizacji funkcjonowania zespołu. Zasoby materialne nie były nadzwyczajne, ale wystarczające, aby wkrótce dla Jezusa i jego najbliższych został wybudowany w Kafarnaum nowy, duży, porządny dom. Nadal jego najbliższymi współpracownikami byli miejscowi rybacy z Szymonem na czele, ale teraz bezpośrednio z nim zamieszkali uczniowie pochodzący z innych miejscowości. Znalazły się tam również kobiety, które zgodził się przyjąć, a które zajmowały się prowadzeniem gospodarstwa, kuchnią, bieżącymi pracami.

Liczba osób utrzymujących się z pracy Jezusa znacząco powiększyła się, a dochody nie zawsze były regularne – nie wszystkie odwiedzane mieściny były dostatecznie ludne, bogate, chętne w ofiarach – więc zdarzały się okresy niedostatku. W takich sytuacjach ciężar utrzymania całej grupy brały na siebie kobiety, z których kilka było dosyć bogatych. Były to rzadkie momenty i nie możne było korzystać z tego nagminnie, ale zdarzały się.

Na co dzień zasadnicze i wystarczające dochody nadal zapewniała działalność Jezusa. Wprowadzone w niej zostały pewne innowacje. Przed każdą wyprawą Jezus zaczął rozsyłać swych uczniów, aby dokonywali rozpoznania do jakich miejscowości warto się udać, jak zasobni są tam mieszkańcy, jacy są tam znaczący chorzy, kto jest bogaty, itp. Dzięki temu sytuacja stabilizowała się i pozostało tylko nadal organizować wyprawy piesze i łodzią, aby we wsiach i miasteczkach spotykać się z tłumami ciekawych, głosić kazania, nauczać i uzdrawiać. Szczególnie uzdrawiać, bo głównie po to zaczęli docierać do Jezusa ludzie z coraz bardziej odległych stron całej Palestyny.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz