O
przesłuchaniu przez Piłata pisałem już wcześniej, gdy analizowałem dlaczego
Jezus zaryzykował wykorzystanie zwyczaju ułaskawiania więźnia, aby się uratować.
Argumentem który przeważył jego decyzję, było zapewnienie uzyskane od Piłata przez
jego utajnionych zwolenników, Józefa z Arymatei i Nikodema, że ten najważniejszy
człowiek w Jerozolimie pomoże Jezusowi w newralgicznym momencie. Stojąc więc
przed rzymskim namiestnikiem Jezus umiejętnie nawiązał do innych rozmówców , aby
przypomnieć o zobowiązaniu. Piłat o wszystkim pamiętał i chciał dotrzymać
obietnicy. Zwłaszcza, że były na niego naciski z jeszcze jednej strony.
A gdy on [Piłat] odbywał przewód
sądowy, żona jego przysłała mu ostrzeżenie: „Nie miej nic do czynienia z tym
Sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele nacierpiałam się z Jego powodu” Mt 27, 19
Oczywiście,
można przyjąć nawet, że małżonka Piłata miała prorocze sny i dlatego
interweniowała. Realnie jednak patrząc trzeba powiedzieć, że Józef z Arymatei i
Nikodem, lub inni możni poplecznicy Jezusa np. bogaty Szymon Trędowaty, mieli jakiś
dostęp do żony prefekta i nie dali spokoju Piłatowej, aż obiecała, że wstawi
się za Jezusem u męża. Było to dodatkowe zabezpieczenie w najważniejszym
punkcie procesu. Piłat nawet jeżeli nie specjalnie przejmowałby się
zobowiązaniami wobec Żydów, to nie odmówiłby takiej uprzejmości żonie. Robił też wiele, by spała
spokojnie, ale sytuacja rozwinęła się nie po jego myśli.
Wszystkie
ewangelie potwierdzają, że Piłat kilkakrotnie oświadczał wobec przedstawicieli
Sanhedrynu: Ja nie widzę w nim winy i
proponował nawet, że wymierzy Jezusowi karę chłosty i puści go żywego – może to
zadowoli hierarchów. Jednak arcykapłani doskonale wiedzieli, jakie intencje
kierują rzymskim gubernatorem – dalsza walka o władzę w Świątyni, wewnętrzne
konflikty, rozłam wśród Żydów - to
byłoby bardzo korzystne dla panowania Rzymu nad Izraelem, ale nadzwyczaj groźne
dla nich. Nie zgodzili się na żadne
takie rozwiązanie, przecież wydali oficjalny wyrok śmierci. Wobec tego prefekt sam zaproponował, że z
okazji Paschy ułaskawi właśnie Jezusa.
I dopiero
teraz okazało się jak straszliwą
niespodziankę przygotowali arcykapłani Jezusowi. Oświadczyli, że mają
jeszcze jednego więźnia, niejakiego Barabasza. Powstał problem, bowiem zwyczaj
wyraźnie określał, że Piłat miał prawo ułaskawić na święto jednego więźnia
arcykapłanów, ale tylko tego, którego wskazali mu zebrani Żydzi.
Barabaszowi
warto poświęcić trochę uwagi, chociaż jest jedynie biernym uczestnikiem
wydarzeń. Oto co o nim wiemy:
Trzymano zaś wtedy znacznego więźnia,
imieniem Barabasz. Mt 27, 16
A był
tam jeden, zwany Barabaszem, uwięziony z buntownikami, którzy w rozruchu
popełnili zabójstwo. Mk 15, 7
Był on wtrącony do więzienia za jakiś rozruch
powstały w mieście i za zabójstwo. Łk 23, 19
A
Barabasz był zbrodniarzem. J 18, 40
Gdy się
dobrze zastanowić nad tymi wpisami, to okazuje się, że winy Barabasza są dosyć niejasne
– nie buntownik, lecz tylko uwięziony z buntownikami, i to za jakiś rozruch. Natomiast określenie znaczny więzień może się odnosić nie do jego znaczenia jako
przestępcy, lecz do statusu społecznego. Znaczyłoby to, że pochodził z wyższych
warstw żydowskich, bliskich sanhedrynowi. Trzeba więc dodać, że istotną informację
posuwa tu jego imię. Słowo Barabasz wywodzi
się od zwrotu bar rabbi, czyli syn
rabbiego, a syn rabbiego nie był na pewno osobą z gminu. Staje się więc jasne,
że na życzenie arcykapłanów, po obiecaniu mu całkowitego bezpieczeństwa, Barabasz dobrowolnie przyznał się do jakichś kontaktów (niekoniecznie prawdziwych) z przestępcami i został aresztowany. Stało to
się bardzo niedawno, pewnie już po zatrzymaniu Jezusa, który cały czas był przekonany, że jest
jedynym kandydatem do łaski.
Jezusowi
ułaskawienie obiecał Piłat, Barabaszowi obiecali to samo arcykapłani, a kto
naprawdę będzie tym szczęśliwcem miały zadecydować zebrane na dziedzińcu
świątynnym wielotysięczne tłumy Żydów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz