Uczniowie
zgodnie z wcześniejszymi słowami Jezusa „rozproszyli się” i różnymi drogami
podążyli do miasta. Z powodu tego rozproszenia znamy szczegóły jak to się udało jedynie co do dwóch z nich.
Ten moment w
ewangeliach jest bardzo ważny, gdyż dzięki wspomnianym szczegółom możemy
wreszcie ustalić, kto był podstawowy
źródłem informacji dla autorów ewangelii synoptycznych oraz dla Ewangelii Jana
i skąd się wzięły poważne rozbieżności między nimi. Problem ten nurtuje chyba
wszystkich badaczy biblijnych i poświęcono mu grube tomy. Można go bardzo
przekonująco wyjaśnić, ale wymaga to jednak obszernego i dosyć złożonego
wywodu i co najmniej kilku wpisów na blogu. Odłożę więc to na później, aby nie rozbijać opisu nadchodzących, bardzo dramatycznych wydarzeń, chociaż bardziej zainteresowani mogą oczywiście sięgnąć do mojej książki.
Jednym z
tych dwóch uczniów był Szymon Piotr, który tylko dzięki pomocy drugiego ucznia
(Łazarza!) dotarł aż na dziedziniec pałacu arcykapłana i usiadł przy ognisku,
przy którym grzali się strażnicy i służba. Różne osoby kilkakrotnie pytały go,
czy nie jest z grupy Jezusa i czy nie jest Galilejczykiem. Liczba pytających o
to samo nie mogła być przypadkowa. Jak widać, dyspozycje arcykapłanów dla
służby świątynnej i podwładnych, by kontrolować napływ uczniów Jezusa, były
bardzo wyraźne. Szymon Piotr musiał zaprzeczać zgodnie z poleceniem Mistrza.
Ciężko to przeżył, gdyż bardzo chciał być najwierniejszym uczniem, tymczasem
musiał publicznie wypierać się swego pana. Sytuacja wymagała elastyczności,
której ten bardzo ambitny, ale i prosty rybak z Galilei nie posiadał. Uważna analiza tej sceny wyraźnie pokazuje, że słowa Jezusa o trzykrotnym zaparciu się nie były wcale proroctwem, ale wyraźnym poleceniem
wydanym uczniom.
W tym czasie
zbierał się już sanhedryn, aby osądzić Jezusa. Warto zauważyć, że jest tu pewna
niekonsekwencja, bowiem przecież już raz odbyło się posiedzenie Wysokiej Rady
na którym został on skazany na śmierć. Trzeba więc powiedzieć, że pierwszy
wyrok wydano zaocznie i w zamyśle arcykapłanów miał on być bardzo ostrym
ostrzeżeniem dla Jezusa, a nawet próbą wystraszenia go, by dalej się nie
posuwał. Odwlekano jego wykonanie nie tylko
z powodu możliwości wzburzenia
między ludem, ale i dając mu czas, aby uciekł do swojej Galilei. Ani
Kajfasz z Annaszem, ani inni starsi z
ludu, nie zdawali sobie sprawy, że
Jezusowi bardzo się nie chciało wracać nad Genezaret, że tam znalazłby się w
okropnej dla siebie sytuacji wobec tych wszystkich, którzy w niego uwierzyli i
którym on tyle obiecał. Dlatego sytuacja, że mimo zagrożenia śmiercią nie
odszedł, że kolejny raz uparcie próbował ich pokonać, powodowała, że nawet
arcykapłani nie byli do końca pewni kim naprawdę jest Jezus. Gdzieś w tle ich dalszych
działań wciąż dostrzegalne są wątpliwości – a może to prawdziwy Mesjasz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz