niedziela, 1 marca 2015

Narodziny w Betlejem

Wiemy już, że Jezus w dyskusji z faryzeuszami wyraźnie przyznał, że nie pochodzi z rodu Dawida, gdy przekonywał, że takie pochodzenie nie jest wcale konieczne, aby być Mesjaszem. Jednak zgodnie ze Starym Testamentem Mesjasz musi spełnić jeszcze jeden warunek, czyli przyjść na świat w miejscowości Betlejem, w której urodził się też król Dawid. Pojawia się problem, bowiem wszyscy wiedzą, że Jezus pochodzi z Nazaretu. Odpowiedzią jest argument odnotowany przez Ewangelistę Łukasza, że Nazaret to miejsce gdzie się on wychował, a nie urodził. I Mateusz i Łukasz przytaczają więc opowieści, jak to z tymi narodzinami w Betlejem było. Mateusz twierdzi, że rodzice Jezusa, Maria i Józef, mieli dom w tej miejscowości i tam po prostu mieszkali, zaś Łukasz przytacza baśniową opowieść o przyjściu rodziców na spis ludności, zatrzymaniu się w stajence (grocie), klękających bydlątkach, pasterzach itd. Sprzeczność między ewangelistami nikomu nie przeszkadza i zdecydowanie wygrywa opowieść ładniejsza, czyli baśń Łukasza. Problem w tym, że w ewangeliach jest jeszcze jedno miejsce, gdzie Jezus sam wyraźnie mówi o swym pochodzeniu i miejscu narodzin. Oto fragment z Ewangelii Mateusza, gdy Jezus pyta swych uczniów:

Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? A oni odpowiedzieli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. Jezus zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie ? Odpowiedział Szymon Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Na to Jezus mu rzekł:„Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. ...”
(Mt 13, 17).

Wszyscy badacze biblijni zauważają ten cytat, bowiem jest to pierwsze miejsce gdzie Jezus otwarcie przyznaje, że jest Mesjaszem. Ale w słowach Jezusa jest jeszcze coś. Przecież on wyraźnie mówi, że nie istnieją żadne znaki naturalne wskazujące na niego jako na Mesjasza, nie ma ciała i krwi, które mogłyby komuś podpowiedzieć, że właśnie on jest Synem Bożym. Nie pochodzi z rodu Dawida, nie urodził się w Betlejem, a Szymon Piotr wyłącznie dzięki natchnieniu boskiemu rozpoznał w nim Mesjasza. Gdyby faktycznie urodził się w Betlejem i w rodzie Dawida to, za przeproszeniem, każdy głupi łatwo by to dostrzegł.

Sprawa jest więc rozstrzygnięta, ale muszę znów uczynić uwagę. Redaktorzy biblijni oczywiście dostrzegli także ten moment, ale tym razem nie odważyli się ingerować w sam tekst ewangelii, jak uczynili to przy dyskusji o rodzie Dawida, lecz dodali tu redakcyjny przypis. Wyjaśniają w nim, że słowa Jezusa do Szymona Piotra trzeba rozumieć jako: Tzn. nie doszedłeś do tej prawdy na drodze poznania tylko naturalnego. Jak widać znów pojawia się niewinne słówko tylko, wywracające dokładnie cały sens jasnych sformułowań Jezusa. I znów powraca dylemat, czy wprowadza się nas w błąd z premedytacją, czy w dobrej wierze?

W książce „Jak zostaje się Bogiem” rozważam szerzej temat pochodzenia i miejsca narodzin Jezusa, gdyż są w ewangeliach jeszcze inne fragmenty tego dotyczące, ale sądzę, że dwa cytaty, ten omówiony w poprzednim wpisie i powyższy, sprawę wyjaśniają dostatecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz