poniedziałek, 23 marca 2015

Którzy za miecz chwytają, od miecza giną



Pierwsza i najgroźniejsza przeszkoda została pokonana - Jezus stanie żywy przed arcykapłanami. Czynione wcześniej zabezpieczenia, czyli miecze i budzenie uczniów, okazały się zbędne, a nawet mogły spowodować kłopoty. Okazało się bowiem, że najbardziej ambitny z apostołów Szymon Piotr dobrze pamiętał, że Mistrz pytał ich o miecze i nie wiedząc o co tu naprawdę chodzi  „wyrwał się przed szereg” - zaatakował strażników i jednego ranił. Jezusowi żadna awantura teraz nie jest potrzebna, a nawet może być niebezpieczna dla przyjętego planu, więc  natychmiast woła „Schowaj swój miecz do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną”, oraz „Przestańcie, dosyć i jeszcze pomaga zranionemu strażnikowi. Może już spokojnie pójść do siedziby arcykapłanów, całkowicie ufając potężnemu protektoratowi Piłata, a apostołowie wiedzą co im polecił i co mają robić.

Uczniowie zgodnie z wcześniejszymi słowami Jezusa „rozproszyli się” i różnymi drogami podążyli do miasta. Z powodu tego rozproszenia znamy szczegóły  jak to się udało jedynie co do dwóch z nich.

Ten moment w ewangeliach jest bardzo ważny, gdyż dzięki wspomnianym szczegółom możemy wreszcie  ustalić, kto był podstawowy źródłem informacji dla autorów ewangelii synoptycznych oraz dla Ewangelii Jana i skąd się wzięły poważne rozbieżności między nimi. Problem ten nurtuje chyba wszystkich badaczy biblijnych i poświęcono mu grube tomy. Można go bardzo przekonująco wyjaśnić, ale wymaga to jednak obszernego i dosyć złożonego wywodu i co najmniej kilku wpisów na blogu. Odłożę więc to na później, aby nie rozbijać  opisu nadchodzących, bardzo dramatycznych wydarzeń, chociaż bardziej zainteresowani mogą oczywiście sięgnąć do mojej książki.  

Jednym z tych dwóch uczniów był Szymon Piotr, który tylko dzięki pomocy drugiego ucznia (Łazarza!) dotarł aż na dziedziniec pałacu arcykapłana i usiadł przy ognisku, przy którym grzali się strażnicy i służba. Różne osoby kilkakrotnie pytały go, czy nie jest z grupy Jezusa i czy nie jest Galilejczykiem. Liczba pytających o to samo nie mogła być przypadkowa. Jak widać, dyspozycje arcykapłanów dla służby świątynnej i podwładnych, by kontrolować napływ uczniów Jezusa, były bardzo wyraźne. Szymon Piotr musiał zaprzeczać zgodnie z poleceniem Mistrza. Ciężko to przeżył, gdyż bardzo chciał być najwierniejszym uczniem, tymczasem musiał publicznie wypierać się swego pana. Sytuacja wymagała elastyczności, której ten bardzo ambitny, ale i prosty rybak z Galilei nie posiadał. Uważna analiza tej sceny wyraźnie pokazuje, że słowa Jezusa o trzykrotnym zaparciu się nie były wcale  proroctwem, ale wyraźnym poleceniem wydanym uczniom.

W tym czasie zbierał się już sanhedryn, aby osądzić Jezusa. Warto zauważyć, że jest tu pewna niekonsekwencja, bowiem przecież już raz odbyło się posiedzenie Wysokiej Rady na którym został on skazany na śmierć. Trzeba więc powiedzieć, że pierwszy wyrok wydano zaocznie i w zamyśle arcykapłanów miał on być bardzo ostrym ostrzeżeniem dla Jezusa, a nawet próbą wystraszenia go, by dalej się nie posuwał. Odwlekano jego wykonanie nie tylko  z powodu możliwości wzburzenia między ludem, ale i dając mu czas, aby uciekł do swojej Galilei. Ani Kajfasz z Annaszem, ani inni starsi z ludu,  nie zdawali sobie sprawy, że Jezusowi bardzo się nie chciało wracać nad Genezaret, że tam znalazłby się w okropnej dla siebie sytuacji wobec tych wszystkich, którzy w niego uwierzyli i którym on tyle obiecał. Dlatego sytuacja, że mimo zagrożenia śmiercią nie odszedł, że kolejny raz uparcie próbował ich pokonać, powodowała, że nawet arcykapłani nie byli do końca pewni kim naprawdę jest Jezus. Gdzieś w tle ich dalszych działań wciąż dostrzegalne są wątpliwości – a może to prawdziwy Mesjasz?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz