piątek, 29 maja 2015

Żeby nikt o tym nie wiedział


W poprzednim wpisie stwierdziłem, że różne miejscowości czasami nie wpuszczały do siebie Jezusa wraz z uczniami. Dotarły do mnie zarzuty, że przesadziłem, gdyż oprócz Niegościnnych Samarytan nie ma w ewangeliach innych tego przykładów. Proszę więc przeczytać u synoptyków opis jednej z wypraw - Mateusz 8, 28-34; Marek 5, 1-20; Łukasz 8, 26-39. Zrelacjonuję to w skrócie: Jezus dotarł łodzią do brzegu jeziora Genezaret na ziemiach Gadareńczyków i ruszył z całą swoją grupą do miasta. Po drodze spotkali człowieka dotkniętego obłędem, którego bano się w okolicy. Jezus uzdrowił go, czyli wygonił z niego złe duchy. Wygnane duchy weszły w pasące się w pobliżu stado świń, które wpadły w szał, rzuciły się do jeziora i utonęły.

Wtedy całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa; a gdy go ujrzeli, prosili, żeby odszedł z ich granic. On wsiadł do łodzi, przeprawił się z powrotem i przyszedł do swego miasta. Mt 8, 34 – 9, 1

Trudno się dziwić reakcji Gadareńczyków, którzy z powodu wizyty Jezusa z uczniami stracili swój dobytek, czyli stado świń. Należy raczej podziwiać zdolności autorów ewangelii, którzy niewpuszczenie Jezusa i jego ludzi do miasta przedstawili jako grzeczną prośbę mieszkańców, by odszedł.

Przy okazji tej wyprawy warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden interesujący element z działalności Jezusa. Stosunkowo często w ewangeliach mówi się, że Jezus uzdrawiając ludzi przykazywał im, by o tym nikomu nie rozgłaszali. Ma to być dowód, że czynił to z dobroci serca, a nie dla zdobywania popularności. Otóż sprawa wygląda nieco inaczej. Już na początku swej działalności Jezus uzdrowił trędowatego (Szymona Trędowatego):

Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: „Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich”. Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło. Mk 1,43-45

A więc nikomu nic nie mów, ale jednocześnie pokaż się kapłanowi i złóż publiczną, dosyć skomplikowaną ofiarę, na świadectwo dla nich  - przecież to sprzeczność. 

W jednym z miasteczek zmarła córka przełożonego synagogi i było wielkie zamieszanie, a rodzina i wielu znajomych zawodziło i płakało. Jezus, poproszony przez ojca dziewczyny, polecił wyjść z domu wszystkim oprócz rodziców, a następnie ożywił zmarłą.

Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział. Mk 5, 43

Przykazanie to, gdy wszyscy już wiedzą o śmierci dziecka, jest bezsensowne, ale ładnie brzmi i ma  świadczyć o skromności Jezusa.

W pewnym momencie Jezus dowiaduje się, że jakiś obcy człowiek próbuje uzdrawiać chorych, powołując się na jego imię. Apostołowie proponują, by zabronić fałszywemu uczniowi takich praktyk.

Lecz Jezus odrzekł: „Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami”. Mk 9, 39-40

Szokujące. Jezus wie, iż to jakiś fałszywy uczeń, ale wcale nie zaprzecza, że on rzeczywiście czyni cuda! W dodatku nie trzeba mu tego zabraniać, ponieważ jednocześnie ten człowiek zwiększa popularność Jezusa. A jeszcze powiedzenie Kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami - tak może powiedzieć wyłącznie polityk (są to słowa Juliusza Cezara z okresu wojen domowych w Rzymie), a nie boski wysłannik na Ziemię.

Wróćmy teraz do wyprawy opisanej na początku, która skierowała mnie do omówienia niektórych sposobów zdobywania popularności przez Jezusa. Człowiek uzdrowiony z obłędu na ziemi Gadareńczyków zwrócił się z prośbą do Jezusa, by mógł się przyłączyć do jego grupy. Jezus jednak nie chciał mieć kogoś takiego przy sobie i odrzekł:

Wracaj do domu, do swoich, i opowiadaj im wszystko, co Pan ci uczynił i jak ulitował się nad tobą. Mk 5, 19               

Uzdrowienie nastąpiło z dala od ludzi, nikt postronny nie widział cudu, więc teraz wcale nie nakazuje trzymania tego wydarzenia w tajemnicy, a wręcz przeciwnie - opowiadaj im wszystko. Komentarze są zbyteczne.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz