niedziela, 15 marca 2015

Daj nam znak

Kompletna porażka jaka poniósł Jezus przy swojej pierwszej i najważniejszej próbie zajęcia  Świątyni Jerozolimskiej i pozbawienia władzy arcykapłanów, w sposób oczywisty wpłynęła na jego stan psychiczny. Tego dnia po południu, lub wieczorem, gdy opuszczał dziedziniec, przeklinał tę wielka budowlę, mówiąc, że przyjdzie moment, gdy nawet kamień na kamieniu z niej nie zostanie. Odczytano to po latach jako proroczą zapowiedź zniszczenia Świątyni Jerozolimskiej przez Rzymian w 70 roku n.e., ale jest to po prostu dowód jego wielkiego stresu. Przegrany, przygnębiony Jezus wyszedł z miasta i udał się z towarzyszącymi mu apostołami na pobliską Górę Oliwną.

A gdy siedział na Górze Oliwnej, naprzeciw świątyni, pytali Go na osobności Piotr, Jakub, Jan i Andrzej:„Powiedz nam, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy to wszystko zacznie się spełniać” (Mk 13, 3-4).

Jest to w rzeczywistości bardzo tragiczna scena. Jezus patrzy z daleka na świątynię, której nie zdołał opanować, i jest załamany. I w takiej chwili jego najbardziej zaufani uczniowie, którzy nic z siebie nie dali, i wcale mu nie pomogli w decydujących momentach, pytają, kiedy wreszcie da on sobie – i im jednocześnie – po wielokroć zapowiadane królestwo. Nie dostrzegli żadnych znaków, nic nie zrozumieli i tak jak rzesze innych, obcych, ciągle czekają, aż on uczyni cud.

Proszę na to zwrócić szczególną uwagę. Wszyscy występujący w ewangeliach bohaterowie wydarzeń tego pierwszego dnia (w następnych dniach będzie podobnie), mają jedno oczekiwanie. Zarówno tłumy wypełniające Świątynię, faryzeusze uczeni w piśmie, starsi z ludu, arcykapłani, a także towarzyszący Jezusowi uczniowie, a nawet najbliżsi apostołowie, wszyscy żądają od niego, aby uczynił na ich oczach cud. Ogłosił się przecież Mesjaszem (Chrystusem), Zbawicielem, Synem Bożym, więc chyba ma nieziemską moc i niech teraz to pokaże. Tłum oczekuje nadzwyczajnego widowiska - kto by nie chciał zobaczyć cudu na własne oczy; arcykapłani i faryzeusze oczekują nieziemskiego znaku, jako dowodu, że jest prawdziwym Mesjaszem; uczniowie czkają, aż w cudowny sposób staną się bogaczami i rządcami w zapowiadanym wielokroć królestwie. A to wszystko ma uczynić Jezus.

 Jeszce raz to podkreślę, bowiem jest to podstawowy klucz do zrozumienia najważniejszych zdarzeń jakie wkrótce nastąpią; oni wszyscy oczekiwali cudu  - i wtedy gdy go skazali na śmierć, i gdy nie pozwolili ułaskawić, a także gdy przybili do krzyża, i gdy umierał, a nawet wtedy gdy już nie żył ! - tak, wtedy również czekali na cud.

Jezus miał sam ogromne oczekiwania, był też wielką nadzieją bliskich ludzi, i to wszystko naraz załamało się. Jednak nadzieje były zbyt wielkie, by od razu miały umrzeć.Wiedział, że stoi na  straconej pozycji, ale poddawanie się nie było w jego naturze. Sprawy zaszły już zbyt daleko, więc musiał podjąć kolejną próbę - kim byłby, gdyby taki przegrany wrócił teraz do Galilei? Poprzednio wiele razy wychodził obronną ręką z różnych opresji, więc może i teraz Bóg będzie łaskawy. Jezus zdecydował się; następnego dnia ruszył  ponownie do Świątyni Jerozolimskiej. Obraz Mesjasza na osiołku i jego władcze czyny z poprzedniego dnia nie poskutkowały, więc tym razem postanowił użyć innej broni, czyli zdolności przemawiania i porywania za sobą tłumów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz