poniedziałek, 16 marca 2015

By nie było wzburzenia między ludem


Jezus przegrał swą walkę o najwyższą możliwą godność w świecie żydowskim i nie bardzo wiedział, co dalej robić. Do Galilei wracać nie chciał, bo mógłby tam się spotkać z szyderstwem i pytaniami, co z tym jego wielokroć zapowiadanym królestwem? Także swym najbliższym uczniom trzeba było jakoś wytłumaczyć sytuację. Oni co prawda niewiele z tego wszystkiego rozumieli, ale dobrze pamiętali o obiecywanych im zaszczytach i bogactwach. Padają więc teraz ważne słowa:

 Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. (…) Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec (Mk 13, 30-32).

W gruncie rzeczy cytat powyższy jest  po prostu otwartym przyznaniem się do porażki. Oczywiście Jezus, przywódca grupy, musi podtrzymywać swych ludzi na duchu. Jeszcze raz daje im nadzieję, że w przyszłości on, a więc i oni, jeszcze wygrają, ale teraz obiecane królestwo oddala się w dosyć odległą perspektywę jednego pokolenia. Wcześniej bardzo często ogłaszał tłumom słuchających: Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie (Mt 4, 17), także apostołom mówił: Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim przyjdzie Syn Człowieczy. (Mt 10, 27), więc teraz próbuje jakoś z tego wybrnąć. W cytacie są jednak jeszcze inne istotne treści. Okazało się, że wyroki Boga Ojca są jednak niezbadane, a Syn nie jest równy Ojcu (a więc nie jest współistotny - uwaga, dla dobrze znających katolickie wyznanie wiary). Te słowa Jezusa, traktowane teologicznie, były jednym z głównych argumentów dla powstania szeregu herezji, w tym zwłaszcza arianizmu. Jak się okazuje, mieszczą się one doskonale w całkowicie ludzkiej historii Jezusa z Nazaretu opowiedzianej w ewangeliach.

Jezus był w trudnej sytuacji, ale i arcykapłani mieli wielki problem. Już pierwszego dnia dobrze zrozumieli, jaki cel miał Jezus jadąc na osiołku do Świątyni, wołając, że to "mój dom" i wyganiając z niego kupców. Gdyby po tym przegranym dniu odszedł z powrotem do swojej Galilei, pewnie by dali mu (i sobie) spokój. On jednak nie zrezygnował, przyszedł ponownie i zaczął wołać do zebranych "zburzcie tę świątynię". Żydzi na dziedzińcu nie poszli za jego wezwaniem, ale jeżeli znów przyjdzie, jeżeli wymyśli coś nowego, jakieś nowe hasła i tym razem lud go posłucha? W Jerozolimie były w tym czasie wielkie rzesze  żydów z prowincji, w tym tysiące ludzi, którzy deklarowali wiarę w Jezusa jako Mesjasza - i kto da teraz gwarancję, jak następnym razem zachowa się ten tłum.

Niebezpieczeństwo było wielkie i nie można było go lekceważyć. Arcykapłani i "starsi z ludu" zwołali wieczorem Wysoką Radę, czyli sanhedryn, naradzili się i postanowili, że Jezusa należy skazać na śmierć. Zadecydowali o tym arcykapłani  i chociaż formalnie powody były niejasne - mówiono o bluźnierstwie, narażeniu ludu na gniew Rzymu, o jakimś niebezpieczeństwie, to jednak faktyczny powód wyroku był chyba zrozumiały dla wszystkich - zamach na władzę karze się śmiercią.

Teraz trzeba sobie przypomnieć, że wśród członków sanhedrynu było co najmniej dwóch cichych, a raczej utajnionych zwolenników Jezusa, czyli Józef z Arymatei i Nikodem. Pomińmy na razie kwestię, czy byli oni tylko biernymi wyznawcami Mesjasza z Galilei, czy wręcz inspiratorami i mentorami całej jego akcji zamachu na władzę arcykapłanów. Byli obecni przy podjęciu decyzji o skazaniu Jezusa na śmierć i jest pewne, że dzięki nim jeszcze tej samej nocy Jezus dowiedział się o wyroku na siebie. Ani apostołowie, ani nikt inny z jego otoczenia nie zdawał sobie sprawy ze strasznego niebezpieczeństwa jakie właśnie zawisło nad ich Mistrzem, i tylko on już wiedział, że nieodwołalnie skazano go na śmierć. I można sobie wyobrazić, jakie to na nim uczyniło wrażenie. Wiedział jednak jeszcze trochę więcej:

Za dwa dni była Pascha i Święto Przaśników. Arcykapłani i uczeni w Piśmie szukali sposobu, jak by Jezusa podstępnie ująć i zabić. Lecz mówili: „Tylko nie w czasie święta, by nie było wzburzenia między ludem” (Mk 14, 1-2)

Jezusowi przekazano także tę ważną informację, że arcykapłani boją się zamieszek i  na razie odkładają wykonanie wyroku. Wiedział więc, że ma jeszcze kilka dni, niewiele, ale jednak -  może uda się w tym czasie  znaleźć jakiś ratunek?
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz